Rozdział 50 - Samokontrola mile widziana

49 20 3
                                    

Nie odzywałam się, kiedy zabrano nam nasze dowody tożsamości, telefony oraz torebki. Nie odzywałam się, kiedy Kierownik Oddziału Zewnętrznego Aresztu Śledczego dawał nam wykład gdzie jesteśmy, po co tu jesteśmy i za co tu jesteśmy.

Nie odzywałam się, kiedy badano nas alkomatem. Byłam grzeczna, posłuszna i milcząca. Pomimo spożytych procentów wiedziałam mniej więcej, w jakim gównie się znalazłam, ale Wiktoria miała już tak pusty wzrok, że w przeciągu kilkunastu minut zamknęli nas w swojej izbie wytrzeźwień.

Wytrzeźwiałam w momencie zamknięcia za nami krat.

— Wiktoria... — wybełkotałam, podczas gdy lampy tańczyły przed moimi oczami istnego tańca-nawalańca. — Czy ty slysys?

Nie słyszała. Laskę ewidentnie wyjebało w Nirvanę.

Ale ja jestem nieodpowiedzialna...

Bo co? Bo chciałam się napić? A co ja jedyna byłam w tym aspekcie?

O alkoholizmie i odpałach Kirklanda wszak już legendy po świecie krążyły. Francis z kumplami to już w ogóle pobijali wszelkie rekordy Guinnessa i Darwina jednocześnie. Węgry to raz podobno rozniosła typów, co ją w tyłek na imprezie klepnęli, a Białoruś... Ta to w ogóle się już nie hamowała, i to bez względu na to, czy była pod wpływem alkoholu, czy też nie.

Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu, bo czułam się coraz gorzej. Miałam wrażenie, że zbierało mi się na bełta, a moja świadomość trzymana była przez tylko jedną upartą serotoninę.

— Telefon... — burknęłam marszcząc czoło.

Przysługiwał mi telefon. Na filmach zawsze tak mówili.

Wstałam chwiejnie ze swojej ławki i doskoczyłam do kraty, o mało się nie przewracając. Cholernie mną zarzucało na boki, ale wiedziałam, że musiałam jak najszybciej zadzwonić do Arthura.

— Kurwa! — wyplułam, bo dotarło do mnie, że gnoje zabrały mi telefon, a ja nie znałam jego numeru na pamięć.

Ale znasz numer Francisa..., podpowiedział mi cichy głosik w głowie, więc głośno się zaśmiałam.

Jeszcze czego.

Nie było takiej ilości alkoholu, która zmusiłaby mnie do tego telefonu do przyjaciela.

— EJ! Ty! — wrzasnęłam na przechodzącego mundurowego.

Młody chłopak podskoczył, a ja złapałam się oburącz za kraty i spojrzałam na niego spod byka.

— Nastąpiła pomyłka. Chciałabym skorzystać więc z przysługiwano mi prawa wykonania telefonu do przyjaciela. Oraz z prawa milczenia.

Byłam dumna, że udało mi się zachować swoją wrodzoną elokwencję w takim momencie.

— Słucham? Nie rozumiem cię — odpowiedział z politowaniem. — Za dużo chlania, dzieciaku? Ledwo się dwadzieścia jeden lat skończyło i już imprezy? A ta to pewnie pełnoletnia jeszcze nie jest. — Wskazał dłonią na siedzącą nieruchomo Wiktorię, która najprawdopodobniej przeżywała teraz przygodę życia w swoim świecie pełnym jednorożców.

— Mam prawie sto pięćdziesiąt lat, ty dupku! — Wytknęłam go palcem, przez co włosy opadły mi na twarz, a ja sama zatoczyłam się jak bańka-wstańka.

— Proszę się uspokoić i siadać.

— Mam prawo wykonać jeden telefon! — zabełkotałam.

— Oczywiście. — Pokiwał ironicznie głową. — Jeszcze jakieś życzenia?

— TELEFON, DO CHUJA, DAJ MI ZADZWONIĆ! — wydarłam swoją syrenę alarmową, bo funkcjonariusz ewidentnie zaczął działać mi na nerwy. A ja lont miałam dość krótki.

Hetalia Axis... World! - Tom 4Where stories live. Discover now