55.

224 23 0
                                    

Gdy dostałam zdjęcie w wiadomości od Maxa wiedziałam, że nie wywinę się z tej kolacji. Otworzyłam screena i rzeczywiście wszystko wyglądało w porządku. Sama napisałam do Kelly. Miałam wrażanie, że tak powinnam zrobić, ale ona zadzwoniła do mnie i mnie okrzyczała w sposób najbardziej miły jaki miałam okazję przeżyć. No więc, nie miałam jak wycofać się z kolacji, skoro każda ze stron nie miała nic przeciwko. Lewis życzył miłego spędzenia czasu. Właściwie na prawdę nie ma nikt nic przeciwko, tylko ja. W końcu rozkładam to na czynniki pierwsze. Oprócz rozterek ludzkich, nie wiedziałam co ubrać. Wiadomo, to nie kolacja
z królową, ale moja natura nie pozwala mi na wyjście w dresie. Rzuciłam na łóżko skórzany top bez ramiączek i rozpoczęłam kontemplacje co do tego. Miałam jakieś 20 minut, więc cieszę się że makijaż i włosy zrobiłam szybciej. Jeansy, top i kurtka skórzana to nie zobowiązujący zestaw. Od taki, na wieczorną kolację. Mam nadzieję, że nie wybrał jakiegoś wykwintnego miejsca. Pasek do spodni wkładałam już w windzie, a gdy moje stopy poczuły szpilki nie czuły się koniecznie dobrze. Gdy zobaczyłam jego auto, poczułam się conajmniej dziwnie.
-Hej, można?- Otworzyłam drzwi i jego uśmiech oraz kiwnięcie głową na tak, wskazało że to na pewno to auto. Plan, który zrodził się w mojej głowie był taki, że chce przeżyć maksymalnie miły wieczór.
-Pięknie wyglądasz.- Uśmiechnął się i skupił na drodze.
-Po sportowej bomberce mam nadzieję, że wybrałeś mało wykwintne miejsce.
-Nie nadaję się na salony, ale o tym wiesz.
-Wiem.- Spojrzałam na niego kątem oka, a jego wzrok był skupiony na drodze. Mimo to w fotelu siedział maksymalnie wyluzowany.

Włoska knajpka, którą wybrał miała w sobie bardzo przyjemny klimat. Słodka i taka niezobowiązująca. Weszliśmy do środka i w całości była wypełniona osobami, które ze smakiem jadły pizzę. Jak się okazało, pizzeria miała jeszcze jedną salę i tam klimat był już typowo kolacyjny. Ciemność i delikatne świece dały jej mnóstwo klimatu.
-Salony może to i nie są, ale coś w naszym stylu.
-Przyjemnie.- Usiedliśmy przy stoliku. Ściągnęłam kurtkę i otworzyłam kartę. Czułam się obserwowana, ale postanowiłam to zignorować.
-Chciałbym cię przeprosić.
-Za co?- Byłam lekko zdziwiona, ale wyrwał mnie z tego kelner, który bardzo umiejętnie wlewał czerwone wino do mojego kieliszka. Oddalił się, a ja od razu zanurzyłam usta.
-Za Monako. Nie powiedziałem ci kto będzie.
-Ze wszystkiego udało się wybrnąć. Takie sytuacje to nic nowego. Każdy ma przeszłość, a akurat my z Lewisem bardzo różnorodną.- Nie wiem dlaczego zaczęliśmy się śmiać, ale to od zawsze nas bawiło.- To co? Za spotkanie?- Uniosłam kieliszek w jego stronę, a jego z wodą dołączył do mojego.
-Za spotkanie.- Rozmowa podczas oczekiwania na pizzę, bo to nasz wspólny ulubiony posiłek, przeniosła się na tematy zdrowotne. Dokładnie wypytywał mnie o moje wyniki, rokowania
i proces rekonwalescencji. Ja za to dokładnie zapytałam go o pracę i emocje związane z byciem liderem. Uwielbiam jego pasję i to jak mówi o wyścigach. Widać w tym analogię, którą miałam okazję słuchać z ust Lewisa. W tej kwestii mało ich różni. Mają zdecydowanie ten sam instynkt i tą samą chęć wygrywania połączoną nienasyceniem osiągniętymi sukcesami. Przy trzecim podejściu pana kelnera z winem, zobaczyłam jak Max chętnie przechwytuje od niego butelkę. Widać, nie chciał aby ktoś nam przeszkadzał.- Ja przejmę. Dziękujemy.- Kelner opuścił nas, a ja miałam swojego prywatnego kelnera.- To jakie masz finalnie plany na wakacje?
-Urlop zaczynam w USA, gdzie wybieram się na koncert i z tamtąd rozdzielamy się z Lewisem. On leci do Afryki, a ja do was do Europy.
-Super. Ekipa ponownie w komplecie na wakacje.
-Tak. Książka, jacht, wino i może deska... To brzmi jak świetny plan.
-Już wiadomo kto zajmie najwyżej usytuowaną sypialnię...
-Ona zawsze jest moja.- Uśmiechnęłam się szeroko i upiłam kolejny łyk wina.- Poza tym jestem ustatkowaną kobietą, więc mogę zamknąć się w wieży. Imprezowy styl życia jest za mną.
-Czyżby?- Spojrzał na mnie z miną zdziwioną, ale i kpiącą z tego co mówię.
-Tak.
-Będziesz ostatnia odchodzić od baru...Zobaczysz.
-Na pewno nie.- Upiłam artystycznie łyk wina.
-Załóżmy się. Ani razu nie wyjdziesz ostatnia z baru, knajpy cokolwiek oraz z naszego jachtowego baru.- Wyciągnął w moją stronę dłoń, której nadgarstek był przyozdobiony bransoletkami Hermes i Cartier. Podałam mu dłoń przyozdobioną analogicznie. Ciekawy zbieg okoliczności.
-Dobrze. Tylko o co?
-O weekend razem. Jeśli wygram...- Uśmiechnął się.- Jeśli przegram... Publicznie będę chwalił Lewisa na SPA.- Zaczęłam się głośno śmiać, a on mocno ściskał moją dłoń.- Umowa?
-Tak.- Uwolnił moją dłoń i delikatnie wstając pocałował ją. Poczułam uczucie zmieszania i zabrałam dłoń, jednak nie było po nim widać zmieszania, czy zakłopotania. Jego propozycja była dość śmiała, ale zignoruje to. Los pokaże co się wydarzy.

Tak na prawdę miałam wrażenie, że czas przeleciał nam przez palce równie szybko co znikające wino i pizza. Wieczór był bardzo przyjemny i zdecydowanie cieszyłam się, że wyszliśmy. Atmosfera miedzy nami wracała do normalności co bardzo mnie cieszyło. Nie miałam ochoty roztrząsać incydentu dłoniowego. No i byłam zamieszana w zakład, który mam nadzieję wygrać. Nie cieszył mnie do końca fakt, że nie uda mi się popracować, ale jutro zdecydowanie nic mnie nie oderwie od pracy.
-O czym myślisz?- Spojrzał na mnie uważnie, gdy podjechaliśmy pod hotel.
-O pracy. Mam kilka zaległości. A ty?
-O kwalifikacjach, życiu... Ciekawe jak by wyglądało nasze życie gdyby nie ten rok...- Spojrzał na mnie uważnie, a ja poruszyłam tylko ramionami i westchnęłam. Z natury raczej nie zastanawiam się nad takimi rzeczami.
-Życzę ci udanej nocy, efektywnego odpoczynku. Trzymam kciuki za twój występ jutro, choć raczej nie będziesz miał rywali, w końcu jesteś najlepszy.- Jego melodyjny śmiech był potwierdzeniem pewności siebie jaką miał w sobie i wokół siebie.
-Dobrej nocy i dziękuje.- Wysiadłam z auta i udałam się do hotelu. Odszukałam nasz pokój, a przy drzwiach spotkałam mojego współlokatora. Jego uśmiech to zdecydowanie jeden z wielu powodów do uśmiechu dla mnie. Skradłam mu delikatny pocałunek.

-Ślicznie wyglądasz. Jak kolacja?
-Dobrze. Pizza I wino znakomite. Max miły i bez dramatów. Rozmawialiśmy o zdrowiu, planach na urlop. Założyłam się z nim, że będę prowadzić życie spokojne i bez imprez podczas urlopu.- Lewis zaczął się śmiać i kiwać głową z niedowierzaniem. -Jak praca?- Rzuciłam kurtkę na krzesło i w drodze do sypialnianej części pozbyłam się szpilek, biżuterii i jeansów. Lewis właściwie podążył moją drogą i zrobił zupełnie to samo.
-Bez szału, ale może coś uda się jeszcze wycisnąć z auta. Jaki jest koszt przegrania zakładu?- Poczułam jak jego klatka piersiowa przykleiła się do moich pleców i zostałam otulona ramionami. Zapach Tom Ford otulił nas. Zdecydowanie po tym zapachu rozpoznam go wszędzie.- Przytulenie to moje ukojenie.
-Czuje to samo. Wygrana to chwała dla ciebie. Przegrana to weekend z przyjacielem.- Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym momentem. Był bardzo przyjemny. Delikatne stłumione światło otulało nas i całą przestrzeń, a nasze sylwetki odbijały się w szklanej ścianie dzielącej łazienkę i sypialnię.
-Zdecydowanie cieszę się, że ten widok jest dostępny tylko dla mnie.- Poczułam pocałunek na nagim ramieniu. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą.
-Wszystko wiesz i jesteś dla mnie wszystkim.- Uśmiechnął się i obdarzył jeszcze kilkoma pocałunkami moje ramię.- Prysznic?
-Tak i sen.- Ciepła woda otuliła łazienkę.

-Akceptuje twój zakład i trzymam kciuki za ciebie.- Ostatni pocałunek to idealne zakończenie tego dnia. Przytulenie i sen. A poranek przyniesie coś nowego, coś starego i coś monotonnego.

About me. I love you.Where stories live. Discover now