Rozdział 12 | Uroczystość z niespodziankami

1 0 0
                                    


Tego ważnego dnia nie mogłam długo spać. Zerwałam się z łóżka skoro świt. Kiedy skończyłam poranną toaletę, otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej śliczną odprasowaną zieloną sukienkę. Gdy podkręcałam swoje włosy lokówką, Scarlett dopiero wstała. Nie umiałam jej zrozumieć. Jak można było w tak ważny dzień być tak spokojnym? Uśmiech nie schodził mi z twarzy od kilku godzin i nie mogłam doczekać się, aby zobaczyć równie uradowaną Mirandę.

- Daj to. Pomogę ci – powiedziała Scarlett, gdy starałam się nieudolnie upiąć włosy. Wzięła z moich rąk maleńkie wsuwki i wyciągnęła z szuflady wstążkę.

- Masz już jakiś plan związany z moją fryzurą? – uniosłam zabawnie kąciki ust, widząc jak przyjaciółka przeczesuje palcami moje loki i powoli zaczyna je upinać.

- Jasne. Nie mogę tak po prostu stać bezczynnie i patrzeć się jak męczysz się. Jesteś słabą fryzjerką – skwitowała.

- Kiedy ścięłam włosy, przestałam je upinać. Ewentualnie wiązałam w kucyka. Nigdy ich nie lubiłam.

- Według mnie są przepiękne. Nie dziwię się, że William się w tobie zakochał. Masz urodę królewny.

- Chyba Śnieżki. Jestem nienaturalnie blada – szybko zaprzeczyłam, widząc nasze odbicie.

- Niektórych facetów to kręci. Sama nie lubię się opalać. Kiedyś opalenizna kojarzyła się z ciężką pracą i tylko wyższe warstwy społeczne szczyciły się porcelanową skórą. Poza tym tak cudowne połączenie kolorystyczne oczu i włosów nie zdarza się często. Jesteś wyjątkowa. Też zawsze chciałam taka być – uśmiechnęła się, wiążąc górną partię loków.

- Przecież jesteś wyjątkowa. W życiu nie poznałam kogoś tak wyróżniającego się z tłumu.

- Tak, tylko że jest to zasługa mojego widzimisię. Farbuję włosy, maluję się, ubieram inaczej niż inni.
I wcale nie robię tego tylko po to, żeby być zauważoną. Zwyczajnie, nie patrzę na innych. Nie myślę, co o mnie powiedzą. Mam swój styl i zdanie i nikomu nic do tego. Może dlatego z nikim nie jestem.

Odwróciłam lekko głowę w jej stronę, zobaczyłam w jej oczach obojętność.

- Scarlett, ty się chyba nie przejmujesz taką błahostką? – spytałam ją, widząc jak myśli nad odpowiedzią. Nigdy w życiu nie pomyślałam o tym, że dziewczyna może mieć jakiekolwiek kompleksy.

- Może trochę. Jestem zazdrosna, że jesteś z Williamem, ale to taka zdrowa zazdrość. To takie cudowne, kiedy widzę z jaką czułością na ciebie patrzy. W życiu nie widziałam takiej miłość
u kogokolwiek. Prócz moich rodziców, ale to było bardzo dawno temu. Może po prostu w tej szkole nie znalazł się żaden chłopak, który zaakceptowałby mnie taką, jaką jestem.

- Nie znalazł się, bo żaden na ciebie nie zasłużył – wtrąciłam się szybko w jej wypowiedź. – Zobaczysz, poznasz po szkole świetnego chłopaka i będziesz wiedziała, że to ten jedyny. A ja będę świadkiem na twoim ślubie.

- A ja na twoim. Za dziesięć lat, gdy „wydorośleję", jak mawia moja mama, wrócę do swojego naturalnego koloru włosów. Albo zmienię go na czarny – odpowiedziała mi. Zobaczyłam, że znów zaczyna się uśmiechać.

- Będziesz świetnie wyglądać jako czarnowłosa. Scarlett, jaki masz naturalny kolor włosów?

- To jest moja słodka tajemnica – wyszeptała, chichocząc uroczo.

- Nie powiesz mi?

- Nikomu. Caroline męczyła mnie o to bardzo długo. Nigdy nie widziała mnie w innym kolorze, nawet na zdjęciach z dzieciństwa. Może to głupota, ale zawsze chciałam mieć taki bezsensowny sekret, coś o czym będę wiedziała tylko ja. Gotowe – rzekła, gdy skończyła wiązać kokardę na moich włosach.

Szmaragdowa KsiężniczkaWhere stories live. Discover now