16.

86 2 0
                                    

Wszystko z tego rozdziału dzieje się kilka dni po porwaniu.

Pov. Shuichi Saihara

Obudziłem się nie wiem ile tu jestem ale wydaje się, że kilka dni. Popatrzyłem na ramie dalej mnie bolało ale nie tak bardzo jak ostatnio. Wtedy do pokoju znowu wszedł ten chłopak.

-Już wstałeś- powiedział.

-Daj mi spokój- powiedziałem.

-Czemu niby, teraz nie możesz się bronić więc moge się nad tobą znęcać ile chce- powiedział i do mnie podszedł. Złapał mnie za podbródek i powiedział.

-Jesteś jak zwykły śmieć tak samo jak ten twój kochaś- powiedział i uderzył mnie w twarz. Potem podszedł do stolika i wzioł jakiś szpikulec i do mnie podszedł.

-Cóż pobawie się chwile- powiedział i wbił mi szpikulec w stope. Krzyknąłem z bólu, a po moim policzku spłyneła łza. Wyjoł go i go odłożył. Wzioł nóż i wbił mi go w ramie. Nie wyjoł go od razu tylko zaczoł nim poruszać w ranie. Krzyczałem z bólu i płakałem. Czułem się bezsilny nie mogłem się ruszać, a nawet próbować. Wyjoł nóż i go odłożył po czym wyszedł. Postanowiłem zasnąć ale nie mogłem. Więc siedziałem, płakałem i patrzyłem na drzwi.

Pov. Kokichi Ouma

Byłem obok starego budynku gdy nagle usłyszałem krzyk. Dochodził właśnie z tego budynku. Weszłem do niego i schowałem się za stertą gruzu. Krzyki już nie były słychalne czyli będzie trudno dowiedzieć się skąd dobiegają. Po chwili zobaczyłem wysokiego chłopaka w jakiejś bluzie i dresach był to chyba porywacz. Wyszedł z budynku i poszedł gdzieś. Szybko wyszedłem z kryjówki i zaczełem przeszukiwać ten budynek.

|time skip|

Została mi tylko piwnica szybko do niej zeszłem i zaczełem się rozglądać. Weszłem do ostatniego z pokoi i zobaczyłem chłopaka przyczepionego do krzesła kajdanami.

-D-Daj m-mi s-spokój- powiedział cicho.

-Nie jestem nim, nic ci nie zrobie. Kto ci to zrobił- powiedziałem.

-K-Kokichi?- spytał chłopak i dopiero wtedy zrozumiałem kto to jest. Był to Saihara, miał pełno ran szybko do niego podbiegłem i zobaczyłem, że jest cały w siniakach i ranach po nożach i innych narzędziach.

-Gdzie jest klucz od tych kajdan- spytałem.

-Stół- powiedział cicho nie miał siły nawet na odpowiedź. Szybko podbiegłem do stołu i wziełem klucze. Wróciłem do niego i odpiełem kajdany. Zadzwoniłem po karetkę i policje, podałem adres i wziołem Shuichiego pod ramie. Powoli z nim szłem. Dopiero teraz zauwarzyłem rane na nodze. Wyszliśmy na dwór posadziłem go na ziemi i czekałem na karetkę.
-----------------------------------------------------------
No rozdział taki, bo czemu nie.
Mam nadzieje, że się podobało.
Dziękuje za przeczytanie i papa.
Łącznie z tym 415 słów.

Saiouma |Czym Jesteś?|जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें