Chapter 9.

892 72 13
                                    

-Uziemiona?-Alice przełknęła ślinę z trudem i powędrowała do swojego pokoju,wiedząc,że nie ma na co liczyć. Było i tak późno,więc przebrała się w piżamę i pogrążyła w głębokim śnie.

Kolejny dzień był trochę pochmurny,a gdy uchyliła okno poczuła chłodny wiatr,rozdmuchujący jej włoski na rękach. Czy jeśli coś się psuje to pogoda też musi? Westchnęła i usłyszała swoje imię,wykrzyknięte przez matkę. Zbiegła na dół i stanęła zdezorientowana w progu.

-Alice.-Jej matka miała głęboki,surowy ton.

-Tak mamo?-Zamrugała oczami jeszcze śpiąca.

-Czy ty wczoraj spędziłaś wieczór z Justinem Barklerem?-Uniosła pytająco brew i karcąco zmrużyła oczy.

-Em...-Ali nie wiedziała,o co chodzi i bała się udzielić odpowiedzi,ale właśnie to zrobiła.

-Zwariowałaś?!-Jej matka wrzasnęła.

Świetnie! Ten dzień zapowiada się wspaniale!

-A co ja takiego zrobiłam? Przecież to chłopak jak każdy inny.-Wywróciła oczami,chociaż dobrze wiedziała,że tak nie jest. Justin to całkiem nowatorska wersja jakiegokolwiek chłopaka XXI wieku. Tylko,że o wiele lepsza.

-Nie,to nie jest chłopak jak każdy inny.-Jej matka usiadła na obiciu kanapy i westchnęła głęboko.-To syn mojej przyjaciółki. Co jeśli pokłócisz się z Justinem? Wiadomo,że każda matka stanie w obronie swojego dziecka i wtedy ja będę musiała urwać kontakt z jego mamą?

-Ale..-Alice starała się bronić.

-Żadnego ale! Na dodatek paliłaś marihuanę! Co,gdyby jego rodzice się o tym dowiedzieli? Uznaliby,że źle cię wychowaliśmy z twoim ojcem. Nie liczysz się z nami.-Jej policzki nabrały purpurowy kolor.

-Wydaje mi się,że już wiedzą.-Wymamrotała.

-Co takiego!?-Jej matka prawie nie zemdlała,gdy już nabrała koloru pergaminu.

-Nic. Nigdy mi nie ufacie. Myślisz,że sama załatwiłabym sobie palenie? Poza tym wzięłam tylko dwa buchy i nie zamierzam ani razu więcej.-Bąknęła.

-Paliłaś marihuanę z Justinem Barklerem?-Kobieta prawie wywróciła białka do góry i już Alice widziała ją jak upada i osuwa się na ziemię.

-Nie ważne.-Wymamrotała i skierowała się z powrotem na górę. Nagle jej matka oprzytomniała.

-Masz zakaz spotykania się z tym chłopakiem! Koniec kropka!-Warknęła i poszła szykować śniadanie. Alice stanęła jak wryta w połowie schodów i po chwili myślenia doszła do wniosku,że to może lepiej. Chciała odzizolować się od Justina,ale sama nie potrafiła tego zrobić. Teraz ma taki nakaz. Z obojętnymi uczuciami weszła na górę i przebrała się w coś bardziej stylowego.

Zeszła na dół i chwyciła kilka naleśników,a atmosfera między nią,a matką wydawała się być wciąż napięta. Gdyby nie syrop,kawałki jedzenia na pewno zatrzymałyby się jej w przełyku.

-Pójdziesz wyrzucić śmieci.-Ton miała wciąż chłodny,ale w ciemnych oczach odczuła ciepło.

-Dobrze mamo.-Ali niedokończywszy chwyciła za worek i czmychnęła na dwór. Nawet nie zdążyła zauważyć,kiedy niebo się rozpogodziło. Było naprawdę gorąco,a tą temperaturę podkręcił widok,idącego w jej stronę Justina Barklera.

Never fall in love // Nigdy się nie zakochuj.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz