9. Zawieszona na sznurkach marionetka

188 32 106
                                    

Na oświetlonym słonecznym blaskiem placu handlowym tłoczyło się chyba całe miasto. Carven wiedział, że nie było to możliwe — w końcu stolica Faswneshu była najgęściej zaludnioną miejscowością w całym państwie — ale i tak nie mógł wyzbyć się wrażenia, iż na jego drodze stali wszyscy mieszkańcy Artengen. W parach, a nawet całymi rodzinami, nieśpiesznie spacerowali po wybrukowanym targowisku, oglądając towary rozłożone na stojących w równoległych rzędach kramach. Uśmiechnięci i uprzejmi rozmawiali między sobą niczym serdeczni przyjaciele, wymieniali się spostrzeżeniami i głośno zachwalali tutejsze wyroby, pomimo że sami niczego nie kupowali.

Kramarze jednak nie mogli narzekać na brak zainteresowania. Przyjezdni ochoczo trwonili niebotyczne sumy pieniędzy na bezużyteczne, tandetne przedmioty i własne zachcianki, kupując zupełnie niepotrzebne produkty za praktycznie dwa razy wyższą niż zwykle cenę. Carven, wychowując się w kupieckiej rodzinie, doskonale znał stosowane przez nich utarte praktyki i zmyślne sposoby na oszukiwanie naiwnych klientów. Dlatego nigdy sam z własnej i nieprzymuszonej woli nie odwiedzał tłocznych bazarów w dni, w których pobliżu odbywały się niecodzienne, sławetne wydarzenia.

A jednak tam był.

Palce zaciskające się na jego nadgarstku jak żelazne kajdany nie pozostawiały mu wyboru i nie pozwalały zawrócić. Mai z zadziwiającą siłą i równie niezwykłym uporem ciągnęła go przez tłum, zgrabnie niczym baletnica lawirując między ludźmi. Carven nie miał w sobie ani tyle gracji, ani cierpliwości, by unikać stojących na jego drodze przeszkód, więc przejście torował sobie własnym ciałem i łokciem. W odwecie czasem ktoś go szturchnął, lecz znacznie częściej odpowiadał jedynie prostackim wyzwiskiem i szybko zapominał o całym incydencie.

Młody Verhmar zupełnie nie zwracał na nikogo uwagi, nie odpowiadał na niczyje obelgi ani nawet nie uraczał pobłażliwym spojrzeniem. Wzrok miał nieruchomo utkwiony w idącej przed nim dziewczynie. Dopasowany gorset sukienki zmysłowo podkreślał jej kształtną sylwetkę. Złote niczym dojrzały kłos zboża włosy, związane w długi warkocz, poruszający się zgodnie z ruchem bioder Mai, nie przysłaniały Carvenowi widoku na jej talię. Bez skrępowania obserwował ponętne ruchy jej ciała, ukrytego jedynie pod warstwą zwiewnego materiału.

Jedynie i aż.

Mai, mimo że od pięciu dni nieustannie znajdowała się tuż obok, była dla Carvena nieosiągalna. Lord Lauvelon — niezbyt entuzjastycznie nastawiony do ich wspólnego wyjazdu, choć cała podróż była jego pomysłem — niechętnie przekazał Verhmarowi córkę pod opiekę, jednocześnie zastrzegając, że każde minimalnie nagięcie wytyczonych arbitralnych zasad rozwiąże zawartą za pośrednictwem Kierana umowę. Jeśli Carven miał typować między złotem a dziewczyną, wybór był dla niego oczywisty. Mai zdawała się jednak tego nie rozumieć. Nie obchodziło jej, co zadecydował lord Lauvelon. Powtarzała, że sama będzie decydowała o swoim życiu i wytrwale tego się trzymała, umyślnie postępując wbrew woli ojca. Już w dniu, w którym Verhmar ją poznał na Festiwalu Zwycięzców, przekonał się, iż to nie on pogrywał z panną Lauvelon, tylko ona z nim.

— Spójrz tutaj! — zawołała radośnie Mai, wskazując na stoisko pełne świecidełek. Mieniące się w refleksach słońca złoto aż raziło w oczy. — Czyż to nie piękne?

— Piękne, dopóki nie muszę za to płacić — odparł beznamiętnie Carven. Mai nagminnie zdarzało się rozporządzać jego pieniędzmi, jakby były ich wspólną własnością, a oni sami zostali małżeństwem.

Dziewczyna beztrosko roześmiała się w odpowiedzi i z typowym dla niej entuzjazmem zaczęła przeglądać wyłożone na ladzie błyskotki. Wciąż trzymała Verhmara za rękę, jakby obawiała się, że jej ucieknie, drugą zaś dłonią sięgała po biżuterię i oglądała ją w blasku słońca. Wiszący na jej szyi delikatny, złoty łańcuszek — jeden z wielu, jakie przechowywała w szkatułce — był więcej wart niż cały ten kram z jego towarem, ale Mai nie przeszkadzało to w zachwycaniu się nad oferowanymi wyrobami.

Traitor's OathWhere stories live. Discover now