24.

113 5 1
                                    

Pov. Shuichi Saihara

Sprawdziłem puls jaki i oddech. Niczego nie było zadzwoniłem po policje żeby zabrali ciało, a ja poszłem do domu. Jak już tam byłem zamknołem za sobą drzwi i poszłem do kuchni. Wziełem wielki kubeł lodów i przykryty kocem siedziałem na kanapie oglądając jakiś seriali i jedząc lody. Jak zjadłem całe opakowanie wyłączyłem telewizor i zwinięt w kulkę poszłem spać.

|time skip|

Obudziłem się siedząc na krześle z kajdanami na rękach. Jeden z aniołów podszedł do mnie i walnął mnie mocno w twarz. Nawet się nie wyrywałem, bo i tak nie dałbym rady.

-Przestań- powiedział sam Bóg siedząc na tronie na przeciwko. Ten od razu przestał i wrócił na miejsce. Każdy patrzył na mnie z pogardą.- Czy masz jakąś proźbe przed rozprawą- powiedział.

-Czy moge zobaczyć Kokichiego- spytałem. Szczerze mówiąc tylko o tym marzyłem. Chciałem go przeprosić za to, że nie zdążyłem go złapać.

-Nie wiem czy wogóle będzie chciał na ciebie patrzeć- powiedział jeden z aniołów.

-Idź po niego jest przed salą- powiedział Bóg. Tamten wyraźnie zdenerwowany wyszedł z sali, a po chwili wrócił razem z Kokichim. Ja popatrzyłem w podłoge, nie byłem w stanie popatrzeć mu prosto w oczy. Po chwili poczułem jak ktoś na mnie skacze i przytula.

-Saihara- chan- krzyknął. Z moich oczu popłyneły łzy.

-Przepraszam, przepraszam, że nie zdążyłem. Przepraszam, że nie zdążyłem ci pomóc- powiedziałem płacząc.- Jak bym tylko mógł, przytuliłbym cię i nigdy nie puścił- powiedziałem.

-Saihara- chan nie musisz mnie przepraszać to przez Rantaro. Ty chciałeś mi tylko pomóc- powiedział i się uśmiechnoł.

-Za to cie kocham. Zawsze wybaczasz nie ważne co- powiedziałem i wtedy poczułem, że kajdany na moich rękach odpinają się, a ja od razu jak tylko dostałem wolność. Przytuliłem go z całych sił.

-Też cie kocham- powiedział.

-Kokichi, czy możesz powiedzieć co się działo przed twoją śmiercią- powiedział Bóg.

-Oczywiście, Saihara- chan próbował mnie złapać ale niestety mu się nie udało. Ale płakał jak tylko zobaczył, że spadam. A czarne pióra powoli znikały, a na ich miejscu pojawiały się białe- powiedział.

-Shuichi, wiesz co to oznacza- spytał.

-Nie za bardzo- powiedziałem.

-To oznacza, że twoja diabelska strona już nie istnieje. Teraz jesteś w 100% aniołem- powiedział.

-Teraz wyrok nieprawdaż- powiedział jakiś anioł.

-To nie zbrodnia, ale kara musi być. Jedyne co dostaniesz to zakaz stróżowania nad innymi ludźmi. Teraz jesteś tylko aniołem- powiedział.

-Dziękuje- powiedziałem. Wtedy poczułem, że ktoś mnie łapie za ramie. Jak się odwruciłem. Kokichi przyciągnoł mnie do siebie i pocałował.

-Teraz sprawa Rantaro- powiedział anioł.

-Wprowadzić- powiedział, a wtedy przez drzwi wszedł spięty w kajdany Rantaro. Jak mnie zobaczył uśmiechnoł się.

-O cześć mam nadzieje, że zobaczymy się w piekle- powiedział.

-Nawet jak bym miał tam być. To nawet nie patrzałbym na ciebie- powiedziałem.

-Szkoda- powiedział.

-Kokichi i Shuichi wyjdźcie z sali- powiedział Bóg.

-Dobrze- powiedziałem i się lekko pokłoniłem po czy razem z Kokichim wyszłem z sali.

Pov. Narrator

A więc dobiegliśmy do końca tej książki. Rantaro przeżywa tortury i już nigdy nie wyjdzie zza światów. Kokichi i Shuichi dalej są parą i będą razem dopóki nie znikną zaświaty. A na koniec mój zajebisty żart. Kokichi i Shuichi nie żyli długo i szczęśliwie.
-----------------------------------------------------------
A więc to koniec. Gratuluje dotarcia aż tu.
Mam nadzieje, że się spodobało.
Dziękuje za przeczytanie i bajo.
Łącznie z tym 543 słowa.

Saiouma |Czym Jesteś?|Where stories live. Discover now