Rozwód

240 20 0
                                    

Wracałam do domu sama, Kiki chciała zaczekać na Brando, ja wymyśliłam, ze idę jeszcze do sklepu. Nie mogę się tak dziwnie zachowywać, bo nabiorą podejrzeń.
-Cześć Sara!-usłyszałam zza pleców. Momentalnie się odwróciłam.
-Brando...-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem-Gdzie Kiki?-zapytałam
-Nie widziałem jej. Zobaczyłem, że wychodzisz z uczelni i chciałem cię dogonić, ale masz niezłe tempo-zaśmiał się.
-Tak, spieszę się-powiedziałam
-Wszystko ok?-zapytał.
-Umm...tak! Tak! Dlaczego pytasz?-Odpowiedziałam wyrwana z zamysłu.
-Wydajesz się być taka...inna. Ok, znamy się od wczoraj, ale...sam nie wiem.-powiedział jakby zamartwiony. Zrobiło mi się głupio. Przez ten chory sen zachowuje się jakbym chciała wprowadzić Brando w poczucie winy.
-Wydaje ci się-powiedziałam po czym popatrzyłam w oczy chłopakowi. Tym razem uśmiech był szczery.
-Kiki mówiła, że nie jesteś chętna na piątek-powiedział.
-Tak powiedziała?-zdziwiłam się. Nie dałam jeszcze ostatecznej odpowiedzi.
-A co? To nie prawda?-zapytał.
-Nie...w sensie. Zastanawiam się jeszcze.-odpowiedziałam
-Może to głupio zabrzmi, ale zależałoby mi żebyś przyszła-powiedział. Spojrzałam na niego.
-Powiedzmy, że to będzie niespodzianka czy przyjdę -powiedziałam nie chcąc dawać jednoznacznej odpowiedzi.
-W takim razie nie mogę doczekać się piątku-powiedział z szerokim uśmiechem.
Pożegnaliśmy się i weszłam do mieszkania. Ku mojemu zdziwieniu Kiki była już środku.
-Jak ty się tu znalazłaś?- zapytam  odkładając torbę i ściągając płaszcz.
-Kolega mnie podwiózł-odpowiedziała przeglądając telefon.
-Kolega?-zapytałam podejrzliwie. W głębi duszy cieszyło mnie, że Kiki ma jakiegoś nowego „kolegę". Mimo wszystko sama zdziwiłam się skąd u mnie taka podejrzliwość. Może to tylko kolega, a ja zaczęłam już wszystko analizować.
-Powinnam ci przeliterować?-odpowiedziała wciąż spoglądając w telefon.
-Tylko pytam-odpowiedziałam. Zauważyłam, że Kiki jest w średnio dobrym humorze.
-Wszystko ok?-zapytałam siadając na przeciwko.
-Tak.-odpowiedziała udając, że wszystko jest dobrze. Ewidentnie nie było, przeglądała telefon nawet nie skupiając się na tym co robi.
-Jak będziesz chciała pogadać to wiesz gdzie mnie szukać-powiedziałam po czym wstałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
-Czekaj!-usłyszałam za sobą.
-Tak?-odwróciłam się
-Moi rodzice się rozwodzą-powiedziała mając łzy w oczach.
-Kiki...-zaczęłam-Nie wiedziałam co powiedzieć. Fakt był taki, że nie rozumiałam za bardzo sytuacji. Rodzice Kiki są przecież dorosłymi ludźmi, skoro się rozwodzą to znaczy, że nie byli szczęśliwi ze sobą. To chyba podjęli dobra decyzje, tak?
-Wiem...jestem dorosła, a przeżywam jak dziecko, ale...skoro oni się rozstają to jak ja mam uwierzyć w coś takiego jak miłość? Zawsze dążyłam, żeby mieć relacje jak oni. Żeby to wyglądało tak jak między moimi rodzicami, wydawali się idealni...-mówiła po czym schowała twarz w dłoniach. Przykucnęłam przy niej.
-To już pewne?-zapytałam
-Tak, mama dzisiaj do mnie zadzwoniła i powiedziała, że podpisali papiery rozwodowe.-odpowiedziała.
Dziewczyna była załamana, a jedyne co mi przyszło do głowy to...czy pójdziemy na imprezę w piątek skoro Kiki nie jest w humorze...jestem beznadziejna.

Zawsze będę przy tobie जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें