Pamiętnik

308 11 3
                                    

- Napijesz się herbaty? - Spytała kobieta, wlewając wrzątek do kubków z papierowymi torebeczkami.

- Poproszę. - Odparłam krótko, nie wiedząc za bardzo jak się zachować. Niby była to moja mama, ale z drugiej strony sporo czasu ją nie widziałam, na dodatek wydoroślałam, jak ona to stwierdziła. Ja jednak miałam wrażenie, że stałam się jeszcze większym dzieckiem, niż byłam.

- Na czym polegała ta twoja praca? - Po chwili zadała kolejne pytanie, stawiając przede mną kubek z gorącym napojem.

- Praca?

- Wyjechałaś za granicę do pracy. - Jęknął Nate, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie.

- Aaa tak, nic wielkiego zwykła robota biurowa. - Prychnęłam, spuszczając wzrok.

- Chcesz mi powiedzieć, że w biurze zarabiałaś na tyle dużo, żeby wysyłać nam 30 tysięcy miesięcznie? - Zdziwiła się, biorąc łyk herbaty. Czułam, że coś podejrzewa, a ja nie miałam żadnej wymówki. Moja umiejętność lania wody też nagle wyparowała.

- Tak, bo był to specjalny projekt uczniowski. Dodatkowo mieszkałam sama, dlatego przypadło mi stypendium. - Musiałam wymyślić coś na biegu, a nic innego nie przychodziło mi do głowy.

- Dobrze, wierzę ci. Już się bałam, że sprzedawałaś się gdzieś na ulicy. - Odetchnęła z ulgą, jakby zrzuciła z pleców ogromny kamień. Wyprostowała się i popatrzyła na mnie z dumą. Czułam się strasznie niezręcznie, ale zacisnęłam mocno zęby i niemal utrwaliłam szeroki uśmiech na mojej twarzy.

- Przecież nie tak, mnie wychowałaś. - Starałam się zachować spokój. - Nie puszczałabym się dla pieniędzy. - Oznajmiłam, głośno przełykając ślinę.

Czy to, co robiłam, można było nazwać sprzedawaniem się? Szybciej pasowałoby stwierdzenie, że mam sponsora. Nate bacznie zeskanował mnie wzrokiem, unosząc jedną brew ku górze. Jego czarne oczy zaczęły mnie paraliżować, nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.

- Pomóc ci z wnoszeniem walizek? - W końcu Zoe przerwała niezręczną ciszę, która piętrzyła się w momencie, jak toczyłam walkę na wzrok ze swoim bratem.

- Jakie walizki?

- No, żeby wnieść je do ciebie do pokoju. - Objaśniła, podrywając się z siedzenia.

Cudownie, że Nate niemal rzucił mnie na pożarcie i spotkanie z krytycznym spojrzeniem naszej matki.

- Nie trzeba, kupiłam dom na obrzeżach miasta i tam się przeprowadziłam. - Oznajmiłam, napełniając usta herbatą.

Rodzicielka posmutniała, kiedy dotarło do niej, że jej ukochane małe dzieciaczki urosły i zaczynają powoli wylatywać z gniazda. Musi to być okropne uczucie, kiedy wszyscy, których kochasz, cię opuszczają i zostajesz całkiem sama.

- Skoro już tu jestem, zabiorę resztę swoich rzeczy. - Mruknęłam, wstając od stołu. Wbiegłam po schodach na górę i przekręciłam kluczyk w drzwiach, otwierając mój stary pokój.

Tak czysto chyba nigdy tu nie było. Wszystko poukładane, na swoim miejscu. Otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać moje stare rzeczy, które w zdecydowanej większości były na mnie za duże. Nie sądziłam, że aż tak schudłam podczas tego wyjazdu.

Zapakowałam wszystko, co się dało w małą różową walizeczkę, którą znalazłam na dnie szafy. Została mi tylko łazienka do przejrzenia. Ledwo zdążyłam do niej wejść, a już moją uwagę przykuł brak lustra nad umywalką. Zignorowałam to i po kolei wyjmowałam kosmetyki z łazienkowych szafek. W samym kącie stał mały niebieski kosz, normalnie bym nie zwróciła na niego uwagi, ale coś, jakaś wyższa siła kazała mi do niego zajrzeć. Podniosłam wieko, a moim oczom ukazały się porozbijane części lustra. Na niektórych kawałkach widniały czarne zabrudzenia, które na samym początku zignorowałam.

*Black Rose*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz