Z Krwi I Kości

196 10 0
                                    

Właśnie skończyłam robić wszystkie badania, potrzebne do zdiagnozowania, czy mogę być dawcą dla mojego brata. Teraz wystarczyło czekać na wyniki. Nie miałam jednak czasu do stracenia i musiałam porozmawiać z naszą matką, wyjawiając jej całą prawdę zarówno o operacji jej jedynego syna, jak i mojej prawdopodobnie przedwczesnej śmierci. Mimo tak złych informacji, jakie ze sobą niosłam, nie stresowałam się bardziej niż przy powiedzeniu prawdy Emily, która zdecydowanie przyjęła to najgorzej. Inni na mnie wrzeszczeli, płakali, współczuli, a ona? Zamilkła. Nie odzywała się do mnie przez pewien czas, co było dla mnie najgorszą możliwą karą, a ona miała tego stuprocentową świadomość.

Ostatni raz weszłam do pokoju, gdzie leżał Nate. Tradycyjnie zastałam tam blondynkę czatującą przy jego łóżku i Nicka, który w zasadzie czekał na mnie.

- Jadę do Zoe, muszę z nią pogadać. - Rzuciłam na szybko, chwytając w rękę moją torebkę, która wisiała na wieszaku pomiędzy kurtkami.

- Jechać z tobą? - Zaproponował Nick, ale musiałam odmówić. Pokręciłam przecząco głową, zwężając usta.

- Akurat tę rozmowę muszę odbyć sama.

Po tych słowach wyszłam, żegnając się szybkim machnięciem ręki. Tak jak myślałam, Emily wciąż nie chciała mnie znać. Jednak jej fochy nie były w tym momencie najważniejsze. Wyszłam z budynku, wsiadając do auta i kierując się w stronę domu rodzinnego. Zaparkowałam na podjeździe i z duszą na ramieniu podeszłam do drzwi wejściowych. Otworzyłam je wraz z trzecim wydechem i weszłam do środka, zdejmując buty.

- Cześć mamo! - Rzuciłam, lekko przymulonym głosem.

Kobieta od razu stanęła w przejściu z ubranym fartuszkiem obwiązanym w pasie i że ścierką w dłoni.

- O część kochanie! - Zawołała radości, odkładając szmatkę na blat i rozwiązując kokardkę fartucha.

Weszłam w głąb domu, siadając przy stole, czym od razu zwróciłam na siebie jej uwagę.

- Coś się stało? - Zapytała, widząc, że jestem w nieciekawym stanie. - Gdzie byłaś cały dzień?

- W szpitalu. - Odparłam. - Nate trafił do szpitala. - Skorygowałam swoją wypowiedź. Na twarzy kobiety uśmiech przeistoczył się w obojętność. Wlepiła wzrok w jeden punkt na stole centralnie przede mną.

- Co się stało? - Zapytała tak samo emocjonalnie, jak ja zareagowałam na tę informację w środku nocy. Totalnie bez emocji.

- Podobno ma ostrą niewydolność nerek. Lekarz mówi, że konieczny będzie przeszczep. - Wyjaśniłam, mówiąc to w zasadzie jak regułkę, której zdążyłam nauczyć się na pamięć.

Kobieta opadła na krzesło, widać, że ta wiadomość całkowicie ją dobiła. Martwym spojrzeniem skanowała powierzchnię stołu, a jej oczy pokryła tafla łez.

- Chcę, żebyś poszła na badania i zobaczyła, czy możesz być dawcą. - Dodałam po chwili, precyzując.

Przez ten cały czas milczała i nie drgnęła nawet na milimetr. Dobrze ją rozumiałam, bo mój sposób radzenia sobie ze złymi wiadomościami był bardzo podobny.

- Pójdę się przebadać. - Wymamrotała pod nosem. Tylko na tyle było ją stać. Nie mogła wydusić nic innego.

- Potrzebuje zobaczyć się z ojcem, na wypadek, gdybyśmy obie nie były zgodne. - Robiłam wszystko, aby ominąć mój temat. Widząc, jak ciężko to przeżywa, na biegu zdecydowałam, że nie jest to dobry moment, aby mówić jej o mojej chorobie.

- Od jak dawna to ciągniesz? - Zapytała Zoe, krzyżując ramiona na piersi, a jej wyraz twarzy momentalnie zmienił się na bardziej pewny siebie.

- O czym mówisz?

*Black Rose*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz