Rozdział 56 - Ewakuacja na Wschód

41 4 0
                                    

Zrobiłam wszystkim przysługę i nie pokazywałam się nikomu na oczy aż do wieczora. Był piękny i ciepły maj, więc zaszyłam się w ogródku wśród kwiatów na tyłach domu. Miałam w planach zebrać wszystkie myśli, ale pojawił się problem. Żadna moja myśl nie pojawiła się na zebraniu.

Wiedziałam, że rzadko potrafiłam wyciągnąć wnioski z tego, co ktoś mi wytknie, ale w tym co mówił Allistor, widziałam samą nagą prawdę. Całą prawdę.

I nie czułam się z tym za fajnie.

Tak właściwie, czułam się jak nic niewarty śmieć. Myślałam, że byłam silna, a popełniałam błąd za błędem. Olałam swój Naród, swoich przyjaciół, męża... Wszystko i wszystkich. I może mogłam tłumaczyć to potężnym szokiem pourazowym i traumą, ale przecież już normalnie funkcjonowałam. Poza drobnymi sytuacjami, gdzie nie wolno się było do mnie podkradać czy straszyć, ja naprawdę starałam się żyć po staremu i nawet mi się to udawało. Przynajmniej myślałam tak do tej pory.

Normalny człowiek po moich „przygodach" dawno by ze sobą skończył.

Pod wieczór, kiedy zrobiło się chłodniej, wymknęłam się z powrotem do domu, żeby zamknąć się od środka w sypialni. Z ciężkim sercem usiadłam do laptopa i załączyłam pierwszy lepszy dokument o wojnie śląsko-rosyjskiej. Próbowałam powstrzymywać wymioty, kiedy na filmie przewijały się kadry z wkraczającymi Rosjanami do Wrocławia. Przecież ja pamiętałam ten dzień doskonale, sama ich widziałam z okna pałacu prezydenckiego.

Najgorsze jednak nadeszło, kiedy przedstawione były represje mojego ludu. Nawet przez film czułam ich cierpienie i pierwszy raz od dawna pozwoliłam sobie na płacz. Nie rozumiałam okrucieństwa, które spadło na niewinnych ludzi. Nie potrafiłam wyobrazić sobie rozdzierającego serca matek bólu, gdy musiały wstawić na wywózkę w głąb Rosji wszystkie swoje dzieci od ósmego do piętnastego roku życia, oraz nie mogłam wyobrazić sobie cierpienia dzieci, którzy musieli na tę samą wywózkę przyprowadzić swoich rodziców od czterdziestego piątego roku życia. Nie zastosowanie się do rozkazu groziło śmiercią całej rodzinie.

Gwałty, rabunki, rozstrzeliwania, poniżania, głód. Cztery lata wystarczyły, żeby zniszczyć mnie, moich ludzi i moje ziemie do cna.

Ostrzelanie domu sierot w Zielonej Górze. Podpalenie szpitala onkologicznego. Rosjanie wyżywali się na cywilach. Na kobietach, dzieciach... Zdjęcia były dowodem potwornych zbrodni wojennych, do jakich się dopuścili.

To było dla mnie za dużo, moja psychika nie potrafiła pomieścić takiej ilości okrucieństwa i niesprawiedliwości. Płakałam jak dziecko nad każdym istnieniem, które straciło życie i nad każdym, które przeżyło i nosiło ten ciężar na barkach. Płakałam nad swoim losem, nad losem rodzin i jedyne, czego pragnęłam, to przytulić ich wszystkich do siebie i ochronić.

Ochronić...

Jedynym sposobem na to było wzięcie się w garść, szkolenie się i uczenie, żeby w razie kolejnej wojny nie dać się złapać.

Było dość późno, kiedy zatracona w tym wszystkim usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

— Śląsk, wszystko w porządku? — Zaniepokojony głos Arthura sprawił, że dźwignęłam głowę i zamrugałam. Byłam pełna podziwu, że nie zdemolowałam sypialni pod wpływem emocji.

— Tak — odrzekłam chrapliwie i odchrząknęłam. — A co?

— Zdaję sobie sprawę z tego, że to, co usłyszałaś na filmach i to, co zobaczyłaś, jest dla ciebie wstrząsające. — Jego spokojny głos koił mój wewnętrzny ból i zdałam sobie sprawę z tego, że wybaczyłam mu to, że nie stanął w mojej obronie. — Ale chcę, żebyś wiedziała, że ja tu jestem. Zawsze możesz na mnie liczyć, Natalia. Masz moje pełne wsparcie, tak jak u Wiktorii oraz Charlesa. My jesteśmy twoją rodziną... — dodał ciszej, a drzwi tylko jeszcze bardziej stłumiły jego głos.

Hetalia Axis... World! - Tom 4Where stories live. Discover now