Epilog

125 8 0
                                    

A więc taka czeka mnie przyszłość?

Złożył ostatni gorący pocałunek na moich zimnych ustach, gdy powoli zasypiałam. Trzymał mnie za rękę, gdy uchodziło ze mnie życie. Był przy mnie, gdy śmierć stanęła przy szpitalnym łóżku. Byłam tam. Czułam twój ból. Trzymałam rękę na twym ramieniu, gdy ty kurczowo ściskałeś moją. Czułam smak twoich łez, gdy lekarz powiedział, że już po wszystkim. Słyszałam, jak mi szepczesz słodkich snów księżniczko, całując mnie w czoło, a ja stałam obok, przyglądając się, jak umierasz w środku.

Ostatnie pożegnanie. Tłum ludzi na cmentarzu, a ja wypatrywałam na nim ciebie. Stałeś na uboczu jak całkiem obcy. Nieznajomy, którego pokochałam, który wkradł się do mojego życia bez ostrzeżenia, bez zapowiedzi i sprawił, że stało się piękniejsze. Już czuję zapach świeżej ziemi i dębowego drewna. Słyszę dzwony. Stoję obok. Stosy kwiatów na grobie i ta jedna samotna, czarna róża. Tak piękna, wyjątkowa, jedyna... jak ty.

Gdyby to wszystko było prawdą.
Byłoby piękne.

Śmierć, o jakiej zawsze marzyłam, w ramionach bliskiej mi osoby.

Zraniłam dużo ważnych dla mnie ludzi, większość zapewne mi nie wybaczy.

Przepraszam mamo.
Przepraszam Laura.
Przepraszam Scott.
Przepraszam Nate.
Przepraszam Emily.
I przepraszam ciebie, Nick.

Liczę, że kiedyś mi wybaczycie, ale teraz wszyscy musimy iść własną drogą.

Wszystko było kłamstwem? Manipulacją, intrygą, grą, która cię pochłonęła?

Nie, nie wszystko.

Nasza historia była prawdziwa. Nasze pierwsze spotkanie, ten błysk w oku i bolesna przeszłość. Poświęcenie, miłość, wsparcie, niektóre łzy też były prawdziwe. Najbardziej szczery był jednak nasz początek. Okres, w którym byliśmy niewinnymi dziećmi. Nie zepsutymi przez ten wciąż zmieniający się świat. Pierwsze spotkanie na kręgielni i ten dreszcz ekscytacji przebiegający po kręgosłupie. Adrenalina, kiedy spadałam z dachu do basenu i ucieczka przed policją. Nasze gierki na początku znajomości. To wszystko było prawdziwe, do pierwszych słów nienawidzę cię.

Później ciężko było odróżnić, co było prawdą, a co kłamstwem.

Dla twojego dobra miałam oszukać cały świat i to zrobiłam. Nie chciałam taka być. Nie chciałam wszystkich krzywdzić, nie chciałam sprawiać wam bólu i nie powinnam wracać.

Było to moją koniecznością, a teraz dopadła mnie karma.

Mówiłam ci już, jak dobrze wyglądasz w czarnej koszuli? Nie? To mówię to teraz, ten pierwszy i ostatni raz.

- Musisz bardzo kochać mojego syna, skoro jesteś gotowa dla niego umrzeć.

- Nie boję się śmierci.

- Wielu tak mówi do chwili kiedy nie spojrzy im w oczy i nie ściśnie za gardło.

Wyjął broń, celując prosto w moją głowę. Odwróciłam się, spoglądając mu głęboko oczy. Pociągnął za spust, a ja nie drgnęłam nawet na milimetr. Mój wzrok pozostał chłodny i pełen nienawiści, chciałam, żeby nawiedzał go w koszmarach.

- Mówiłaś prawdę. Nie wiem, czy nazwać to odwagą, czy głupotą.

- Tchórzostwem, że nie miałeś jaj włożyć magazynku.

Odwróciłam się, odchodząc, opuszczając moje dawne życie.

Mówi się, że życie jest tylko jedno, rodzisz się i umierasz tylko raz. Ja natomiast narodziłam się dwa razy, tak samo, jak dwukrotnie umarłam. A najbardziej niesamowite jest to, że w każdym z tych żyć zakochałam się w jednym i tym samym chłopaku.

Nigdy nie chciałam się żegnać, ale coś się kończy, coś zaczyna. Dlatego mówię to głośno.

Żegnaj Nick

*Black Rose*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz