Alice spojrzała na niego z zaintrygowaną,pełną pożądania miną. Przesunęła dłonią po jego policzku,a on jakby zareagował na ten dotyk każdą komórką swojego ciała.
-Wybacz.-Mruknęła i wróciła biegiem do domu,nie oglądając się za siebie.
Rzuciła się na łóżko,krzycząc w poduszkę. ,,Pierdol to. Tak,jak on ci kazał. Pierdol go." Głos w jej świadomości był coraz wyraźniejszy,głębszy,aż drzwi do pokoju uchyliły się.
-Daj mi spokój mamo.-Warknęła,czując złość. Kiedy nikt nie odpowiadał odwróciła i się i cofnęła na łóżku,jak główna bohaterka horroru,uciekająca przed mordercą.-Justin!?
Chłopak odwrócił się za siebie.
-Nie widzę nikogo innego.-Uśmiechnął się łobuzerko,zamykając drzwi.
-Jak ty tu? Co? Ale...jak!?-Potrząsnęła zdziwiona głową w niezrozumieniu.-Moja matka cię wpuściła?-Otworzyła szeroko oczy,niczym skrzat,czający się na pierścień Frodo.
-Alice,Alice,Alice.-Cmoknął trzy razy,kręcąc głową.-Ile razy mam ci jeszcze powtarzać,byś zrozumiała,że zawszę,powtarzam ,ale to zawsze dostaję to,czego chcę?-Jego chłonące jej ciało oczy wpatrywały się w nią z intrygą.
-Daruj sobie. Nie mam ochoty na seks.-Syknęła przez zęby.
-Nie chcę seksu.-Mruknął.
-Więc czego chcesz?
-Chcę ciebie.
-Mówiłam nie chcę...-Nie dokończyła,kiedy jej przerwał.
-Żadnego seksu.-Odparł dziwnie głębokim głosem.
-Więc czego potrzebujesz?
-To lepsze określenie ,,potrzebować".-Usiadł na krawędzi jej łóżka,patrząc na nią nieustannie.
-Powiesz wreszcie,czego ode mnie chcesz?-Warknęła,nie rozumiejąc.
-Już mówiłem. Chcę ciebie.-Oblizał usta,zatrzymując wargi wessane do środka,pieszcząc je koniuszkiem języka.
-Ale...-Potrząsnęła głową.-Nie wiem o co ci już kurwa chodzi!-Wyrzuciła ręce w powietrze,poddając się.
-Pragnę...-Urwał swym schrypniętym,jakże miękkim głosem.-Tego.-Przejechał dłonią swobodnie,ale z czułością po jej biodrze,jadąc w górę,aż do ramion. Dotykał ją powoli,drażniąc włoski na jej ciele,wywołując gęsią skórkę i pieczenie,pożądanie,które było prawie nie do wytrzymania. Wpatrywała się w niego ze zdumieniem i zastanawiała ile czasu minęło odkąd weszła do pokoju. Pół godziny? Może nawet nie.
Zerknęła na jego zmrużone oczy i zrozumiała. Był zjarany jak ostatnia cipa,ale taki...inny.
-Czemu to robisz?-Uniosła brwi.
-Nie podoba ci się?
-Nie o tym mówię.
-Więc o czym?-Zaśmiał się nagle ni stąd ni z owąd,jakby po chwili zapominając,że w ogóle to zrobił. To było chore. Jazz najwyraźniej mu nie służył w dużych ilościach,więc ciekawe,co takiego odpierdolił,że rodzice mają do niego wyrzuty.
-Spizgałeś się jak świnia.-Zachichotała,widząc jego zdziwioną minę.
-Bo mam do tego kurwa prawo? Czemu ty masz jakiś problem? Jak wszyscy! Wpieprzasz tę durną gadkę niepotrzebnie.
Jego nagły wybuch zaskoczył Alice i zrozumiała,że jest nieobliczalny. Odsunęła się lekko,a on westchnął głęboko.
-Przepraszam.-Wycedził.-Nie wiem,nie kontroluję tego. To trudne.-Wypuścił głośno powietrze.
-Co jest takie trudne?-Spojrzała na niego uważnie. Był jakby nieobecny. Taki...przygnębiony.
Zamiast odpowiedzi zaśmiał się jedynie głośno.
-Justin!
Brak odpowiedzi.
-Barkler?-Zaczęła się stresować,kiedy wbił spojrzenie w podłogę i nic nie mówił.
-Green!-Wrzasnęła,a on podniósł wzrok.
-Co jest? Masz jakieś zioło?
O-Mój-Boże.-Pomyślała i złapała się za głowę,chichocząc. Jakiekolwiek miał myśli to ulotniły się szybko. Zaśmiała się głośno,ale spoważniała,widząc jego sfrustrowaną minę.
-Dlaczego palisz jazz?
Justin zmrużył oczy.
-Chcesz znać moją historię?-Uniósł brew,jakby wracając do rzeczywistości.
-Chcę.
-Więc słuchaj uważnie...
_________________
Dziękuję,że czytacie <3 To wiele znaczy ;* Proszę byście zostawiali coś po sobie,bo to wznosi wtedy opowiadanie na wyższą sferę ;* Miłego dnia.
YOU ARE READING
Never fall in love // Nigdy się nie zakochuj.
FanfictionHistoria dwójki nastolatków Justina i Alice, którzy przypadkowo się poznają i nie mają pojęcia w jakim kierunku zmierza ich znajomość. Green, bo tak na niego mówią, jest chłopakiem bez zasad i zawsze dostaje to, czego pragnie, a tym razem Ali staje...