~18~

548 34 17
                                    

Pov Y/n

Obudziłam się i orientując się, że mam przytkany nos kilka razy nim pociągnęłam aby się upewnić czy odwiedził mnie znienawidzony katar, jak się okazało tak. Chciałam wstać ale poczułam jak blondyn leżący obok mnie zrywa się z łóżka.

- Y/n ty płaczesz? - złapał mnie za ramię a następnie obrócił w swoją stronę i przytulił nie patrząc w ogóle czy na pewno płaczę.
- Głuptasie katar mam a nie płaczę - roześmiałem się obejmując go.
- Nie strasz mnie tak więcej - odetchnął z ulgą.
- Okej, okej a mogę teraz iść wysmarkać ten nos czy nie? - zapytałam czując ból gardła ale starałam się go ignorować lecz z każdym słowem było tylko gorzej.
- No już - puścił mnie a następnie podniósł się do pozycji siedzącej, ja natomiast wstałam i poszłam do "kuchni" aby wysmarkać nos.
- Co jemy na śniadanie? - zapytałam czując, że chłopak przytula mnie od tyłu ponieważ postanowił chwilę po mnie przyjść do pomieszczenia.
- Mi to obojętne, co zrobisz to zjem - odparł.
- Może jeszcze ci podać pod nos co? - powiedziałam uśmiechając się pod nosem.
- No dobra pomogę ci - puścił mnie po czym zabraliśmy się za robienie jakiegoś jedzenia.

Nie mieliśmy wiele do wyboru więc padło na jakieś "resztki" z wczoraj. Po zjedzeniu ubraliśmy się i ogarnęliśmy wczorajszy syf w pokoju a następnie udaliśmy się do salonu trochę odpocząć. Przez dłuższy czas siedzieliśmy w ciszy, w końcu postanowiłam ją przerwać co chyba nie było zbyt wyśmienitym pomysłem.

- Mamy jakieś plany na dziś? - zapytałam po czym napiłam się wody bo głos mi się załamał w połowie zdania.
- Moja droga a ciebie przypadkiem gardło nie boli? - przyjrzał mi się jakby oczekiwał, że się przyznam.
- Nie.
- Jak nie jak słyszę - wstał z kanapy i podszedł do fotela na którym siedziałam - Pamiętaj, że mnie nie okłamiesz.
- No dobra może trochę - uniosłam lekko głowę po czym spojrzałam mu w oczy, które domagały się całkowitego przyznania się - Trochę bardzo.
- Tak myślałem - mruknął - I jak ja mam cię puścić do domu jak ty chora jesteś?
- Jaka chora, lekko się podziębiłam - prychnęłam.
- W każdym razie miałem rację czyż nie?
- No miałeś - westchnęłam cicho spuszczając wzrok na swoje dłonie. Ranboo rozczochrał mi włosy cicho się śmiejąc po czym wyszedł z pomieszczenia udając się do kuchni, gdy wrócił wręczył mi kubek z herbatą.
- Pij ja zaraz przyjdę - powiedział znowu wychodząc tym razem do sypialni, wzięłam się za picie herbaty zastanawiając się co on kombinuje.
- Boo co ty odwalasz? - spojrzałam na niego gdy wrócił.
- Zobaczysz - uśmiechnął się.

Gdy wypiłam napój oczywiście dzieląc się z przyjacielem poszliśmy do sypialnie gdzie zostałam obdarowana przez niego ciepłą bluzą. Kilka minut później po pogawędce aby następnym razem się słuchać co mówi leżałam w łóżku wtulona w niego. Mimo wszystkiego Ranboo postanowił poświęcić mi czas aby poleżeć ze mną, porozmawiać i dać mi masę czułości, której w sumie mi brakowało gdy nie było go obok. Cieszyłam się, że w końcu ktoś potrafił mnie zrozumieć bez jakichkolwiek słów i wiedział kiedy potrzebuje się najzwyczajniej przytulić. Chłopak obejmował mnie tak abym była jak najbliżej niego oraz gładził dłonią moje włosy co jakiś czas zawijając sobie ich końcówki wokół jego palców. Chyba naprawdę wziął sobie do serca to co mu powiedziałam mimo, że byłam przemęczona i nie do końca kontrolowałam co mówię co nie zmienia faktu, że była to czysta prawda. Ułożyłam wygodnie głowę na jego torsie i przełożyłam rękę przez jego ciało obejmując go. Przymknęłam oczy lecz chwilę później robiło mi się niewygodnie więc ponowie się przesunęłam, tym razem na wygodne miejsce i dla mnie i dla chłopaka.

- Śpij spokojnie, ja tu jestem - szepnął widząc, że przysypiam po czym okrył mnie kołdrą - sen ci dobrze zrobi.
- Dziękuję - cicho wymamrotałam uśmiechając się.

Przespałam dobre 3 godziny wtulona w Ranboo. Była to bardzo przyjemna i przydatna drzemka bo w sumie lepiej mi zrobiła z gardłem ale musiałam to też zawdzięczyć herbacie chłopaka. Niemalże od razu po wstaniu zajęliśmy się pakowaniem naszych rzeczy bo za jakieś niecałe dwie godziny mieliśmy wracać do domu. Gdy wszystko ogarnęliśmy okazało się, że w sumie udało nam się wyrobić idealnie na czas.

- Zakładaj - blondyn wystawił do mnie rękę w której trzymał jego szalik.
- Nie przesadzaj, nic mi nie.. - urwałam bo szarooki bez słowa owinął moją szyje materiałem i zapiał mi kurtkę upewniając się że szalik jest dobrze założony - Uparciuch.
- Maruda - uśmiechnął się zakładając okulary bo wszystko inne co było mu potrzebne miał już na sobie.
- Dobra idziemy a nie - zaśmiałam się biorąc swoją torbę a on swoją po czym wyszliśmy z pokoju.

Udaliśmy się do recepcji i po załatwieniu wszystkiego co było do załatwienia wyszliśmy a następnie udaliśmy się na przystanek, z którego miał odjeżdżać nasz bus powrotny. Drogę spędziliśmy głównie na rozmowie, w sumie jak zawsze ale przynajmniej było ciekawiej niż jakbyśmy siedzieli w całkowitej ciszy.

- Y/n? - usłyszałam głos blondyna z kuchni.
- Co jest? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
- Herbatę do grzanek? - zerknął na mnie.
- Poproszę - uśmiechnęłam się lekko - Coś ci pomóc?
- Nie trzeba - odparł zajmując się przygotowaniem herbaty, po kilku minutach obserwowania poczynań chłopaka przytuliłam się do jego pleców podczas kiedy on czekał aż napój będzie gotowy - A ty co?
- Przytulić się chciałam.
- No dobra - zaśmiał się cicho.

Po zjedzonej kolacji poszliśmy na spacer z psem chłopaka. Po raz kolejny miałam okazję zobaczyć okolicę ale tym razem przy zachodzie słońca. Drzewa które powoli przygotowywały się do wypuszczania liści na wiosnę przysłaniały zachodzące słonce, tym samym przepuszczając jego delikatne promienie miedzy gałęźmi. Wszystko łączyło się w piękny widok.

- Aport! - szarooki rzucił kundelkowi patyk który kilka minut wcześniej znalazł na ziemi. Roześmiałam się widząc z jaką prędkością zwierze biegnie po "zabawkę".
- Uroczy jest - stwierdziłam widząc jak przybiega spowrotem.
- Racja - chłopak kucnął obok psa i chciał wziąć od niego patyk lecz kundelek zaczął uciekać - Chyba mi go nie odda.
- Zobaczymy - uśmiechnęłam się pod nosem po czym kucnęłam wołając pieska po imieniu, bezproblemowo oddał mi kijek.
- Nie sądziłem że mój pies będzie bardziej cie lubił niż mnie.
- Aj tam, na pewno cię kocha a ja poprostu to chwilowa nowa osoba do zabawy z nim i dlatego - rzuciłam kijkiem a zwierzak od razu za nim pobiegł.
- Też go kocham ale na moim pierwszym miejscu jest coś innego niż tylko on- odparł gdy pies już wrócił.
- Beans? - zaśmiałam się spodziewając się reakcji chłopaka.
- Oh god.. - westchnął - Nie, zdecydowanie nie.
- No dobra to ja nie wypytuje.

Hejoo
Co tam u was? Jak pogoda/samopoczucie?

Może tak miało być? (Ranboo x Reader)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin