Rozdział 34 - Powrót Karmy

61 24 2
                                    


To, co przerażało mnie na tej imprezie to to, że z każdą chwilą dom zapełniał się coraz bardziej. Dopiłam swój napój i mruknęłam:

— Muszę do kibla. Nie myśl o tym — dodałam do spochmurniałego mężczyzny i pocałowałam go w policzek.

Mrugnęłam do niego i uśmiechnęłam się wrednie, kiedy ruszyłam w głąb domu. Niezbyt wiedziałam, gdzie znajdowała się toaleta, więc postanowiłam uderzyć w klasyczny explor po mapie. Rozglądałam się z uwagą po gościach, ale z pewnym zaskoczeniem zauważyłam, że nigdzie nie widziałam Polski, ani Litwy. Ukrainy i Białoruś też nie było, ale o tym wiedziałam, kiedy zapytałam je o imprezę kilka dni temu na konwersacji. Wiedziałam, że to była długa i męcząca podróż do samego Denver, ale łudziłam się, że zobaczę braciszka.

Kogokolwiek...

Zawiedziona ruszyłam w stronę schodów na górę, gdzie przy balustradzie spotkałam Czechy przebraną za żeńską wersję Pennywise'a.

— Ahoj, Czechy! — Machnęłam do niej, a ona zmarszczyła czoło, gdy spojrzała w moją stronę z niechęcią. — Jak tam dostęp do morza?

— Na północnej granicy mam morze idiotów, więc sama sobie odpowiedz, Śląsk — burknęła dumnie i odeszła, a ja aż przystanęłam z wrażenia.

Ej, dobre to było!

— Szacun! — krzyknęłam za nią, bo ten tekst naprawdę mnie rozbawił, ale dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała.

Kręcąc głową wspięłam się po schodach, aż znalazłam się w końcu na górnym piętrze, gdzie było w miarę spokojnie, bo impreza odbywała się na dole. Po chwili znalazłam odpowiednie drzwi prowadzące do pokoju chwały. W sensie ten tego... odnalazłam sracz.

Zastanawiałam się, czy Ameryka faktycznie był głupi, czy po prostu zgrywał takiego, bo tekst o Hamiltonie, nawiasem mówiąc kochałam ten przedupadkowy musical, na sto procent był zamierzony, żeby uderzyć w Arthura w czułe miejsce.

Może miał taką samą taktykę jak ja co do zgrywania debila, żeby inni dali mu spokój? Jeśli tak, to osiągnął chyba najwyższy z możliwych poziomów tego skillu.

— Wypierdek mamuta... — zaklęłam cicho, kiedy myłam już ręce w porcelanowej umywalce, a następnie poprawiłam perukę oraz usta szminką.

Bosko!

Wyszłam z powrotem na korytarz i zaskoczyło mnie, że było ciemno. Widocznie Al pilnował, żeby lud rozniósł mu tylko dolną część domu, a nie cały, więc szacun ode mnie, że w ogóle o tym pomyślał.

Nagle zza komody ktoś na mnie wyskoczył, a ja widząc spaloną twarz i czerwone oczy wrzasnęłam głośno ze strachu. Machnęłam dziko rękami i wpadłam na ścianę za sobą i zjechałam po niej plecami.

Serce biło mi jak oszalałe w piersi, a ja zamarłam z otwartą buzią, kiedy idealna podróbka Freddiego Krueggera błysnęła nożami na palcach.

Typ stanął nade mną i spokojnym ruchem ściągnął maskę z głowy, a ja w półmroku poznałam rudą czuprynę.

— A-Allistor...? — pisnęłam zaskoczona, przylegając plecami do ściany.

— Nie jęcz, w łóżku jeszcze nie wylądowaliśmy. Ładny wrzask tak poza tym. Wiedziałaś, że Koszmar z Ulicy Wiązów to jeden z moich ulubionych filmów?

— P-Posrało cię?! — Wyprostowałam się jak szalona i dobyłam różdżkę.

— Ajaj — mruknął wrednie. — Rzucisz na mnie klątwę Cruciatus? Czy od razu uderzysz Avadą? — Wyszczerzył się.

Hetalia Axis... World! - Tom 4Where stories live. Discover now