Rozdział 59 - (Nie)dobre rady cioci Natalii

41 6 0
                                    

Weszłam do domu w dość bojowym nastroju. Koniecznie musiałam podzielić się z Wiktorią tym, że miałam rację co do Francji i powiedzieć jej swoje sakramentalne „a nie mówiłam". Jednak kiedy znajdowałam się już na schodach prowadzących na górę, usłyszałam cichy płacz dochodzący z pokoju w którym gościłyśmy.

Zaniepokojona uchyliłam delikatnie drzwi i zobaczyłam papugę płaczącą rzewnie na łóżku.

— Wiktoria, co się stało? — zapytałam szeptem kiedy weszłam do środka i zamknęłam za sobą podwoje.

— On mnie zwolnił! — Posmarkała się, kiedy rzuciła w moją stronę swoim telefonem. Bez słowa usiadłam obok niej i sięgnęłam po odblokowany smartfon. Zaskoczyło mnie, że już był stłuczony. W moje oczy rzuciła się strona z SMS, a ostatni z nich brzmiał następująco:

„Droga panno Kirkland, z uwagi na nie zjawienie się w pracy oraz niewywiązanie się z powierzonych pani obowiązków, zostaje pani zwolniona. Bardzo proszę w najbliższym czasie przyjść po swoje rzeczy, które do odebrania będą w szatni."

— Mówiłaś, że to załatwiłaś... — szepnęłam, ale mój wzrok padł na wiadomość dziewczyny z dnia poprzedniego:

„Kierowniku, wybieram urlop okolicznościowy na pięć dni, więc wysyłam panu plan działania na jutro. Bardzo proszę o postawienie dmuchanej palmy tuż przy ladzie. Sylvie wie, że jakie mają zostać podane desery dnia. Dostała również ode mnie instrukcje odnośnie serwowanych napojów egzotycznych. Mają być koniecznie podawane w łupinach po kokosach. Plastikowe rurki wyrzucić. Łańcuchy ze sztucznych kwiatów niech pan przewiesi pod sufitem."

Jęknęłam w duchu. Wcale się nie dziwiłam, że ją zwolnił.

Mimo wszystko ona wciąż się przecież uczyła...

Zaraz, chwila...

— Wiktorio, tu jest błąd — powiedziałam. — On nazwał cię panną KIRKLAND.

Nie odpowiedziała, a mnie, przyznaję, zabolało, gdy puzzle zaczęły łączyć się w pewien obrazek w mojej głowie.

— Wiki, dlaczego...

— Możesz przestać w końcu nawijać o sobie? — zapytała i odwróciła się do mnie. — Straciłam pracę, Antonio mnie zfamilizował, a TY czepiasz się MOJEGO nazwiska? Jesteś niemożliwa! — Wściekła się i wstała, a ja zaskoczona cofnęłam się pod drzwi. — Franka się czepiasz, że słucha wybiórczo, a TY robisz dokładnie to samo! Wkurza mnie to! Nienawidzę, kiedy jesteś taką egoistką! Jesteś takim samem narcyzem co Franek! Wynoś się stąd!

— Ale... — zająknęłam się i z tego całego zaskoczenia pozwoliłam, żeby wypchnęła mnie z pokoju.

W momencie, kiedy drzwi trzasnęły przed moją twarzą poczułam się okropnie. Dotarło do mnie, że ją po prostu zawiodłam. Zawiodłam jako podopieczna i jako przyjaciółka.

— Przepraszam... — szepnęłam, kiedy dotknęłam dłoni drzwi. — Wiktorio, przepraszam... Nie chciałam, ja... Przepraszam...

Przez chwilę chciałam spróbować się tam dostać i porozmawiać, ale odpuściłam. Chyba pierwszy raz w życiu pomyślałam, żeby poczekać aż opadną emocje.

Zrobiło mi się niedobrze z nerwów, bo prawda uderzyła mnie prosto w twarz jak pięść Sebixa w ryja emosa. Skierowałam się więc w stronę schodów na dół. Sprawa Bonnefoy stała się teraz dla mnie najmniej ważna. Najważniejsza była Wiktoria.

— Z drogi. — Usłyszałam i podniosłam głowę, by spojrzeć w spokojne czerwone tęczówki.

Szary przychlast stał na mojej drodze, a może to raczej ja stanęłam na jego? Tak czy owak siła nie do zatrzymania trafiła na przedmiot nie do ruszenia.

Hetalia Axis... World! - Tom 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz