Rozdział 8 - Romantyzm z górnej półki

135 22 11
                                    

[18 czerwca 127 – sobota]

Oczy kleiły mi się jak cholera, gdy zaparkowałam samochód przy jego domu. Pogoda była do dupy, ale zdążyłam się do tego przyzwyczaić podczas unii. Sam Arthur jeszcze nie wiedział, że zaraz wpakuję mu się na chatę.

— Wyglądasz okropnie — mruknęła Wiki, a ja ziewnęłam.

— Ta drzemka to był ciulaty pomysł — odpowiedziałam i otworzyłam drzwi, by wyjść z samochodu. — Jestem zmęczona jeszcze bardziej. Ale prześpię się u Arcia i gitara.

— Ta, u Arcia — mruknęła, nadymając policzki. — Byle nie z Arciem.

— Słucham? — Zamrugałam i zarumieniłam się. Zamknęłam drzwi z powrotem i spojrzałam na nią z lusterka. — Co to niby miało znaczyć?

— Natalcia... Przecież on jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek...

— Tak, na pewno, a ten obrazek to kleks atramentu z gabinetu psychiatry. — Przekręciłam oczami. — Patrzy i zastanawia się, czy kojarzę mu się z traumą dzieciństwa, czy może jednak z gimnazjum. Weź daj spokój, niedobrze mi się robi na samą myśl o jakiejkolwiek relacji w tej chwili.

Na wszelki wypadek jednak zadziałam.

Bez żadnych oporów, wahań, czy zdrowotnych przeciwskazań, podeszłam do drzwi i załomotałam w nie z pięści. Chwilę to trwało, aż w końcu usłyszałam szczekanie, ciche przekleństwa, a następnie drzwi otworzyły się na oścież.

— Arcio, stary druhu! — zawołałam na wstępie. — Kopę godzin my się nie widzieliśmy!

— Co ty tu robisz? — burknął dość niemiło na mój widok, co utwierdziło mnie w tym, że Wiki miała ewidentny problem z shipowaniem mnie akurat z tą połową świata, która mnie nie lubiła.

Może to działało jak w fandomie? Im mocniej postacie się nienawidziły, tym bardziej się ich ze sobą łączyło? Chryste... W takim razie musiałoby przeorać mnie pół Europy, ze szwabskimi kuzynami na czele.

ZMIEŃ TOR MYŚLENIA!

Nie czekając na zaproszenie, bo pewnie bym się go nie doczekała, wprosiłam się do środka i przeciskając się koło Brytola, dopadłam do piszczącego z uciechy Ariocha.

— ARIO! — krzyknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy. — Mój kochany piesku, tak cię przepraszam, że cię zostawiłam... Arcio dobrze się tobą opiekował? Bo jak nie, to ino powiedz, a pańcia się wszystkim zajmie...

Pies piszczał, skakał i tarzał się przede mną na przemian, a ja ze łzami w oczach głaskałam go i przytulałam jednocześnie. Byłam cała oblizana.

— Mój kochany piesek! Tęskniłeś za mną, prawda?

— Śląsk! — wrzasnął wściekły Arthur. — Uspokój tego psa!

— A bu, bu, BU! — zaszczebiotałam do psiaka, prowokując go jeszcze bardziej, podsycając tym złość Brytyjczyka. — KIZI MIZI FIZI! A bubububu~! Hehe!

— ŚLĄSK! WYNOCHA Z MOJEGO DOMU!

— Och, daj spokój! — powiedziałam i wyprostowałam się, patrząc na niego. — Też mógłbyś się tak cieszyć na mój widok. Ogonem pomachać, czy coś...

— Niedoczekanie — wycedził.

— A ja myślę, że wręcz przeciwnie! Twój plan się nie powiedzie, zboczeńcu!

— Jaki plan? — Zazgrzytał zębami.

— Nie zamydlisz mi oczu, Brytolu! Wiki mi wszystko powiedziała!

Hetalia Axis... World! - Tom 4Where stories live. Discover now