22. Nowy lord Verhmar

86 9 4
                                    

Wieży z opróżnionych butelek brakowało jedynie wierzchołka. Carven z zachwytem wpatrywał się w szklaną budowlę, jakby była jego największym życiowym osiągnięciem, ściskając w dłoni ostatni element efektywnej układanki. Upił triumfalnego łyka wina — jeszcze kilka haustów i zwieńczy trzymanym naczyniem spektakularne dzieło.

Pochylił się i oparł głowę na ręce wspartej łokciem o kontuar. W skurczonym świecie odbijającym się w barwionym na ciemno szkle Carven widział osiem swoich koszmarów. Po prawej, pod ścianą, przywódca głupoty i mistrz jednych sposobów — Kieran — wytrwale umacniał swoją niepodważalną pozycję kretyna, brzękając nieudolne na lutni. Płynące spod jego palców dźwięki — nawet w stanie bliskim omdlenia po spożyciu wina z niemalże dziesięciu butelek — trudno było nazwać muzyką. Jednak Liriamowi, tańcującemu do wygrywanej melodii, nie przeszkadzał kompletny brak talentu Raumaera. Może dlatego, że dzieciak sam go nie miał, a za jego wokalny występ trubadurzy nagrodziliby go przecięciem strun głosowych.

Po lewej zaś Veiron przyciszonym głosem dyskutował z Ishardem. Blade oblicze Verhmara niczym zwierciadło duszy odbijało gnębiące go zmartwienia, skrywane za kurtyną kłamstw przed pozostałymi braćmi. W dłoni zgniatał gliniany kubek, a wzrok, jakim co rusz obrzucał Isharda, zdradzał, że momentami miał ochotę zacisnąć palce na gardle starszego mężczyzny za to, co od niego usłyszał.

Pośrodku sali karczemnej, przy okrągłym stole, Mai w parze z Gibrillem grała w „Wojny Imghmaru” przeciwko Merranowi i Adeenie. Panna Lauvelon ogłosiła się monarchą nieistniejącego królestwa, lecz jej władza była prawdziwa. Uwieszona na ramieniu Gibrilla wydawała mu polecenia i wprawnie dyrygowała podlegającym jej wojskiem pionków. Armia najstarszego Verhmara i jego małżonki kurczyła się po każdym ruchu oponentów, nieustannie przybliżając ich do nieuchronnej klęski.

Osiem osób. Osiem powodów, aby nakryć świat całunem złudzeń i oszczerstw utkanym zamroczonym winem umysłem.

Nie tak Carven wyobrażał sobie ten dzień. Otwarcie karczmy w Święto Ziemi wydawało się mu doskonałym pomysłem na obejście postawionego przez ojca żądania. Teamis nie sprecyzował, gdzie i jak Verhmarowie mieli się spotkać. Określił tylko datę. Nie musieli więc zasiadać w tym dniu przy jednym stole, w jednym miejscu, pod jednym dachem. Wystarczyło, by wszyscy znaleźli się w Edreshu, razem, a jednocześnie osobno, oddzieleni drogą i połową lasu. Carven nie bez powodu upatrzył sobie ulokowany na uboczu budynek, położony na obrzeżach Ydrannu — największego miasta Edreshu. Nie zależało mu na przyciągnięciu klienteli ani zdobyciu przychylność okolicznych mieszkańców, lecz spokoju, odosobnionym zakątku, w którym będzie mógł swobodnie pić irienn za darmo. Nie przewidział tylko, że rodzeństwo podąży za nim niczym sfora rozwydrzonych ogarów za swoją zdobyczą i zniweczy jego zbudowany podstępem plan.

Wlał do ust resztki wina i z hukiem odstawił pustą butelkę na ladę. Podniósł się niezgrabnie. Jego ciało było dziwnie ciężkie, powolne i oporne na przekazywane rozkazy. Wierna przyjaciółka Carvena — podłoga — dawno tak żarliwie i natrętnie nie przywoływała go do siebie. Musiał podeprzeć się kontuaru, by oprzeć się pokusie zatracania w ramionach kojącej bezwładności. Najpierw skończy tę cholerną wieżę!

Zacisnął powieki. Za kurtyną ciemności świat wciąż zdawał się wirować w niepohamowanym tańcu na granicy świadomości. Mrok perzyną spokoju otaczał umysł Verhmara, a towarzysząca mu kojąca cisza obiecywała niezakłócony wypoczynek. Carven nie wiedział, jak długo tak stał, skrępowany własną niemocą, czy minęła chwila, czy cała wieczność, lecz zdążył zapomnieć, co właściwie chciał zrobić.

Zmusił się do otwarcia oczu. Niezbyt przytomnym wzrokiem zmierzył postać, stojącą po przeciwnej stronie kontuaru. Nie od razu zrozumiał, na kogo patrzył, chociaż bawełnianą, obcisłą sukienkę z rozcięciem mogła nosić tylko jedna osoba w tym pomieszczeniu. Kreacja, mimo że prosta, pozbawiona ozdób, a nawet głębokiego dekoltu, zmysłowo podkreślała zgrabną sylwetkę dziewczyny. Wargi Carvena rozciągnęły się w leniwym uśmiechu. Taki widok zawsze chciałby oglądać zaraz po wybudzeniu.

Traitor's OathWhere stories live. Discover now