7.

684 18 0
                                    

Pod koniec tygodnia czułam jak bańka mydlana zaczyna pękać. Lewis musiał wracać do Nowego Yorku, a ja nie wiedziałam właściwie co robić. Każde z nas miało swoje zajęcia, plany i przede wszystkim pracę. Ja miałam jeszcze urlop, ale jego przerwa dobiegała końca. Dziś wieczorem mieliśmy spotkać się na rodzinnej kolacji u Maxa i Kelly. Ciężko było tam iść ze względu na panujący chaos między mężczyznami, jednak bardzo chciałam wspierać Maxa w tej ważnej dla niego chwili. Rodzice bardzo ciepło przyjęli moją i Lewisa relacje. Zresztą nasza sprawa i sytuacja nie była im obca. Bardzo chciałam towarzyszyć mu wszędzie, gdzie to możliwe, ale bardzo bałam się porzucić wszystko to co mam tutaj. W końcu tu jest moje miejsce na ziemi. Po wielu słowach i obietnicach, na prawdę ciężko myśleć, że nagle nie możemy uciec. To dla nas zdecydowanie nowa rzeczywistość. Ja sama od dwóch dni zastanawiam się co zrobić. Niby jest idealnie, ale dalej dość chaotycznie.

Dzisiejszy dzień poświęcam w 100% dla siebie. Moim towarzystwem dzisiaj jest Kelly i mama. P. zaginęła gdzieś w okolicach Londynu. A tak zupełnie na serio, chciała spędzić maksymalnie dużo czasu z Georgem. Na prawdę się wkręciła.
Skorzystałyśmy ze spa, kosmetyczki, fryzjera. Dobrze było spędzić dzień w babskim gronie. Tylko babskim gronie. Umówmy się faceci jednak mają swój świat.
Czekam na ciebie w domu, gotowy...stęskniony.
L.
Dostałam słodką wiadomość i zdjęcie mojego jeszcze słodszego współlokatora.
-Gorąco!- Kelly spojrzała mi przez ramię
i zaczęła się śmiać.- Jak nie będziecie się widzieć tydzień będzie pozował nago?- Zaczęłyśmy się śmiać. Wcale nie mam zamiaru narzekać.
-Jest w tym nutka podniecenia.- Uśmiechnęłam się i zamknęłam panel wiadomości.- Pewność siebie w tym przypadku to zdecydowany atut.
-Oj zdecydowany! Dobrze widzieć was, nie ukrywających się, radosnych. Serio, na prawdę zasługujecie na to.- Mama mocno mnie przytuliła.- Mam nadzieje, że doczekamy się czegoś więcej.- Usiadła ponownie na swoim fotelu i napiła się kawy.
-Ja myśle, że są osoby które na ten moment wygrywają ranking super słodkiej pary!- Uśmiechnęłam się do Kelly, a ona oblała się rumieńcem.
-Bez przesady...- przeciągnęła każda sylabę,
a na jej twarzy można było dostrzec jeszcze większy uśmiech. Gdy moja fryzura została skończona postanowiłam pożegnać moje towarzyszki i wrócić do domu. A gdy do niego dotarłam przy drzwiach przywitał mnie słodki jegomość wraz ze swoim właścicielem wracający ze spaceru.
-Cześć wam!- przykucnęłam i pogłaskałam psa.- Jak spacer?- Weszliśmy do mieszkania
i zaraz momentalnie rzuciłam się na kanapę. Czworonożny przyjaciel przybiegł do mnie, a ja poczułam mokrość jego języka na swoim policzku.
-Spacer bardzo udany. O dziwo bez ludzi robiących nam zdjęcia.- Poczułam jak moje nogi się unoszą i zaraz moje stopy są delikatnie masowane przez Lewisa.- A jak dzień kobiet?- Poczułam słodki pocałunek koło mojej kostki.
-Bardzo miło, odprężająco. Widzę, że i ty odwiedziłeś fryzjera!- zobaczyłam na nowo zaplecioną fryzurę i przycięty zarost.- Kelly chyba nic nie podejrzewa.- W głębi serca miałam taka nadzieje, szkoda żeby nie miała niespodzianki.
-A ty byś chciała coś podejrzewać?- Spojrzał na mnie badawczo dalej przykładając usta do mojej stopy.
-A ja już nie dostałam przypadkiem propozycji?- Zaśmiałam się i poczułam jak się uśmiecha.
-Czyli jak między głośniejszym oddechem słyszałem oj tak- Wyglądał śmiesznie jak mnie udawał, swoją drogą- To znaczy, że się zgodziłaś?- Oparł głowę o kanapę i spojrzał na mnie.Teraz jego oczy były zdecydowanie przeszywające. Delikatnie rozchylone wargi były bardzo kuszące.
-To chyba już od 5 lat mówię oj tak.- Zaśmiałam się- W wielu miejscach.- Teraz oboje wybuchliśmy śmiechem. W wielu miejscach można było to usłyszeć... Sama prawda.
- Na lądzie, w powietrzu, na wodzie... Można wymienić i wymieniać.- Wystawił do góry dłonie i zaczął na nich wyliczać. Wstałam
i usiadłam na jego kolanach. Nasze czoła stykały się, a ja delikatnie przejechałam kciukiem po jego ustach. -Stęskniłem się...I to bardzo.- Złapał mnie rękoma w talii i wstał z kanapy. Delikatnie muskając moją szyje poszliśmy do sypialni. Słodko, romantycznie.
-Nie powiem już oj tak- Zaśmiałam się
i poczułam jego słodki język na mojej szyi.
-Powiedz tak. Cały czas mów tak.- Jego oddech czułam już na moim brzuch. Co tylko spowodowało, że reszta popołudnia minęła bardzo, ale to bardzo miło.

Około godziny 20 czekaliśmy już w hotelu na moich rodziców.
-Wolałbym świntuszyć w domu.- Zaśmiałam się i poczułam ciepły oddech na mojej szyi.- Jedz ze mną do Nowego Yorku.- Uśmiechnął się i złapał mnie mocno za rękę.
-Zobaczymy.-Chwile później pojawili się moi rodzice, z którymi razem udaliśmy się do sali restauracyjnej. Mama była niezwykle podekscytowana, że mogła pomóc
w organizacji tej kolacji.
-Siedzicie koło Maxa i Kelly.Sami tak chcieli.- Mama od razu zaczęła się bronić a my udaliśmy się bliżej zainteresowanych. Przyszła panna młoda miała na sobie przepiękny chabrowy garnitur. Idealnie ułożone włosy, piękny uśmiech i prze piękny mężczyzna. Czy można chcieć czegoś więcej?
-Cześć. Dobrze was widzieć.- Przywitaliśmy się z zainteresowanymi i resztą gości.- Pięknie wyglądasz!- Szepnęłam do Kelly, a ona wywróciła oczami i uśmiechnęła się. Max miał na sobie ładnie dopasowany garnitur z białą koszulką. Dość elegancko, idealnie dopasował się do swojej towarzyszki. W końcu ten wieczór jest ich. W tle można było usłyszeć delikatne przygrywanie Aleksa i Johna na skrzypcach
i fortepianie. Wokół nas było mnóstwo pięknych pudrowych kompozycji kwiatów wraz z świecami. Sala wyglądała bajecznie. Lewis mocno ściskał moją rękę. On sam wyglądał jak zwykle pięknie, czarny dwurzędowy garnitur wraz z pięknym białym golfem dodawały blasku jego karnacji. Dobrze było mieć go obok siebie tego wieczoru. Ostatniego naszego wspólnego wieczoru w Monako.
-Dalej wybrałbym łóżko i Ciebie.- Cmoknął mnie w skroń, a ja uśmiechnęłam się.
Przy stole gromadziło się już coraz więcej osób. A po Maxie było widać, że już na prawdę mocno się stresuje. Kiedy ostatnie osoby dotarły kelnerzy rozpoczęli przynoszenie przystawek. Jednak rozmowy zdecydowanie nie kończyły się. Wszyscy byli dla siebie bardzo uprzejmi i mili. Po przystawkach, nastąpiła kolej na pierwsze danie. A po nim krótka przerwa. Postanowiłam, że udam się do toalety. Lewis musiał gdzieś oddzwonić, wiec wyszedł
z sali.
-Czekaj!- Poczułam jak ktoś złapał mnie za ramię. Obróciłam się i zobaczyłam, że to siostra Maxa. -U la la! Czy w świecie formuły 1 jest przystojniejszy koleś do wyrwania?- szturchnęła mnie w ramię gdy szłyśmy do łazienki.
-A mówisz o swoim bracie? Czy może
o Danielu?- Zaśmiałyśmy się. Dobrze wiedziałam ile to westchnień Viki w jego kierunku słyszałam.- Jak się czujesz?- Jej stan wskazywał, że niebawem na świecie pojawi się jej dziecko. Pogłaskała się po brzuchu
i uśmiechnęła.
-Zdecydowanie jest lepiej, ale mogłoby być jeszcze lepiej. Muszę wytrzymać. To praktycznie finisz.- W między czasie skorzystałam z toalety. Viktoria rozgadała się jak zwykle, jednak po kilku minutach postanowiłyśmy wracać. Lewis rozmawiał
o czymś intensywnie z ojcem Kelly. To dość szalone, kiedy widzi się przy jednym stole Lewisa i Maxa. Rozmawiają ze sobą, żartują. Ludzie tego nie widzą i myślą, że panuje między nimi nienawiść. Dobrze, że nikt tego nie widzi i nie mogą tego zniszczyć negatywną narracją. Zajęłam swoje miejsce i zaraz zobaczyłam, że on też zmierza na swoje miejsce. Stuknęliśmy się delikatnie kieliszkami i napiliśmy się wspólnie wina. Wszyscy przy stole tak szeroko się uśmiechali. Dobrze było wszystkich widzieć w doskonałych nastrojach. Po deserze przyszedł czas, kiedy przy mikrofonie pojawił się jeden z muzyków
i zaprosił gości do tańca. Max z Kelly udali się na parkiet jako pierwsi. Za nimi wstało z miejsc wiele par i jakoś tak coraz więcej gości pojawiało się na parkiecie.
-Czy mogę panią prosić?- Poczułam pocałunek na swojej dłoni. Ciężko było odmówić. Ruszyliśmy z Lu na parkiet. Delikatnie obrócił mnie i mocno przyciągnął do siebie. Spokojna delikatna muzyka była zdecydowanie idealnie dobrana do okazji. Widać było, że jednak wszyscy wyczekiwali tego momentu, kiedy nastąpi ta wyjątkowa chwila... No właśnie, czy to nie czas?

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz