53.

198 26 0
                                    

Włoski klimat, który panuje podczas weekendów wyścigowych w tym miejscu na ziemi jest na pewno ciekawy i warty doświadczenia. Fanatycy czerwonego zespołu ze stawki tłumnie pojawiają się przez cały weekend w paddocku czy na trybunach. Jest to jedno z wielu świąt, traktowanych zupełnie poważnie, przez fanów. Zupełnie nie jest przypadkowe to, że dzisiaj mam śliczny czerwony garnitur i wspaniałe szpilki ze znaną wszystkim czerwoną podeszwą. Dzisiaj też pierwszy raz sama pojawię się w padoku, co nie zdarza się. Od kiedy jesteśmy z Lewisem, albo pojawiamy się razem, lub pojawiam się z kimś z zespołu czy Penelopie. Zabrałam ze sobą torbę z laptopem i dokumentami, a następnie pożegnałam się z kierowcą samochodu i wyciągnęłam już do ręki smycz z kartą, dzięki której wejdę do środka. Stabilność oceniam na takie prawie dziewięć, więc mam nadzieje że moje nogi po całym dniu nie odpadną. Jutro za pewno będzie zdecydowanie gorzej. Związałam włosy, więc drobny wiatr nie przeszkadza mi. Wilgotność powietrzna jest dość wysoka, ale to pewnie przez to, że weekend zapowiada się bardzo deszczowy. Gdy przeszłam przez bramki mogłam już spotkać kilku fotoreporterów. Szczerze, to chciałam dość szybko przemknąć i udać się na pierwsze spotkanie i mam nadzieje, że lunch, bo jestem dość głodna. Ilość powiedzianego przeze mnie dzień dobry, bądź cześć była tak duża, że już odechciało mi się witać. Zerknęłam w telefon i upewniłam się, że zmierzam w dobrym kierunku. Ekipa Williamsa, to tak na prawdę drobny przystanek w porównaniu z innymi zespołami. Zostałam przywitana bardzo miło i faktycznie miałam okazje zjeść lunch z Jostem. Po około godzinie, mogłam spokojnie udać się do kolejnego miejsca, a był nim motorhome zespołu Mclaren. Zak Brown to gaduła, tak to mogę ocenić, ale jest jednym z nielicznych szefów, który faktycznie dobrze przygotował się do spotkania i dużo z zaleceń, które w próbnym roku były pokazane, zastosował u siebie na poważnie. Kolejna godzina minęła mi bardzo szybko, a ja miałam dwadzieścia minut przerwy. Lewis miał odprawę, więc był niedostępny. Zmierzałam w stronę Alfy Romeo, bo tam miałam następne spotkanie. Najwyżej poczekam u nich chwilę
i nadrobię maile, czy cokolwiek innego. P. wylegiwała się w hotelu i zdecydowanie jej tego zazdrościłam. Tak też się stało, odpisałam na kilka maili, a potem pojawił się Fredric, który okraszając żartem i przepyszną kawą całą sytuacje z limitami pozwolił mi przeanalizować wszystko i spędzić miło półtorej godziny z mojego dzisiejszego dnia.
-Czego ci życzyć?- Spojrzałam na niego uważnie.
-Dużego sponsora!- Zaśmiał się. Wyciągnęłam portfel i podałam mu wizytówkę do taty.
-Zadzwoń, porozmawiaj.- Uśmiechnęłam się.- Tata pojawi się najszybciej w Holandii, ale może coś go ściągnie na tor szybciej.- Podałam mu dłoń.- Dziękuje i do zobaczenia.
-Na pewno zadzwonię. Dziękuje. Do zobaczenia.- Szef zespołu oddalił się, a ja posprzątałam dokumenty i zapakowałam się, aby udać się na kolejne spotkanie. Trzy z pięciu gotowe. Za kilka minut czeka mnie Haas. Guinter jest nieprzewidywalny, więc zarezerwowałam sobie około dwie godziny na to spotkanie. Telefon wskazał mi powiadomienie od Lewisa, który wysłał mi link do artykułu jednego dużego magazynu zajmującego się formułą 1. „FIA zabrała się do pracy, a wiadomości o limitach budżetowych możliwe, że pojawi się lada chwila."Przeczytałam nagłówek, zjechałam do sekcji zdjęć. Całkiem całkiem wyszłam. Przybliżyłam zdjęcie na swoją twarz i mój uśmiech i lekkie machnięcie dłonią wyglądają dość naturalnie. Dziękuje za normalne zdjęcie. Wysłałam mu roześmianą emotkę, na co dostałam jego selfie z przed komputera z Bono. Wszyscy ciężko pracują, fantastycznie. Siedziba Hassa, nie różni się od siedziby Alfy czy Williamsa, ale znacznie różni się od siedzib tych ekip z samej góry. Wszyscy ciężko pracują, aby postawione cele ziściły się, co można było zaobserwować już przy stolikach w sekcji dla gości. W tych zespołach z wysokiej półki można zaobserwować bogatych sponsorów, gwiazdy i inne ważne osoby od samego wejścia. Przy jednym ze stolików widziałam wolne miejsca, więc położyłam swoje rzeczy. Lubię pracować w tej sekcji, bo nie rzucam się aż tak mocno w oczy. Zupełnie zwykłe spotkanie. Otworzyłam komputer i jeszcze stojąc otworzyłam odpowiedni plik. Zerknęłam ostatni raz w telefon i dokładnie wysunęłam go do torby, po odpisaniu na ważniejsze wiadomości. Alpine potwierdziło spotkanie, więc dzisiaj na prawdę mam owocny dzień. Choć wierze, że wszyscy chcą dowiedzieć się czy ich wyliczenia są poprawne. Co finalnie da im upragniony certyfikat. Co pozwala mi na intensywną prace w ten weekend. Finalnie pozwoli mi zakończyć kontrakt i cieszyć się czasem na inne możliwości zarabiania pieniędzy.
-Dla pani kawa?
-Herbatę białą jakbym mogła poprosić.- Limit kaw na dzisiaj wyczerpałam. Zbliżała się też piętnasta, wiec herbata a później obiad będą idealne.
-Dzień dobry.- Wstałam uważnie i podałam dłoń moim rozmówcą. Wszyscy usiedliśmy i rozpoczęliśmy prace. Była to jedna z zabawniejszych konwersacji, ale zespół też miał finanse w idealnych ryzach, więc jest to zdecydowany powód do żartowania i choć tyle dobrego ich spotyka. Plotki nie ominęły naszej konwersacji. Uwielbiam jak ktoś pyta o coś związanego z Lewisem. Czasem mogę tylko kiwnąć głowa na tak lub nie, a i tak ludzie są zachwyceni trafnością lub nie ich domysłów. Dostałam przepyszny obiad, w wersji full amerykańskiej, więc idealnie, że zarezerwowałam sobie tyle czasu na bycie tutaj.
-Czyli nie musimy się martwić?- Gdy żegnaliśmy się przy wejściu do motorhome Guinter spojrzał na mnie uważnie. Nasunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos i uśmiechnęłam się. Delikatne słońce pojawiło się tego dnia, ale myśle że to tylko chwilowe.
-Absolutnie nie.
-Świetnie. Od razu mam lepszy dzień.- Zaśmialiśmy się głośno.
-Czego wam życzyć?- Zawsze zadaje wszystkim to pytanie. Fajnie życzyć im tego, czego chcą.
-Lewisa Hamiltona w Hassie? Nieee to banalne. Mniej rozbitych aut.
-To życzę wam i tego i tego.- Uścisnęłam jego dłoń ostatni raz i pośpiesznie udałam się na ostatnie spotkanie. W między czasie spotykając mojego narzeczonego, który zmierzał chyba w moją stronę.
-Hej.
-Hej.- Cmoknął delikatnie moje usta.- Do której masz ostatnie spotkanie?
-Mam nadzieje, że do 18:30 będę miała koniec. Wszystko okej? Lewis Hamilton w paddocku. Szok.- Pokiwał głową z wyraźnie nie schodzącym uśmiechem z twarzy. Jego śmiech przeszedł na mnie.
-Tak. Będę na ciebie czekać i wrócimy razem. Mam nadzieje ze jadłaś.
-Lunch i obiad odhaczony.
-Przekupstwo.- Zaśmiał się.- Powiem Toto, żeby zaprosił świetnego kucharza na wasze spotkanie.
-Raczej to po prostu miłe spotkania. A jeśli o tym mowa, muszę iść.- Ostatni krótki pocałunek i oddaliłam się szybko, aby być punktualnie na spotkaniu i szybko, sprawnie je przeprowadzić. Moje stopy o dziwo się trzymają, ale jutro na pewno nie będą dla mnie tak łaskawe jak dzisiaj. Alpine przywitało mnie francuskimi słodkościami i kolejna herbatą. Miałam wrażenie, że dłuży mi się czas, ale było to chyba złudzenie zmieszane ze zmęczeniem. Miałam ochotę na room service
i odpoczynek z Lewisem. Laurent Rossi był totalnym służbistą, a Otmar pełnił funkcję tego wyluzowanego wujka przy stole wigilijnym, gdy wjeżdża temat polityki. Nie przeszkadzało mi to, bo zespół był dobrze zarządzany i nie miałam żadnych zastrzeżeń. Raczej było to omówienie wszystkiego co chcieliby ewentualnie usłyszeć, a ja wole przekazać na żywo, aby wszystko było jasne. Gdy minęła niecała godzina pożegnałam się z panami i wyszłam. Przy wyjściu towarzyszył mi Esteban Ocon, z którym nie rozmawiałam bardzo długo. Zamieniliśmy kilka grzecznościowych zdań i zobaczyłam, że zbliża się Lewis.
-Koniec?
-Koniec.- Uśmiechnęłam się i oddaliśmy się w stronę wyjścia. Każde z nas nadrabiało odpisywanie na wiadomości, a potem w aucie oddałam się wysłuchaniu jak pracowity dzień przeżył Lewis. Oparłam głowę o jego ramie i zsunęłam buty ze stóp. Zdecydowanie poczułam lekką ulgę. Opowiadał o wszystkimi z wszelkimi szczegółami, a ja słuchałam uważnie co robił dzisiaj w pracy.

Powrót do hotelu minął mi bardzo szybko, a w pokoju pierwsze co rzuciłam się na łóżko. O boże, tego mi było trzeba.
-Kąpiel?
-Chętnie.- Oparłam się na rękach i z ciekawością przyglądałam się jak Lewis zrzucał siebie ubrania. Boskość jego skóry i jej wszelkich ozdobników jest cudowna. Zawsze nasze pokoje hotelowe, a raczej apartamenty wyglądają podobnie, więc i tym razem łazienka była naturalnie połączona z sypialnią. Wanna pięknie stała przy wielkim oknie, a w tym momencie Lewis był jej ślicznym dodatkiem.
-Przychodzisz czy będziesz tylko patrzeć?- Spojrzał na mnie i odłożył telefon na stolik. Słodka lekka muzyka otuliła apartament. Nadawanie romantyczności takim chwilą to zdecydowanie to co Lewis uwielbia robić codziennie. Usiadłam na przeciwko niego i odłożyłam telefon na stolik będący bliżej mnie.- Kobieta biznesu i jej centrum dowodzenia. Czy masz może już wolne?- Spojrzał na mnie uważnie i delikatnie złapał moją stopę, a następnie zaczął ją masować.
-Właściwie tak.
-To świetnie.- Pocałowałam moją stopę i był to jeden z bardziej uroczych widoków.- Zarezerwowałem stolik na kolację... Jeśli chcesz się wybrać.
-Dobrze. Z miłą chęcią. Dużo mamy czasu?
-Tak.- Uśmiechnęłam się i przybliżyłam do niego. Zostałam idealnie umiejscowiona na jego udach i objęta ramionami.- Zawsze zastanawiam się dlaczego nosisz pierścionek z AD21 a nie z Monako...- Okręcił błyskotkę, która gościła na moim palcu swoimi palcach. Piana pachnąca drzewem sandałowym i piżmem otuliła nas. Pocałowałam go.
-W Monako było pięknie, ale w Abu Dhabi wtedy na tej lini startowej totalnie wiem, że...- Ciężko było mi opisać to co czuje. Przyglądał mi się uważnie.- Stałeś się mój... A ja jestem twoja. To radio to było najpiękniejsze, co mogłeś mi dać w takiej chwili.
-Odczarowałaś po wyścigu to Abu Dhabi i mimo, że zawsze to będzie we mnie i jeszcze minie trochę czasu nim to przepracuję, to wiem... Absolutnie było warto przyjść w sierpniu i zaryzykować.- Musnęłam jego usta.- Absolutnie było warto w Abu Dhabi poprosić ciebie o twoją miłość przed całym światem.- Jego oczy delikatnie zaszkliły się, a ja obdarzyłam go jeszcze piękniejszym pocałunkiem.- Jesteś całym moim światem Sisi...

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz