Rozdział 22 - Pierwszy raz boli najbardziej

73 21 4
                                    

[20 września 127 – wtorek]

Obudziłam się rano w dość podłym nastroju.

Całą noc śniły mi się takie głupoty, że nawet odczuwałam ulgę, że otworzyłam oczy. Z drugiej jednak strony nawiedzała mnie ponura myśl, że od dziś zaczynałam służbę i musiałam przy Australii paradować w stroju pokojówki. Było to dla mnie bardzo upokarzające i w odmętach mojego serduszka zakiełkowało uczucie buntu rosnące z każdą upływającą sekundą.

Niech sobie Anglik w dupę wsadzi sukienkę.

Zmuszając się do wstania, bo była już godzina ósma, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w zwykły dres po domu. W lustrzanym odbiciu zauważyłam, że szramy na policzku made in Puszek goiły się bardzo ładnie, a ja z zadowoleniem pomyślałam, że taka szybka regeneracja organizmu była niezwykle przydatna.

Schodząc zamyślona na sam dół spostrzegłam, że w kuchni siedział już i Anglia, i Australia, z czego ten ostatni pochłaniał taką porcję jedzenia, że aż pomyślałam o zorganizowaniu zawodów w jedzeniu na czas między nim a mną. Obawiałam się jednak, że Anglik by poszedł wtedy z torbami.

— Dzień dobereeek! — Ziewnęłam na całą paszczę i usiadłam naprzeciw Arcia.

Widziałam, jak spojrzał na mnie, ale ja to zignorowałam. Postanowiłam się zdystansować od całej tej sprawy i sytuacji z wczoraj, skoro Brytol nie chciał podejmować tego tematu.

— Śniadanie gotowe — powiedział spokojnie Arthur, zatapiając ponownie wzrok w gazecie.

— Jett — zwróciłam się przyjaźnie do obżerającego się chłopaka — naprawdę nie możesz zostać dłużej?

— O dziesiątej mam samolot do Alfreda, odbiera mnie w Denver! — odpowiedział z pełną gębą, na co Anglik burknął:

— Nie mówi się z pełnymi ustami.

— Sorki, daddy! — Uśmiechnął się przepraszająco, na co blondyn zgniótł go wzrokiem.

Zachichotałam cicho. Polubiłam go na wizus, dodatkowo zauważyłam, że miałam z nim wiele wspólnych cech, jak obżarstwo, lekkomyślność czy nieograniczona miłość do zwierząt. A skoro o tym ostatnim mowa, to gdzie Puszek?

— Gdzie misiek? — zapytałam rozglądając się czujnie wokół.

— Śpi z moim kotem na kanapie — odparł spokojnie Anglia, a ja zanotowałam w mózgu, że kot był cały i zdrowy. — Widzę, że policzek się już goi — zauważył, a ja dotknęłam dłońmi lekko piekące miejsce.

— Tak. Taka szybka regeneracja jest świetna, dlatego nie boję się jeździć samochodem. Jak zginę to i tak się zrespawnuję. — Wzruszyłam ramionami i zauważyłam, że od rana nie widziałam Wiktorii.

— Tak, to jest świetne! — Pokiwał energicznie głową Australijczyk. — Uwielbiam pływać, a przez osy morskie zdarza mi się umrzeć tak... kilka razy na sezon, więc...

— Co? — zamrugałam. — Jak przez osy?

— Mam swoje ulubione miejsce do surfowania, a tam niestety pojawiają się ławice meduz zwane osami morskimi. To najgroźniejszy gatunek! Jeden osobnik zawiera toksynę wystarczającą do uśmiercenia sześćdziesięciu ludzi!

— To znajdź inne miejsce — powiedziałam, bo to dla mnie było logiczniejsze niż umieranie.

— Meduzy są super! Tak fajnie wychodzą między palcami stopy! — Podjarał się, a Arthur burknął:

— Jak byłem na wakacjach u niego, to wyciągałem go dwa razy z wody. I jeszcze MNIE poparzyły.

— Przeżyłeś? — spytałam go uprzejmie.

Hetalia Axis... World! - Tom 4Where stories live. Discover now