35.

333 19 0
                                    

Po świętach zostały chyba tylko dodatkowe kilogramy. Minęły bardzo szybko i w bardzo rodzinnej atmosferze. Lewis nabrał delikatnego dystansu do tego co stało się na koniec sezonu, mogąc już swobodnie mówić co czuje. Cieszyłam się, że zaczyna ponownie mówić
o swoich emocjach. Nowy rok spędzamy w Nowym Jorku. Nie planowaliśmy właściwie nic oprócz oglądania telewizji i wylegiwania na kanapie z Roscoe. Jesteśmy też na etapie, że nie afiszujemy się naszym życiem,
a celebrowanie czegoś na hucznej imprezie prosi się o zdjęcia z ukrycia, czy ogólnie prośbę
o zdjęcie. Do naszego życia weszła normalność
i zwyczajność. Aktualnie spędzamy czas na kanapie. Zbliża się godzina 20, a do świętowania Nowego Roku został jeden dzień. Lewis zajmuje się czymś na komputerze, Roscoe śpi, a ja czytam książkę o pracy na giełdzie. W tle sączy się przyjemna gra na skrzypcach, a za oknem mamy obraz zimowego, jeszcze świątecznego Nowego Jorku.
-Herbaty?- Spojrzałam z nad książki i zobaczyłam jak z dzbanka unosi się para, a zaraz moja filiżanka zostaje napełniona.
-Dziękuje.- Odłożyłam książkę i złapałam filiżankę w dwie dłonie. Była przyjemne ciepła.
Mój towarzysz usiadł po drugiej stronie kanapy i przybrał podobną pozycje do mojej. Roscoe smaczne spał między nami.
-Pierwszy raz od 5 lat spędzę sylwestra w domu...- Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
-Oby stało się to tradycją.- Uśmiechnęłam się szeroko. Wcale mi to nie przeszkadza, że siedzimy w dresach i pijemy herbatkę jak stare dobre małżeństwo.
-Serio?
-Tak!- Upiłam herbatę i przyglądałam mu się z uśmiechem. Miał dres w różnych odcieniach fioletów i czerni, a jego włosy były rozplecione i rozpuszczone. Nie było to codzienny widok, ale dla mnie oznaczał, że mamy teraz czas na odpoczynek.- Zresztą to nie jest najlepszy czas na pokazywanie się i sztuczne uśmiechanie.
-To prawda. Jest ciężko.- Jego oczy momentalnie stały się jakby nie miały w sobie życia. Upiłam łyk ciepłej herbaty, a on zerkał w dal, którą idealnie mógł widzieć z okna.- Dam radę.
-Wiem. A poza tym... Damy sobie radę.- Uśmiechnęłam się. Chciałam dodać mu ogrom otuchy.- Zawsze, cokolwiek się wydarzy.
-Jesteś lekiem na całe zło świata.- Uśmiechnął się szeroko.- Serio.- Wróciliśmy ja do czytania książki, a on do korzystania z komputera. Nawet nie wiem kiedy zapadła noc, bo każdego z nas pochłonęły czynności, które wykonywaliśmy. Książkę udało mi się skończyć i gdy podchodziłam do regału w gabinecie oddanym mi, z powodu pracy już szukałam następnej pozycji.
-Idziemy spać?- Zobaczyłam zmęczonego osobnika, który opierając się o framugę drzwi nie musiał mnie mocno przekonywać, że prysznic i sen to jest to czego potrzebuje. Zgasiłam światło w gabinecie i udaliśmy się na górę.

W sylwestra obudził mnie zapach kawy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam obok siebie tace z jedzeniem i karteczką. Założyłam okulary i zerknęłam na kartkę „Biegam i myśle o tobie. Całuje L." Roscoe spał w nogach, ale jak poczuł że poruszyłam się w łóżku psiak zaraz przyszedł i położył się obok mnie. Złożyłam pocałunek na jego czole i oparłam się o łóżko. Kawa była idealnie zaparzona, co nie jest łatwe gdy robi ci ją ktoś kto kawy nie znosi. Zerknęłam w telefon i zobaczyłam przygotowania innych do przywitania nowego roku. P. z Georgem bawią się u Maxa, jak większość kierowców i znajomych. Brazylia to na pewno cudowny wybór na przywitanie nowego roku. Rodzice smażą ciała dalej w Afryce, a my jesteśmy w Nowym Jorku. Roscoe wcale nie domagał się spaceru, ale postanowiłam wyjść na spacer z psiakiem. Zgarnęłam kawałek pomelo i energicznie wstałam. Zabrałam filiżankę z kawą i poszłam ubrać się do garderoby. Szary dres, sportowe buty i kurtka powinny wystarczyć. Ubrani wyszliśmy z mieszkania i zjechaliśmy windą. Po wyjściu z budynku spotkaliśmy się z zdecydowanie chłodnym powietrzem. Ludzi było dość dużo, widać że śpieszyli się pewnie i do pracy i przygotowywali się do wieczornego świętowania. Kierowaliśmy się do parku, który był pokryty białym kolorem. Zbliżała się godzina 9, a ja w stu procentach już przyjęłam tą strefę czasową. Do domu wróciliśmy przed 10, a w salonie mogliśmy zobaczyć jedzącego śniadanie Lewisa.
-Hej.
-Hej. Jak spacer?
-Przyjemnie.- Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Poczułam jak składa słodki pocałunek na moich dłoniach.- Zaczynam lubić to miasto.
-O tak... Bardzo mnie to cieszy.- Uśmiechnął się szeroko i wrócił do jedzenia, a ja nalałam sobie zaparzonej herbaty. Była idealna na ocieplenie po spacerze. Roscoe wrócił do sypialni, aby odpocząć a ja usiadłam przed komputerem i postanowiłam chociaż odczytać maile. Dalej zajmowaliśmy się przepychankami z federacją motorsportu, aby chociaż doprowadzić do śledztwa i przeanalizowania tego co wydarzyło się na koniec sezonu.
-Zarezerwowałem stolik na kolacje.
-Lewis... Mieliśmy być w domu!- Spojrzałam na niego z wyrzutem. Na prawdę nie chciałam nigdzie wychodzić.
-Wiem, ale kolacja to nie impreza. Zjemy i wracamy do domu.- Westchnęłam.
-Jeśli tego chcesz... Ciekawe w co się ubiorę.- Wstałam i zabrawszy kubek z herbatą udałam się do garderoby.
- Na pewno coś znajdziesz!- Usłyszałam jego melodyjny, podniesiony głos. Był zdecydowanie zadowolony. Świetnie. Zerknęłam na wieszaki z moimi rzeczami, które już na stałe zadomowiły się w tej garderobie. Ciężko, aby ją miały przejąć, bo Lewis jest fanem mody i jego ubrań jest ogrom, ale zbiera się ich coraz więcej. Złapałam połyskującą sukienkę, ale nie miałam na to ochoty. Złapałam czarne proste body i powiesiłam na klamce od drzwi, do tego złapałam proste czarne materiałowe spodnie.
-Klasycznie.- Odpowiedziałam sama do siebie i złapałam srebrną torebkę wysadzaną całą kryształkami z charakterystyczną zawieszką w kształcie litery B., którą dostałam od P. na święta. Czułam się gotowa na kolacje. Wróciłam do salonu, gdzie Lewis oglądał wiadomości. Wróciłam do odpisywania na maile, a potem dołączyłam do niego i postanowiliśmy pooglądać losowy film. Chwilami mam takie wrażenie, że to nie do końca nasza rzeczywistość, aby spędzać czas
w domu. 


Około godziny osiemnastej byliśmy gotowi, aby wyjść na kolacje. Dopasowaliśmy się, bo oboje postawiliśmy na czarne zestawy. Mimo wszystko nie wypada wychodzić w dresie na kolacje sylwestrową. Zjechaliśmy windą na dół, a przed budynkiem czekał na nas Uber. 
-Bardzo proszę.- Zostały mi otworzone drzwi, a mój towarzysz wsiadł szybko po drugiej stronie. Pan dość szybko zawiózł nas na miejsce, które o dziwo było w dość spokojnej okolicy, nie wydawało się, że jest tam dużo osób. W środku restauracji, wcale nie było więcej gości.- Wybrałem spokojne miejsce. 
-Super!- Uśmiechnęłam się do niego, gdy pani wskazała nasz stolik. 
-Specjalnie z okazji tego, że gościmy państwa szef kuchni przygotował specjalną kartę.- Życzliwa pani podała nam kartę z planem kolacji. Lewis bardzo miło podziękował. 
-Panie gwiazda, miało być anonimowo...- Zaśmiałam się do niego. 
-Daj spokój... Następnym razem zrobię na ciebie rezerwacje.- Odpowiedział z uśmiechem, a w między czasie w naszych kieliszkach pojawiło się białe wytrawne wino.  Kolacja była przepyszna, idealnie dopasowana do naszych potrzeb, bo szef kuchni dopasował nasze preferencje jedzeniowe. Na koniec wyszedł i zamienił z nami kilka słów, zrobił sobie zdjęcie z nami. Tym samym byłam na pierwszym zdjęciu z fanem, a nie byłam fotografem. Awans. Po kolacji dość szybko wróciliśmy do domu. Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza, a w budynku było słychać, że wiele ludzi przygotowuje się do sylwestra. W wielu mieszkaniach myślę, że już trwał. My na szczęście schłodziliśmy już wcześniej butelkę szampana na tą okazję. Zapiliśmy światło w mieszkaniu i przywitał nas Roscoe rozłożony na dywanie w przedpokoju. 
-To co dres?- Zaśmiałam się, gdy Lewis zdejmował płaszcz, a następnie marynarkę. 
-Poczekaj jeszcze chwile...- Złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu na górze, który pełnił rolę pokoju dziennego. Widok z tego miejsca był obłędny. Weszliśmy do pomieszczenia, a przede mną ukazał się pokój wypełniony kwiatami i balonami w złotym kolorze. Stanęłam i zaniemówiłam.- Musiałem chociaż coś zorganizować. 
-Nie musiałeś!- Spojrzałam na niego z wyrzutem.- Ja włożyłam tylko szampana do lodówki.- Zaśmiał się pod nosem. 
-Czyli zrobiłaś najważniejsze.- Stanęłam na środku między kwiatami i wszystko wyglądało pięknie. Butelka szampana stała i czekała w kubełku z lodem. Podszedł do mnie i poczułam jak ogarnia kosmyk włosów za moje ucho.- Jesteś spełnieniem moich wszystkich marzeń na ten rok. 
- I wzajemnie.- Uśmiechnęłam się szeroko, a za chwilę poczułam jego usta i chciałam żeby to trwało i trwało. Zdecydowanie w takiej atmosferze i z ukochanym człowiekiem wspaniale było przywitać nowy rok. Dobrze, że na podłodze był wygodny dywan, bo zdecydowanie dzisiaj się przydał. 

-Wszystkiego najlepszego w nowym roku.- Usłyszałam szept do ucha o północy. 
-Wszystkiego najlepszego w nowym roku.- Uśmiechnęłam się do niego szeroko i mocno przytuliłam się do jego nagiego ciała. Oby ten nowy rok był jeszcze piękniejszy. Szampan dalej stał i chłodził się. 

About me. I love you.Kde žijí příběhy. Začni objevovat