16.

506 15 0
                                    

Piąta rano w poniedziałek to była zdecydowanie szalona godzina na pobudkę. Widziałam, że Lewis był bardzo pozytywnie nastawiony od otwarcia oczu. U mnie było zdecydowanie odwrotnie. Ciężko było wstać. Nie jestem najlepsza w wstawaniu o piątej rano, jak i w zmienianiu stref czasowych
o więcej niż pięć godzin. Ubraliśmy się w dres
i kurtki przeciwdeszczowe.
-Gotowa na przygodę?- Uśmiechnął się. Zaprzeczyłam. Wsiedliśmy do auta. Horyzont był już w delikatnych żółtych barwach. Dzisiaj zdawało się, że będzie lepsza pogoda. Odjechaliśmy z pod miejsca, gdzie mieszkaliśmy i wyruszyliśmy w drogę.- Uśmiechnij się.- Spojrzał na mnie. On na prawdę miał bardzo pozytywne nastawienie. Delikatnie uśmiechnęłam się. Miałam nadzieje, że może uda mi się jeszcze zasnąć. Na miejsce dojechaliśmy po około trzydziestu minutach. Było to lotnisko. Zdziwiłam się. Wysiedliśmy
i zaraz przywitał nas miły starszy pan.
-O dziwo dzisiaj mamy piękne niebo.- Spojrzeliśmy i tak faktycznie było. Niebo miało tylko kilka chmurek, a słońce było coraz bardziej widoczne. Podeszliśmy na zieloną część i zobaczyłam szybowiec. Uśmiechnęłam się.
-Christian Grey był pierwszy.- Zaśmiałam się,
a on wzruszył ramionami.
-To ten megalomański miliarder z pokojem bólu?- Spojrzał na mnie, a ja przytaknęłam.- Nie mam pokoju bólu. To nas różni.- Szeroko się uśmiechnął. Podeszłam i rzuciłam się na jego szyje. Zawsze wiedział, że chce spróbować polecieć szybowcem. Pocałowałam go. Wsiedliśmy do szybowca. Nawet nie wiedziałam, że potrafi latać nawet szybowcem. Zaskoczył mnie. Najfantastyczniejsze było wznoszenie się w powietrze. Wyciągnęłam telefon i nagrałam kilka ujęć. Zrobiłam też kilka zdjęć. Było fantastycznie. Sam lot zajął kilkanaście minut, ale to było już  zdecydowanie moje ulubione wspomnienie.
-To co, zostaniesz moją żoną?- Uśmiechnął się, gdy wychodziliśmy z maszyny.
-A to teraz będziesz pytał cały czas?- Spojrzałam na niego, a on podszedł do mnie
i pocałował mnie.
-Tak.
-No to możesz jeszcze popytać.- Uśmiechnęłam się. Złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę hangaru gdzie zostaliśmy uraczeni ciepłą kawą i śniadaniem. Horyzont był już idealnie jasny,
a pogoda w porównaniu do tej wczoraj była obłędna. Po zjedzeniu pożegnaliśmy się
i ruszyliśmy do auta. To była super wycieczka.
-To co jeszcze dzisiaj robimy?- Spojrzałam na niego.
-Możemy iść na spacer, leżeć w łóżku... Co tylko chcesz.- Wybrałam spacer. Pojechaliśmy do miasteczka niedaleko lotniska
i spacerowaliśmy. Przyjemne było to, że nikt nie robił nam zdjęć, nie podchodził. Wypiliśmy kawę, zjedliśmy ciasto. Jak normalni, zwykli ludzie. W między czasie zadzwoniła do nas mama Lewisa, która była zachwycona naszym wywiadem. Był całkiem całkiem, ale nie jestem fanką oglądania siebie i słuchania swojego głosu. To był bardzo przyjemny dzień.
-To co?- Wróciliśmy do hotelu i jedliśmy obiad. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.-Odpoczywamy?-
-Tak!- Zaśmiałam się.- Czeka na mnie książka, łóżko, chłopak...Wiele planów jeszcze na to popołudnie.

Tak właśnie wyglądało nasze popołudnie
i wieczór. Leżeliśmy i odpoczywaliśmy. We wtorek rano wracaliśmy do Monako gdzie razem zostaliśmy do środy. Następny wyścig był w Holandii. To był mój ulubiony wyścig. Zawsze atmosfera tam jest cudowna. Mimo, że jestem monakijką zawsze Holandia ma specjalnie miejsce w moim sercu. Z tego też powodu cieszyłam się, że stosunki
z Maxem delikatnie się ociepliły, a on sam mam nadzieje, że zrozumiał wszystko
i zaakceptował. W końcu mogłam z nim normalnie rozmawiać każdego dnia.
W czwartek cały dzień spędziłam w biurze, odpowiadając na pytania. Miałam też sesje zdjęciową, ale nie było to nic szalonego. Wieczorem umówiłam się na drinka
z Penelopie, która chyba tak mocno zapatrzyła się w Georga, że zapomniała o świecie. Dobrze było pogadać o wszystkim i o niczym. No
i liczyłam też, że w końcu dowiem się czegoś więcej apropo tych nieszczęsnych zdjęć. Umówiłyśmy się w jednym z naszych ulubionych barów. Dobrze było móc w końcu ubrać wysokie szpilki i wyjść na spokojnie na miasto. Gdy wchodziłam do lokalu widziałam, że siedzi przy barze.
-Hej.- Cmoknęłam ją w policzek.
-Hej.- Usiadłam obok niej.- Martini?- Przytaknęłam. Wyciągnęłam telefon z torebki
i zerknęłam na wiadomości. Lewis spędzał czas na basenie z Angelą.-Jedziemy razem do Holandii?
-Możemy. A wy z Georgem tak na serio serio?- Barman podał nam drinki. Upiłam delikatnie ciecz. Przepyszne.
-Tak. Już mogę się tytułować jako jego dziewczyna.- Uśmiechnęła się delikatnie.
-A to w takim razie, o co chodziło z tymi zdjęciami?- Westchnęła.
-Nieporozumienie. Zdjęcia były realne,
z realnego czasu, ale ja jadąc do LA, chyba za bardzo uznałam, że chce luźną relacje.- Spojrzałam na nią i zdziwiłam się jej tłumaczeniem.- Nie wiem co ja bym zrobiła, gdybym miała okazje w LA.- Upiła drinka.
-W weekend miałaś okazje i co?- Zerknęłam na nią z miną oskarżyciela. Czułam się jak prokurator.- Wróciłaś grzecznie do domu,
a następnie kupiłaś bilet i przyleciałaś do niego. Nie robiłaś sobie nagich zdjęć z laseczką.- Zaśmiałam się. Wiem, że jest szczęśliwa, ale musi być w tym realizm.
-Wiem, ale daje nam szanse. Zresztą Sara, kto jak kto, ale no ty nie jesteś mistrzem związków.
-Wiem.-Uśmiechnęłam się.- Ale, daje nam szanse.- Stuknęłam moim kieliszkiem jej.
-A co z Maxem?- Mój nie ulubiony temat.
-Szczerze? Nie wiem.- Wzruszyłam ramionami.- Mam wrażenie, że każdy z nas ma inne spojrzenie na tą relacje.
-Od zawsze wiadomo, że Max ma do ciebie coś.- Zamknęłam oczy i westchnęłam.- Tylko nigdy nie było wiadomo o co mu chodzi.
-Ja nigdy tak na niego nie patrzyłam i to się nie zmieni.- Dopiłam drinka i zamówiłam następne. To było moje ostatnie zdanie w tej sprawie. Cieszę się, że te poważne tematy wybrzmiały i znamy to co o nich sądzimy. Cieszę się, że możemy rozmawiać ze sobą szczerze i, że jesteśmy przyjaciółkami na dobre i na złe. Taka osoba to skarb. Do domu wróciłam po północy. Szybki prysznic
i postanowiłam jak najszybciej znaleźć się
w łóżko, aby zasnąć.

Poranek piątkowy był zupełnie taki jak każdy. Dzień rozpoczęłam od kawy, następnie zjadłam śniadanie. Zabrałam się za pakowanie walizki. W między czasie pracowałam. Dzień jak codzień. Promienie słońca wpadały do mieszkania, co było dość przyjemne. Oby cały weekend był pogodny. Ludzie przechadzali się w pobliżu zatoki. Lato jeszcze trwało. Spojrzałam na zegarek na którym dochodziła godzina 11. O godzinie 14 miałam wyjeżdżać
z P. na lotnisko, skąd mamy wylot o 16 do Amsterdamu. Spakowałam ostatnie kosmetyki i zamknęłam niewielką weekendową walizkę. Dominował w niej o dziwo kolor pomarańczowy. Postawiłam w niedziele na ekstrawagancki garnitur w kolorze pomarańczowym. Był to zgaszony kolor
z delikatnego lnianego materiału, ale to zawsze inny kolor niż biały i czarny. W razie nie pogody białe sportowe buty, a gdyby pogoda jednak była to zaplanowałam sandałki na obcasie. To obuwie z którego raczej nie korzystam na codzień w obecności Lewisa, ponieważ nie lubię mu dorównywać wzrostem. Moje 160 cm w kapeluszu jest całkiem okej. Zdecydowany atut. Poczułam jak zawibrował mi telefon w kieszeni jeansów. Zerknęłam na wyświetlacz i odebrałam.
-Tak słucham?
-Cześć.- Twardy holenderski akcent ujawnił się po drugiej stronie.- O której będziesz dzisiaj?
-Mamy lot o 16, powinniśmy być po 18. Odbieram auto i nie wiem o której będziemy.- Dzięki uprzejmości stajni mercedesa, będę miała okazje przez weekend korzystać
z nowego elektrycznego modelu. Widziałam na zdjęciach i robił wrażenie. Miło będzie skorzystać i zobaczyć jak prowadzi się takie auto.
-Okej. A wychodzimy gdzieś?- W sumie nie miałam żadnych planów. Wiadomo moim planem był Lewis, ale on na pewno nie będzie chciał nigdzie iść.
-Nie wiem jeszcze. Dam ci znać jak dojadę do hotelu okej?
-Ja z Kelly i moimi znajomymi będziemy wychodzić na kolacje. Daj znać.- Pożegnaliśmy się i rozłączył się. Tym razem wynajęłam sobie wraz z P. bardzo ładny apartament, bardzo blisko morza. Na zdjęciach wyglądał niezwykle korzystnie i było niedaleko na tor. Zapakowałam komputer i resztę rzeczy do torebki, która była moim bagażem podręcznym. Postanowiłam zjeść obiad, a po nim pojechał po P. i na lotnisko. Hej ho, przygodo! Holandio, nadchodzimy!

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz