18.

419 23 0
                                    

Po podbojach Amsterdamu ja klasycznie wróciłam do Monako, P. poleciała do Nowego Jorku, ponieważ miała kilka sesji zdjęciowych do zrealizowania. Cieszyłam się, że już czuje się lepiej. Jej dolegliwości na szczęście trwały jeden wieczór. Lewis wraz ze swoim zespołem polecieli do Mediolanu, gdzie kilkadziesiąt kilometrów dalej w weekend miał wyścig. Było to wielkie święto wśród fanów Ferrari. Ja miałam masę pracy i nie byłam pewna czy pojawię się na tym torze. Nie miałam też wielkiego ciśnienia aby się tam pojawić, bo po tym wyścigu była przerwa dwutygodniowa. Miałam do nadrobienia kilka spraw w firmie.

Gdy siedziałam przed laptopem i pisałam kolejny skrypt do dokumentów firmowych usłyszałam pukanie do moich drzwi. To na pewno nie był katering, bo już zjadłam śniadanie i zaraz miałam zabierać się za obiad z mojej dziennej racji żywności o wartości tysiąca sześciuset kalorii. Niestety, ale trzeba wrócić na dobre tory i powrócić do diety i siłowni. Podeszłam do drzwi
i zobaczyłam kuriera. Odebrałam od niego paczkę i podeszłam z powrotem do komputera. Promienie słońca delikatnie przebijały się przez chmury i dostawało się do mieszkania. Pudełko było opakowane w białą folię, ale nie było na nalepce nadawcy. Odpakowałam folię przebijając ją łyżeczką od herbaty. Zdecydowane lenistwo. Zobaczyłam czerwony karton. Otworzyłam pudełko i zobaczyłam butelkę przepysznego szampana, obok w delikatnym satynowym woreczku znajdowała się czarna bielizna, jeśli tak można nazwać kilka sznurków połączonych materiałem. Zobaczyłam kartę z ręcznie napisanym zdaniem:

 
Czy masz dziś plany na wieczór?

Nie było żadnego podpisu. Odłożyłam pudełko i zastanawiałam się od kogo. Pierwszy na myśl
i jedyny przyszedł mi Lewis jako autor tego prezentu. Napisałam mu wiadomość ze zdjęciem, ale on wysłałam mi zdjęcie z treningu na siłowni w Mediolanie. Wróciłam do pracy. Około godziny 17 zamknęłam laptopa co oznaczało zakończenie pracy na dziś. Posprzątałam chaos będący wokół mnie i postanowiłam udać się na siłownię. Ubrałam się w strój sportowy i zabrawszy torbę treningową pojechałam spalić odrobinę kalorii. Mój trener zdecydowanie dał mi wycisk,
a gdy wracałam do domu jedyne o czym marzyłam to prysznic i pyszna kolacja. Gdy weszłam do mieszkania i rzuciłam wszystkie rzeczy, które miałam ze sobą zdziwiłam się, że jest włączona muzyka. Jedyne osoby, które miały dostęp do mojego mieszkania to rodzice, Lewis i Marii. Tych pierwszych nie ma w Europie, Lewis jest w Mediolanie a Marii była wczoraj. Weszłam do sypialni i zobaczyłam piękny bukiet kwiatów.

-Halo?- Czułam się dość niepewnie. Po sprawdzeniu łazienki i jeszcze raz sypialni wraz
z garderobą udałam się ponownie do salonu i zobaczyłam Lu. Uśmiechnęłam się gdy stał przede mną. Nie spodziewałam się, że to jego sprawka. Lubię gdy mnie zaskakuje, ale tu prawie miałam zawał.- Cześć.- Podeszłam do niego i pocałowałam go.
-Dostałaś ode mnie paczkę, ale to tylko część planu.- Uśmiechnął się szeroko. Miał na sobie białą koszulę, czarne proste eleganckie spodnie i białe sportowe buty. Pachniał tak kusząco, że tylko widziałam go leżącego w moim łóżku.
-Co to za plan?- Poczułam jego ręce na mojej talii, ja swoje ulokowałam na jego twarzy. Nie widzieliśmy się raptem dwa dni, a ja czułam że tęskniłam.
-Kolacja...- Poczułam pocałunek na swoich ustach. Uwielbiam jego romantyczną postać.- Poczekam, a ty możesz się przebrać.- Spojrzałam na siebie i swój dresowy strój. No tak jeszcze 30 minut temu rzeźbiłam kaloryfer na swoim brzuchu. Postanowiłam się ogarnąć. Ciężko było wybrać coś odpowiedniego do ubrania. Na pewno miałam dopasowaną bieliznę, którą otrzymałam dzisiaj, ale co dalej. Postawiłam na sukienkę, którą miałam ubraną w Holandii na kwalifikacji. Ubrałam sandałki na obcasie i zgarnęłam czarną większą marynarkę.
-I jak? Pasuje do naszej okazji?- Okręciłam się przed nim. Totalnie nie wiedziałam co planuje.
-Zdecydowanie tak.- Uśmiechnął się.- Chodź.- Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z mieszkania, a po chwili z apartamentu. Przed czekał na nas piękny sportowy mercedes w czarnym kolorze pokryty matem. Lubiłam to auto miałam z nim dobre skojarzenie.- Nie pytaj gdzie jedziemy.- Zaśmiał się.- Nie powiem ci.
-No dobrze.- Uśmiechnęłam się i nasunęłam okulary przeciwsłoneczne. Słońce chowało się za horyzont, a ja w ogóle nie myślałam, że tak będzie wyglądał mój wieczór. Będąc ogólnie
w Monako chyba większość ludzi, albo spędza czas na jachtach, albo w kasynach. Można by powiedzieć, że to zdecydowanie europejska wersja Las Vegas. Ja osobiście kocham Monako, kocham samo w sobie Monte Carlo i panującą tu atmosferę. Ciężko kiedykolwiek będzie rozstać mi się z tym miejscem na ziemi. Francuski język przeplatający się z angielskim i muzyką to było zdecydowanie to co lubię zawsze tutaj.
-Jesteśmy.- Zaparkował auto przed budynkiem w stylu francuskim. Była to jedna z moich ulubionych restauracji. Otworzył mi drzwi i mogłam wysiąść z auta. Nasze dłonie się splotły
i udaliśmy się do wejścia. W restauracji było dość spokojnie, mimo wszystko był środek tygodnia. Przeszliśmy przez salę za panią z obsługi, która kierowała nas do naszego stolika. Gdy usiedliśmy za chwilę pojawił się kelner z butelką szampana. Była to zdecydowanie zorganizowana kolacja.
-Masz jakieś specjalne życzenie, co byś chciała zjeść?
-Nie.- Uśmiechnęłam się.- Co to za okazja?- Upiłam kieliszek z szampanem.
-Wyjątkowy dzień.- Wstał i poszedł gdzieś. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam obawiać się, że zaraz mi się oświadczy. Dziwnie tak obawiać się o coś takiego, ale no wtedy w tamtym momencie ta myśl pojawiła się i poczułam się zestresowana. Wrócił z butelką szampana i usiadł.- Wszystko dobrze?- Złapał mnie za rękę.
-Tak tak.- Starałam się uśmiechać. Zrobiłam kilka zdjęć, aby dodać na stories. Po kilkunastu minutach przyszedł pan z naszymi daniami. Dobrze było uraczyć się przepysznym makaronem
z owocami morza. Lewis zjadł wersję z warzywami. Dalej czułam się niepewnie, ale starałam się aby nie było po mnie tego widać.- Przepyszne.
-Potwierdzam.- Nasze puste talerze zniknęły, a ja dalej wyczekiwałam co dalej się stanie.- Dzisiaj jest niezwykle wyjątkowy dzień.- Uśmiechnął się, a mi zaczęło mocniej bić serce. Nie wiedziałam czego się spodziewać.- Tego dnia, 5 lat temu pierwszy raz miałem okazje wyznać ci miłość.- Zerknęłam na niego i bardzo miło wrócić do tamtego momentu. Spędzaliśmy wtedy czas
w Mediolanie przed wylotem do Singapuru. Piękne czasy... Kto by pomyślał, że będziemy siedzieć przed sobą 5 lat później, znając naszą historię i to co między nami się działo.
-To było bardzo słodkie.- Uśmiechnęłam się do niego.- Nawet nie pamiętałam, że to było tego konkretnego dnia.- Do listy tego w czym zdecydowanie nie jestem dobra mogłam na spokojnie dopisać pamięć do dat.
-Jest to wspaniała okazja, aby zapytać się ciebie...- O nie nie nie... Już wiedziałam co się święci. Czułam jak zrobiło mi się słabo. Po chwili zobaczyłam wielki bukiet czerwonych róż
i zobaczyłam jak przede mną klęka. Teraz już chciało mi się płakać.- Zostaniesz moją żoną? Bardzo cię kocham.- Uśmiechnął się szeroko, a ja czułam jak drży mi warga i delikatnie spływają mi łzy po policzkach. Pierścionek był przepiękny. Duży kamień ozdobiony był mniejszymi. To był bardzo dobry wybór. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Bardzo tego chciałam, ale miałam obawy, że tak jak szybko toczy się to wszystko między nami, tak szybko się to skończy. Ludzie wokół byli bardzo zszokowani, a ci co rozpoznali kierowcę robili zdjęcia. No i sieć zaraz wszystko będzie wiedzieć. Spojrzała na niego, a jego piękne oczy przeszywały mnie. Postanowiłam przemówić...

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz