❤ Wizyta.

1.1K 83 25
                                    

– Kurwa – syknął i w biegu wyciągnął ręce spod sukienki Alice, która stała teraz oniemiała, oszołomiona i rozpalona do granic możliwości. Szybko jednak odzyskała świadomość i w pośpiechu zaczęła szukać jego kurtki, gdy do środka weszły ich matki.

– Justin, synku. Jesteś gotowy? – Pani Barkler uśmiechnęła się szeroko, a jej czekoladowe, lekko pijane oczy spoczęły na zakłopotanej twarzy chłopaka. Melodyjny śmiech roztopił chłód panujący w garderobie, którego Ali wcześniej nie odczuła, ponieważ chłopak z perfekcją podkręcił tą niską temperaturę.

– Twoja kurtka. – Zacisnęła usta i doprowadziła włosy do porządku.

– Dzięki – odchrząknął i przeczesał dłonią pomiętą koszulę. Podszedł do dziewczyny nieco bliżej i musnął ustami jej ucho, szepcąc do niego cicho: – Obiecuję, że do tego wrócimy. – Uśmiechnął się szeroko, gdy obie kobiety zachichotały, widząc tą bliskość pomiędzy swoimi dziećmi. Alice zesztywniała i poczerwieniała, choć z drugiej strony naprawdę miała ochotę mu przyrżnąć. Był zbyt seksowny. Teraz rozumiała, że musiała trzymać się od niego jak najdalej, by utrzymać swoje dziewictwo w nienaruszonym stanie.

Nie będzie łatwo.

***

Kolejny dzień zdawał się być jeszcze bardziej gorący niż poprzedni, ale to nie przeszkadzało Ali ani trochę. Uwielbiała upały, aczkolwiek teraz kojarzyły jej się tylko z gorącem, które czuła zeszłego wieczoru i z każdą sekundą zaczynała nienawidzić tej pogody jeszcze bardziej. Wstała dość późno, bo było już po południu, więc nie marnując czasu postanowiła zejść na dół i zjeść ,,śniadanie". Jej brzoskwiniowa, śliska koszula nocna odkrywała smukłe, opalone nogi, które lśniły prawie tak, jak jej materiał. Długie włosy związała w kok, by nie przeszkadzały jej przy jedzeniu i wpierw nalała sobie soku pomarańczowego. Pijąc go, oparła łokieć na chłodnym blacie. Zerwała się szybko, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.

– Kto tam? – zapytała, unosząc brwi do góry, zanim podjęła decyzję o otworzeniu zamka.

– Właściciel twojego słodkiego tyłka. – Ciepły, głęboki, melodyjny głos rozbrzmiał zza drzwi. Po co on do niej przylazł? Wiedziała tylko, że nie mogła go zobaczyć, bo nie poradziłaby sobie z emocjami narastającymi w dolnych partiach jej ciała.

– Nie ma mnie w domu – powiedziała oschle i skrzyżowała ramiona na piersi. Na zewnątrz zapanowała długa, krępująca cisza. Wreszcie przerwał ją zdumiony głos.

– To jakiś żart? – Zaśmiał się w szoku. Jak mogła odpowiedzieć, że nie ma jej w domu, mówiąc to o samej sobie? Pokręcił w rozbawieniu głową.

– Nie, to nie żart. Po co tu przylazłeś? – Przełknęła głośno ślinę, bo ciekawość zaczęła zżerać ją od środka.

– Mówiłem ci już, że jeśli czegoś chcę, to dostaję to. – Nawet przez drzwi mogła wyczuć ten cwany uśmieszek. Serce zabiło jej mocniej.

– Nie jestem twoją własnością, więc nie marnuj czasu i idź już sobie. – Westchnęła najgłośniej jak tylko potrafiła, by dobrze ją usłyszał. Niestety na marne.

– Dobra, żartowałem. Mama chciała, bym przyniósł wam szarlotkę w podziękowaniu za wczorajszy wieczór. – Chwila ciszy. – Otworzysz w końcu te pieprzone drzwi? – Był mocno poirytowany tym wyczekiwaniem. Alice westchnęła głęboko i chwyciła za uchwyt, przekręcając go i odblokowując zamek. Ostre światło dnia wdarło się do salonu, a w progu stanął boski, młody Barkler. Gdyby sama miała penisa, to on również by teraz stanął.

Przełknęła ślinę i poczuła, że wpuszczenie go do środka było złym pomysłem. Okulary słoneczne nasunął na roztargnioną, karmelową grzywkę. Jego pełne, wilgotne usta połyskiwały w promieniach słońca. Wyglądał całkiem inaczej niż wczoraj. Miał na sobie ciemne, granatowe jeansy, białą koszulkę, a na niej cienką, zieloną, rozpinaną bluzę z podwiniętymi po łokcie rękawami. Alice poczuła jak jej żołądek zaplatał supeł na suple.

– Gdzie to ciasto? – wydukała sylabami, nie będąc w stanie się opanować. Nagle poczerwieniała, gdy spostrzegła, że wciąż miała na sobie koszulę nocną. Prędko zakryła piersi dłońmi.

– Jakie ciasto? – Uśmiechnął się szeroko, odsłaniając biel swoich zębów i zamknął za sobą drzwi. – Miałem przecież ochotę na coś zupełnie innego. – Zacisnął usta i rozebrał ją płonącym spojrzeniem.

_____________
Mam nadzieję, że się podobało!
Jeśli tak, proszę o udostępnienie i gwiazdkę!
Zapraszam do kolejnego rozdziału!
Dziękuję :)

Never fall in love // Nigdy się nie zakochuj.Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora