Rozdział 15 | Isabelle

1 0 0
                                    


Stanęłam przed lustrem w naszym pokoju, wpatrując się w swoje odbicie. Poprawiłam kok i zaczęłam głośniej oddychać. Rozchyliłam lekko wstążkę od koszuli, która zaczęła mnie strasznie uwierać
w gardło oraz wygładziłam ponownie rękawy. Scarlett stanęła obok mnie i głośno zanosiła się śmiechem.

- Wszystko będzie w porządku. Wyglądasz dobrze. Napiszesz ten egzamin śpiewająco. Poza tym pamiętaj, że szkoła nie jest aż tak bezpiecznym miejscem jak reszta Stanów. Jeżeli nie chcesz, wcale nie musisz wracać po egzaminach.

- Ale chcę – wtrąciłam szybko. – Wolę wiedzieć, co się z wami dzieje. Obraz wojny zaczyna mnie coraz bardziej przerażać. Staram się być spokojna, ale nie potrafię. Jeszcze te Eksy... Scarlett? – zapytałam, czując jak robi mi się słabo. Nerwy dawały o sobie znać. Przyjaciółka posadziła mnie na łóżku i podała szklankę wody. Po tym poczułam się trochę lepiej.

- Nie denerwuj się. Stres nie najlepiej ci teraz zrobi. Oddychaj głęboko a wszystko będzie dobrze. Trzymam za ciebie kciuki. Za kilka lat będę mogła się chwalić, że moja najlepsza przyjaciółka jest wybitnym alchemikiem. Tylko się nie denerwuj. Sophie też zapisała się na ten termin egzaminów. Wrócicie po wszystkim do domu, trochę odpoczniecie. Potem zadecydujesz, czy chcesz wracać do szkoły. Moim zdaniem będziesz o wiele bezpieczniejsza w Summersville niż tutaj – wyrzekła cicho, kucając przy mnie i patrząc mi w oczy.

- Wolałabym tu zostać. Mark i ty, i Ama, i Marie... nie chcę was zostawiać. Dziwnie się z tym czuję. Poza tym z ojcem będę bezpieczna. Will się ukrywa, a ja powoli bez niego wariuję. Nie ma go w domu prawie tak długo jak mnie. To nie ma sensu. Zostanę w szkole. Tak będzie lepiej.

- Zastanów się nad tym jeszcze dokładnie. Życzę powodzenia. Widzimy się za dwa tygodnie – powiedziała.

Wyszłam z mieszkania i kierowałam się do sali prawnej. To w niej miałam pisać Eksy. Przed pokojem czekała też Sophie i trzech innych uczniów w tym Jeff Overland. Zdziwiło mnie to ogromnie. Byłam święcie przekonana, że w tym roku odpuścił sobie szkołę. Na korytarzach czy lekcjach trudno było go zauważyć. Nagle usłyszałam stukot szpilek dobiegający z końca korytarza. Nie wierzyłam własnym uszom. Nawet w dzień egzaminu musiała mi mącić w życiu. Po chwili zobaczyłam przed sobą Hannę
w niezmiennych czarnych kozakach i puchowej kurtce.

- No hejka młoda. Serio myślałaś, że cię zostawię w takiej chwili? – powiedziała zziajana.

- Nie mogę uwierzyć, że chciało ci się do mnie pofatygować.

- Dobra, dobra. Nie rozczulaj się. Jechałam akurat z pracy do Mimi. Mężuś wrócił, to już mnie nie potrzebuje, ale spokojnie, panuję nad sytuacją.

- Chwila, co? – zapytałam zdziwiona.

- Nie gadaj tyle, tylko się odwróć – rozkazała, po czym dostałam od niej z kolana porządnego kopa
w tyłek.
– Na szczęście – powiedziała uśmiechnięta.

- Nie powinnam dziękować.

- I dobrze. Masz jeszcze to – wypowiedziała, podając mi z kieszeni niebieski długopis z szarą, obgryzioną końcówką. – No co tak patrzysz? Talizman na szczęście. Niebieski, nowy, stary
i pożyczony. Uwierz mi, że z nim egzamin pójdzie ci śpiewająco. Znalazłam go w pudełku z rzeczami mamy i zawłaszczyłam go sobie. Sama nim pisałam swój egzamin, a wiesz jakie to trudne, gdy się ma niecałe pół promila we krwi i najsilniejszego kaca w historii szkoły?

- Słucham? – roześmiałam się, widząc uśmiech Hann.

- To historia na inny dzień, ale pamiętam, że było nieźle. I jeszcze ten tekst dyrektorki: „ Panno Shine, jestem pod wrażeniem. Jakby nie pani pisała ten egzamin! Nawet pismo jest bardziej czytelne." Dalej nie wiem, co się dokładnie wydarzyło poprzedniego dnia, ale Mimi mi wszystko opowiedziała.

Szmaragdowa KsiężniczkaWhere stories live. Discover now