Chapter 17.

1K 53 12
                                    

-Alice...-Dziewczyna usłyszała cichy szept Justina,który starał się ją dobudzić. Otworzyła mozolnie oczy i zerknęła na niego. Była w aucie. I nagle przypomniała sobie wszystko,a umysł wypełniła jej jedna myśl.

Co za porażka.

Siedziała cicho do momentu,kiedy chłopak uśmiechnął się ciepło,a jego czekoladowe oczy przepełniła troska i uprzejmość,którą kiedyś zwykła u niego dostrzegać. Do którego wieku się przeniosła?-Pomyślała,po czym potrząsnęła głową,gdy drzwi od jej strony otworzyły się,a pierwszą rzeczą,którą dostrzegła była dłoń Justina wyciągnięta w jej stronę. 

-Chodź, chciałbym ci coś pokazać.-Powiedział cicho,jakby wciąż bał się,że śpi i uchwycił jej zgrabną,delikatną rękę i pomógł wysiąść z samochodu.  Alice westchnęła z zachwytem,ponieważ dopiero teraz dostrzegła krajobraz,który rozciągał się przed nią. 

-Gdzie jesteśmy?-Zapytała odchrząkując zaspany głos i zmrużyła oczy,jakby ten widok zaczął ją boleć. Było tak pięknie. Stali nad małym jeziorkiem,które przypominało dół z wodą,ale mimo to woda w nim była czysta i przejrzysta,a otaczający ją miękki piasek i łany zielonej trawy,kołyszące się w rytm delikatnego poduchu wiatru były niczym widok z rajskich pastwisk.

-Zdaje się,jakbyśmy wylądowali we śnie prawda?-Justin uniósł brwi z dyskretnym uśmiechem na twarzy,choć nie wydawał się być szczęśliwy.

Alice tylko skinęła głową,napawając się tym boskim widokiem,a ogromny rumieniec wypełznął na jej policzki,kiedy zorientowała się,że chłopak wciąż trzyma ją za rękę. Nie mogła się powstrzymać,by przyjżeć mu się z zachłannością. Tak dawno go nie widziała,nie licząc kłótni,ale one nie miały znaczenia. Dyskretnie przesunęła spojrzeniem po jego ciele,mierząc go od stóp do głów. Miał na sobie białe buty firmy adidas, granatowe opinające się na łydkach jeansy i czarny sweterek,który miło i zachęcająco naciągał się równomiernie na umięśnionych partiach jego ciała. Następnie powędrowała odrobinę wyżej,by przyjrzeć się wyrazowi jego nieskazitelnej twarzy. Pełne,delikatnie różowe usta były wilgotne,a karmelowe włosy tak dobrze ustawione teraz rozwiewały się na boki,chulając wraz z wiatrem. Kilka kosmyków opadło mu na czoło,przykuwając uwagę do czekoladowych,głębokich oczu okrytych gęstym pióropuszem rzęs,których cienie przeniosły się na policzki. Alice dostrzegła malutki pieprzyk w kąciku jego lewego oka i uśmiechnęła się na ten widok. Westchnęła głęboko i pozwoliła jeszcze raz spojrzeć w jego oczy,które utkwione były gdzieś w tafli spokojnej wody. 

Był smutny.

Justin był okropnie przygnębiony. Jedno,czego naprawdę rodzice ją nauczyli to dostrzegać uczucia za pomocą spojrzenia. ,,Pamiętaj córeczko"-Słyszała słowa matki,która mówiła do niej,gdy miała zaledwie pięć lat. ,,Ludzie...ludzie mogą być szczęśliwi,ale czasami wcale tak nie jest. To tak,jakby kłamali bez pomocy słów...ale pamiętaj. Prawdę zawsze znajdziesz w ich oczach."-Te kilka zdań rozbłysło teraz w jej umyśle,gdy patrzyła na Justina pogrążonego w swoim świecie.

Świecie wspomnień.

-Justin?-Zapytała gładko i lekko,by niepotrzebnie go nie denerwować. Chłopak jedynie przeniósł na nią wzrok,po czym uśmiechnął się leniwie i zacisnął mocniej swoją dłoń na jej.-O czym myślisz?-Dodała mniej pewnie. Serce zaczęło bić jej szybciej,kiedy wsłuchiwała się w ciszę,myśląć,że wyszła na idiotkę,ale Justin przerwał jej te rozmyślania.

-O mamie.-Powiedział smutno. 

Alice nie wiedziała,co ma myśleć. Przecież...to nie miało sensu. Nawet nie wiedziała,o co ma spytać,by dowiedzieć się czegokolwiek więcej.

-Przyjeżdżałem tu z rodzicami,kiedy byłem jeszcze mały...-Westchnął i oblizał usta,po czym zacisnął je w cienką linię podobnie jak oczy.

-Nadal możecie tu przyjeżdżać.-Alice starała się go pocieszyć,bo w końcu co takiego mogło im przeszkodzić,by tu nie wracać? To naprawdę piękne miejsce.-Pomyślała.

-Nie, to nie to samo. Nie przyjeżdżamy tu odkąd...-Zawahał się,patrząc na nią i pochłaniając obraz jej błękitnych oczu,kontrastujących z ciemnymi włosami.

-Odkąd zaczęły się twoje problemy?-Zapytała,czując się coraz mniej pewnie.

Justin westchnął,ale jego ciało się napięło.

-W pewnym sensie tak...

-To przez jazz?-Zapytała,choć czuła,że posuwa się za daleko. Mimo to tak bardzo chciała go pocieszyć,chciała go poznać głębiej. Wiedzieć więcej niż pozostali, zobaczyć,co tak naprawdę ukrywa. Dlaczego boi się otworzyć na coś głębszego niż tylko przelotne romanse.

Pokręcił przecząco głową.

-To...przestaliśmy tu jeździć,kiedy mama zmarła...-Poczuła,jak jego dłoń robi się chłodniejsza,a twarz wymalowuje grymas małego chłopczyka,która nadal czuje się zagubiony i nie potrafi pogodzić się z tym,co właściwie się stało.

Ale jego matka żyje. O czym on mówi?

-Przecież widziałam twoją mamę...wtedy na urodzinach mojej....

-Nie.-Justin niemal wybuchł śmiechem,ale z drwiącym tonem.-To moja macocha. Całkowicie zakręciła ojcu w głowie...-Westchnął.-Wtedy naprawdę zacząłem robić te wszystkie głupoty,tuż po jej wypadku,kiedy ja nie mogłem dojść do siebie on już wtedy...-Zacisnął mocno usta i przeniósł z powrotem wzrok na chłodną taflę wody.-On już wtedy planował ślub z nią.-Ostatnie słowo podkreślił z goryczą i obrzydzeniem.

Alice stała cicho i tylko mocniej ścinęła jemu dłoń. Po co miała mówić,że jej przykro? Pewnie nie raz to już słyszał,a te słowa i tak nie pomogą.

-Myślałam,że to wszystko się zaczęło...opowiadałeś mi historię z tą dziewczyną...

Kolejny kpiący śmiech.

-Naprawdę sądziłaś,że byłbym wstanie być takim zwierzęciem i zrobić coś takiego? Mój ojciec kazał mi to rozpowiadać,żeby nie wyszło kim on naprawdę jest. Przecież jego reputacja całkowicie podupadłaby,gdyby ludzie dowiedzieli się,że przez jego romans i nową partnerkę jego własny syn pogrążył się w czymś takim...-Przełknął głośno ślinę.-W udawaniu,że się żyje.

Ali poczuła,jak łzy cisną jej się do oczu. Naprawdę sądziła,że to zrobił. Tak źle go oceniała. Ten chłopak radził sobie z wieloma rzeczami,ale nigdy nie myślała,że mogło mu być tak ciężko. Obkrążyłą jego sylwetkę i stanęła przed nim uśmiechając się delikatnie,po czym oparła głowę o jego klatkę piersiową. Przez chwilę czuła,że jego ciało nadal jest napięte,ale po chwili się rozluźnia,a w kolejnym momencie jego dłonie już czule obejmowały jej ciało.

-Nie wiedziałam...-Powiedziała w jego miękki sweter.

-Nie mogłaś.-Głos Justina był schrypnięty,ale przepełniony szczerośnią i zrozumieniem.-Ważne,że już teraz wiesz.

-Czy ktoś jeszcze o tym wie?-Zapytała miękko.

-Nie.

-Dlaczego mi o tym powiedziałeś?-Uniosła głowę,by móc na niego spojrzeć. Jego czekoladowe oczy błądziły gdzieś po jej twarzy.

-Bo wkońcu zrozumiałem,że jesteś tego warta.

Alice zadrżała na całym ciele,kiedy jego gorące,pełne usta dotknęły z czułością jej warg i teraz była pewna,że ten pocałunek jest tak szczery,jak żaden inny,który wcześniej jej podarował.

-A co będzie z nami?-Udawała spokój,ale ton jej głosu ją zdradził.

-Chyba musimy przez pewien czas to ukrywać. Później coś wymyślimy.-Uśmiechnął się szeroko, pierwszy raz odkąd tu przyjechali. Ali poczuła jak jej ciało wypełnia się ciepłem po same opuszki palców.-Teraz chodźmy,jeszcze nie jest tak późno,by odwieźć cię domu,a ty zdążyłaś już wytrzeźwieć.-Potarł z czułością jej policzek,kiedy skinęła głową.

-Tylko musisz zaparkować tak,by moja mama nie zauważyła twojego auta.-Wywróciła komicznie oczami.

-Jasne.-Mrugnął do niej okiem z tym swoim zalotnym uśmiechem

Never fall in love // Nigdy się nie zakochuj.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz