Chapter 22.

77 1 0
                                    

Na początku chciałam podziękować tym, którzy po (naprawdę nie wierzę, że to mówię) prawie pięciu latach mojej nieobecności wciąż tu są, by dowiedzieć się, co wydarzyło się w życiu głównych bohaterów. Już wcześniej obiecałam, że kiedyś tu wrócę i jestem. Szkoda tylko, że odzyskanie hasła zajęło mi dość sporo czasu. Mój styl pisania może się różnić o wiele od tego z kilku lat wstecz, więc mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.

Zaczynajmy! :)

___________________________________

Słońce zdążyło już dawno zajść za horyzont i teraz droga wydawała się o wiele dłuższa i bardziej żmudna. Alice wciąż siedziała w aucie z Justinem, kierując się w stronę coraz bliższego im Las Vegas, choć dokładnie nie wiedziała sama, ile tak naprawdę miała zająć podróż. Włosy sięgające do pasa musiała mieć przewieszone przez jej ramiona tak, by spływały falami po jej jędrnych piersiach. W innym wypadku szarpała za nie, za każdym razem siadając na nich obolałą od ciągnącej się w nieskończoność jazdy pupą.

- Daleko jeszcze? - zapytała sennym głosem.

- Do Las Vegas? Z dobre jedenaście godzin - odparł entuzjastycznie.

- Zdążyłam zapomnieć jak daleko od tego miasta znajduje się południowa Dakota - mruknęła i skierowała spojrzenie swoich błękitnych oczu gdzieś w dal.

Justin ukradkiem zerknął na dziewczynę siedzącą tuż obok niego i położył jej dłoń na udzie.

- Zawsze możemy zatrzymać się na poboczu i trochę zabawić, jeśli to cię rozchmurzy. - Uśmiechnął się lubieżnie.

Alice pokręciła w niedowierzaniu głową.

- Seks nie jest odpowiedzią na wszystko, Justin - burknęła i bez żadnych emocji przyglądała się temu, jak chłopak zsunął swą dłoń z jej nogi.

- Chyba nie zaczynasz mieć wątpliwości? - Wlepił swoje słodkie jak karmel spojrzenie w jej kruchą sylwetkę.

- Nawet, jeśli, to co? Zatrzymasz się i mnie wysadzisz, czy każesz mi wyskoczyć z wciąż jadącego auta?

- Jeny, co cię ugryzło? - Ściągnął brwi w braku zrozumienia.

- Może im dłużej siedzę w tym samochodzie, to tym bardziej zaczynam sądzić, że to był głupi pomysł! - Złapała się za głowę. - Boże, co ja sobie myślałam... - mruknęła bardziej do siebie niż do niego.

- Oh, wow - parsknął sarkastycznie. - Świetnie, że wspomniałaś o tym teraz, gdy jesteśmy już w drodze ponad sześć pieprzonych godzin!

- Przestań na mnie klnąć - powiedziała szorstkim głosem. Wyprawa z Justinem i ucieczka niczym z filmu była z pewnością wielkim, pochopnym błędem, który popełniła.

Znała go przecież tylko miesiąc i dopiero co zaczęli ze sobą być.

Jeśli w ogóle był to związek.

Nagle wszystko wydało jej się takie szczenięce i nie na miejscu. Co prawda, był nieziemsko przystojny. Zerknęła w jego stronę, by się mu lepiej przyjrzeć i upewnić, że naprawdę wygląda aż tak dobrze, jak tego wieczoru, gdy go poznała.

Tak. Wciąż był kurewsko seksowny.

Mimo wszystko nie mogła liczyć na to, że będzie taki całe życie. Musiała oprzeć swoje decyzje na czymś innym. Na czymś o wiele silniejszym, a do tej pory nie łączyło ich nic takiego, z wyjątkiem kilku rzeczy, które powiedzieli sobie nawzajem i nikomu innemu.

- Zawróć auto - powiedziała stanowczym tonem.

- Co? - Wytrzeszczył na nią oczy w ogóle nie patrząc w tym momencie na drogę.

- Wracamy. - Wiedziała, że będzie zły. Ba, wściekły.

- Chyba sobie jaja robisz. - Zacisnął palce na kierownicy tak mocno, że jego knykcie aż pobielały.

- Nie, nie żartuję. - Alice poczuła jak wnętrzności pełzną jej do góry przez gardło i przełyk, kiedy gwałtownie zahamowali, bo Justin stwierdził, że tak będzie najlepiej, bo przecież nie można było spokojnie zjechać na pobocze. - Zwariowałeś!? - wrzasnęła. - Chcesz nas zabić!?

- Chcę zrobić coś innego - powiedział to bardzo głębokim i ochrypłym głosem, który wzbierał u niego czasami, gdy naprawdę się napalił.

Bez zastanowienia włączył światła awaryjne i wsunął smukłą dłoń pod jej stanik, który ciasno opinał się na jej jędrnych piersiach.

- Przestań... - mruknęła, starając się go odepchnąć, choć jej ciało prosiło o coś zupełnie odwrotnego. - Nie możemy tak...

- Dlaczego nie? Już robiliśmy to w aucie - wyszeptał do jej ucha, lekko je przygryzając.

- Jesteśmy na środku autostrady! - wrzasnęła.

- Okej - dodał oddychając płytko i natychmiast usadowił się z powrotem na siedzeniu kierowcy.

- Co robisz? - zapytała marszcząc czoło.

- Zjeżdżam na pobocze.

- Chyba nie będziemy...

- Oj tak. - Wyszczerzył rząd prostych, białych zębów w wygłodniałym uśmiechu. - Mam zamiar wziąć się w aucie. Tu i teraz.

- Ale...

- Przestań marudzić - dodał, oblizując rozpalone ekscytacją usta. - Wiem, że tego chcesz.

Nie był w błędzie.

Chciała tego w tym momencie bardziej niż wszystkiego innego na ziemi. Chciała jego twardej męskości, by wyswobodziła się z ciasnego materiału jeansów i wślizgnęła się w jeszcze ciaśniejszy otwór jej waginy.

- Ale zaraz po tym wracamy do domu. - Zwęziła oczy w dwie kreski nie dając za wygraną.

- Okej - odparł. - Jeśli po tym, co zaraz z tobą zrobię w ogóle będziesz chciała wracać - powiedział to i chwycił za pasek swych spodni.

_________________________

Mam nadzieję, że po tak długiej przerwie wciąż brzmi to okej i jesteście zadowoleni.

Niedługo kolejna część! :)
Tymczasem, zapraszam na mojego drugiego wattpada DariaBacza97 na powieść fantasy pt. Dzieci Śmierci
Są już 3 części!!

Never fall in love // Nigdy się nie zakochuj.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz