20.

454 19 0
                                    

Ostatnie 6 godzin chyba były jedne z gorszych w moim życiu. Pozytywnym było to, że nic mu się nie stało. Zdecydowanym błogosławieństwem okazał się system halo, który uratował Lewisa. Ciężko było słyszeć jego rozczarowany głos przez telefon co wcale mnie nie dziwiło. Pozytywne było to, że przylatuje w ten sam dzień do Monako i nie będę musiała się o niego martwić. Czekałam w mieszkaniu, ale nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Mimo, że zapewniał mnie o tym, że wszystko jest dobrze ja i tak nie mogłam pozbierać myśli. Zastanawiałam się tylko ile jeszcze stłuczek między panami będzie w tym sezonie. Ile będziemy jeszcze oglądać takich nieprzyjemnych sytuacji. Tak bardzo ciężko się to ogląda. Próbowałam skontaktować się z Maxem, ale on od spotkania w Amsterdamie zapadł się ponownie pod ziemię. Miałam wrażenie, że nasza relacja to niestety sinusoida i obawiam się, że tak już zostanie. Zbliżała się godzina 22, a ja czułam już mocne zmęczenie. Skorzystałam z prysznica i postanowiłam położyć się do łóżka. Zapaliłam lampkę
i otworzyłam komputer. Przejrzałam kilka maili, które nic nie wnosiły do mojego życia
i postanowiłam odpalić serial. Klikając play na ekranie usłyszałam, że otwierają się drzwi. Zamknęłam komputer i wstając ubrałam szlafrok. Weszłam do salonu i gdy zobaczyłam mężczyznę było mi go bardzo szkoda. Odstawił na bok walizkę i torbę, a ja postanowiłam mocno się do niego przytulić.
-Hej.- Poczułam pocałunek na mojej skroni.
-Hej. Miło, że na mnie poczekałaś.- Uśmiechnął się szeroko.- To jest jakiś dramat.- Przytuliłam go jeszcze mocniej.- Jest mi tak szkoda.- Spojrzał na mnie i widziałam wiele cierpienia
w jego oczach.-Jestem zmęczony, to jest mój najgorszy sezon. Nie potrafię odnaleźć się, boje się wyścigów. Mimo, że mamy niesamowite auto nie jestem pewny za kierownicą. Marzę
o tym, aby zdobyć 8 tytuł, ale czuje że to marzenie jest osiągalne. Czuje się bezsilny.- Westchnął i jeszcze mocniej mnie przytulił.
-Rozumiem. Najważniejsze, że nic ci się nie stało. Sezon trwa i jeszcze wszystko jest możliwe.- Przeszliśmy do salonu. Usiadł na kanapę. Dorównałam mu kroku i usiadłam obok niego.- Jesteś głodny? Czegoś potrzebujesz?
-Ciebie.- Złapał moją prawą dłoń i pocałował ją.- Jest idealnie.
-Czy jutro mamy plany?
-Mam jutro fizjoterapię z A. od rana. Odczuwam mocno ból szyi. Resztę dnia jestem dla ciebie.
-Super.- Uśmiechnęłam się.- Idziemy spać?- Przytaknął. Ja udałam się ponownie do łóżka,
a on skorzystał z prysznica i zaraz położył się obok mnie. Bardzo szybko zasnął i ja postanowiłam zrobić to samo. Wielką ulgą było to, że mimo wypadku jesteśmy razem
i wszystko jest dobrze.

Poranek przywitał nas ponurą aurą za oknem. Leżąc jeszcze w łóżku otworzyłam rolety
i żaluzje w sypialni, aby dodać choć odrobinę światła z zewnątrz. Lu spał, a ja musiałam wstawać do pracy. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w duży szary dres i zabrawszy laptopa z sypialni udałam się do salonu. Drewniany stół w salonie z widokiem na zatokę to zdecydowanie moje ulubione miejsce do pracy. Może kiedyś dorobię się gabinetu, albo chociaż biurka. Rozłożyłam kalendarz obok laptopa i postanowiłam zrobić kawę. Wyszłam przed mieszkanie, aby zabrać catering. Zabrałam z torby śniadanie, kawę i usiadłam przed komputerem. Zalogowałam się do systemu mojej firmy i powoli zaczęłam pracę. Na szczęście został mi do napisania ostatni skrypt i komentarz do dokumentów, co napawało wielkim optymizmem. Przejrzałam notowania giełdy i kilka biznesowych artykułów. Chciałam skończyć wszystko jak najszybciej, aby spędzić ten tydzień z Lewisem. Następny wyścig odbywał się w Rosji, gdzie nie miałam zamiaru lecieć. Zainteresowany wstał około 9.
-Czuje się jakbym był połamany.- Zaśmiał się
i skradł całusa z moich ust.- Dzień dobry.
-Dzień dobry. Zamówiłam ci na ten tydzień catering.
-Dziękuje!- Krzyknął z kuchni i zaraz pojawił się ze swoim śniadaniem.- Pracujesz?
-Tak.
-Dlaczego?- Spojrzał na mnie dziwnie.- Poprzedni tydzień cały przesiedziałaś przed komputerem.
- Zostało mi coś jeszcze do zrobienia.- Wróciłam do energicznego stukania
w klawiaturę komputera, ale czułam na sobie wzrok. Było to krępujące.- Nie patrz na mnie.- Uśmiechnęłam się.
-Lubię jak pracujesz. Fajnie oglądać jak pracujesz.- Spojrzałam na niego, a on intensywnie przeglądał telefon.- Nie patrz na mnie.- Po chwili usłyszałam to samo zdanie, które ja wypowiedziałam do niego i zaśmialiśmy się.- Idę pod prysznic i spadam się regenerować.- Poszedł do kuchni by za chwile zniknąć za drzwiami sypialni. Ja pracowałam dalej, a on udał się do swojego mieszkania, aby oddać się w ręce A. Kończąc pracę zastanawiałam się co możemy robić ciekawego w tym tygodniu. Pogoda nie była ciekawa co nie dodawało optymizmu. Gdy zjadłam porcje obiadową z cateringu, która kryła w sobie przepyszną porcje pierożków między innymi ze szpinakiem i serkiem ricotta wrócił mój towarzysz życia.
-Pogoda jest okropna.- Udał się do łazienki po ręcznik, aby wytrzeć od deszczu mokre włosy
i pozbyć się mokrych ubrań.
-To prawda.- Deszcz intensywnie sączył się
z nieba. Nawet kawa nie wyzwalała chęci do życia. Przeglądałam kilka stron z ubraniami. Chyba próbowałam popełnić zakupy, aby poprawić sobie humor, jednak na ten moment nic z tego nie wyszło. Udałam się do kuchni, aby odgrzać obiad i gdy wróciłam z porcją jedzenia Lu siedział przy stole i przeglądał coś na moim komputerze.
-Zakupy na złą pogodę?- Spojrzał na mnie
a ja przytaknęłam.- Dziękuje za obiad.- Podałam mu obiad, a on zabrał się od razu za jedzenie.- Może lecimy do LA? Poserfujemy?
-A na koniec tygodnia jest Met gala?
-Tak. Nie powiedziałaś mi czy idziemy razem.- W sumie nie miałam ochoty na chodzenie po czerwonych dywanach.
-Możemy polecieć do LA, ale chyba raczej czerwony dywan nie jest dla mnie.- Uśmiechnęłam się, aby dodać mu otuchy
w tym, że będzie szedł sam.
-Rozumiem. Zarezerwuje bilety na samolot.- Najgorsze w tym wszystkim było to, że będę musiała ponownie się spakować, ponieważ jest to jedna z rzeczy których nie cierpię robić. Sam pomysł serfowania był fantastyczny, ponieważ jest to jedno z zajęć, które uwielbiam robić. Do listy aktywności fizycznych, które sprawiają mi wiele radości można dodać także snowboard
i kitesurfing. Oprócz pakowania wiedziałam też, że dopadnie mnie jetlag. Jestem zdecydowanie bardzo kiepska w podróżowaniu.

Zbliżała się godzina 22 gdy zameldowaliśmy się na lotnisku. Przeszliśmy chwile później przez odprawę paszportową i udaliśmy się do samolotu. Prywatne loty są zdecydowanie przyjemne. Gdy usiedliśmy na swoich miejscach a pilot postanowił wystartować praktycznie od razu zasnęłam i o dziwo udało mi się przespać cały lot. Obudziłam się praktycznie przed samym lądowaniem.
-Wyspana?- Lewis jadł owoce, a ja próbowałam się przeciągnąć.
-Chyba tak.- Czułam jak bolały mnie ręce
i szyja. Musiałam totalnie niewygodnie się ułożyć. Za oknem horyzont przybierał już ciemnych granatowych barw. Zbliżała się godzina 22. Różnica czasowa robiła swoje. Gdy wysiedliśmy z samolotu totalnie czułam, że będę miała problem ze snem tej nocy. Lewis za to bardzo był zmęczony i chciało mu się spać. Zdecydowanie bardziej jest przyzwyczajony do takiego podróżowania niż ja.

Zamieszkaliśmy w jego domu, który znajdował się praktycznie przy plaży. Malibu zawsze kojarzyło mi się pozytywnie, ale też miałam okazje tutaj przebywać kilka razy. Plaża, która znajdowała się przed domem, a za nią znajdujący się ocean były niezwykle kojące i przyjemne.  Lewis od razu poszedł spać, a ja po skorzystaniu z prysznica postanowiłam usiąść przed komputerem i zając się czymkolwiek. Totalnie nie chciało mi się spać. Plusem tej podróży było to, że P. ze swoim chłopakiem przebywała w LA, więc wiedziałam że dzięki temu na pewno spotkamy się wiele razy. Ocean zachęcał do tego, aby pójść i się z nim przywitać. Nalałam sobie kieliszek białego wina, które znalazłam w szafce i zabierając laptopa wyszłam na taras. Było chłodno, ale dość przyjemnie. Zeszłam po drewnianych schodkach i otworzywszy furtkę wyszłam na plażę. Miałam ubrane sportowe buty, ale nie przeszkadzało mi to, że czułam w nich coraz więcej piasku. Cały dom był zachowany w białej kolorystyce tak jak większość domów znajdujących się przy tym fragmencie plaży. Oświetlony był dość mocno, więc widać było go idealnie nawet dochodząc do brzegu oceanu. Szklane barierki tarasów dodawały mu delikatnej nowoczesności. Dużym atutem tego domu były ogromne okna z drewnianymi żaluzjami, które w dzień dodawały wiele światła do środka. Gdy podeszłam do oceanu pachniało słoną wodą i ogniskiem, które ktoś rozpalił kilkanaście metrów dalej. Na plaży, wokół mnie nie było ludzi. Usiadłam na piasku i łyk po łyku upijałam wino z kieliszka. To był zdecydowanie dobry pomysł, aby tu przyjechać. Gdy wróciłam na taras zbliżała się godzina trzecia, a i niebo nabierało łagodniejszych niebieskich barw. Sen w samolocie to nie był dobry pomysł. Włączyłam serial, aby jakkolwiek zmulić się i móc choć chwile przespać się tej nocy, jednak nic nie zwiastowało, że tak się stanie. Oglądając serial przywitałam ciepły poranek w słonecznym Malibu i dopiero rano poczułam okropne zmęczenie i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz