17.

492 16 0
                                    

Gdy doleciałyśmy do Amsterdamu zastanawiałyśmy się co robić. Po odebraniu kluczyków od auta i odszukaniu go ruszyłyśmy w stronę hotelu. Zajęło nam to kilkanaście minut. Z radia można było usłyszeć imprezową playlistę P.
-To co idziemy na miasto?- Zaparkowałam auto i wysiadłam. Zabrałyśmy bagaże i poszłyśmy do budynku, gdzie był nasz apartament.
-Nie wiem. Zadzwonię do Lu.- Odebrałyśmy klucze i po chwili znalazłyśmy się na naszym piętrze. Apartament był ogromny. Najpiękniejsza była wielka ściana cała z okien. Czułam się prawie jak u siebie w mieszkaniu. Odłożyłam rzeczy w swoim pokoju i położyłam się na łóżku. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Lewisa.
-Hej.
-Hej.- Czułam jak uśmiecha się.- Jesteś?
-Jestem. Co robisz?
-Czekam na ciebie.- Zaśmiałam się.
-Idziemy coś zjeść?
-Możemy, a P. z Georgem też idą?
-Dogadam się z nią i napisze ci wiadomość. To co za 30 minut? Przyjadę.- Uśmiechnęłam się szeroko.
-No dobrze.- Rozłączyłam się i poszłam do przyjaciółki. Ta już była po prysznicu. Dogadaliśmy się i postanowiliśmy wybrać się na podwójną randkę. Napisałam do Maxa
i przeprosiłam go za to, że nie spotkamy się, ale on nic mi nie odpisał. Dzień jak codzień. Ogarnęłyśmy się i pojechałyśmy pod hotel gdzie mieszkała większa część kierowców. Zaparkowałam i czekałyśmy na panów. Gdy wsiedli do auta było bardzo miło ich zobaczyć.
-Niezły szofer.- George uśmiechnął się do nas.
-Gdzie jedziemy?- Lewis zaśmiał się. Wbiłam
w nawigację miejsce, które wcześniej znalazłyśmy w Amsterdamie i ruszyliśmy. Podczas podróży nie kończyły nam się tematy do rozmów. Przy wyborze muzyki o mały włos wszyscy byśmy się pozabijali. Każdy chciał mieć władzę. Pod restauracją było dość spokojnie. Gdy weszliśmy do środka było spokojnie. Kelnerka pokazała nam stolik. Miejsce było oświetlane delikatnym światłem. Było bardzo klimatycznie. Usiedliśmy
i poczułam, że obejmuje mnie ramię Lewisa.
-Tęskniłam.-Spojrzałam na niego
i pocałowałam go delikatnie w usta. Zamówiliśmy kolacje i nasza rozmowa z auta przeniosła się do stolika.
-Ja po zakończeniu sezonu chce na Bali.- P. przytuliła się do Georga.- Do Meksyku, na Karaiby.- Zaśmialiśmy się.
-A ty gdzie byś chciała pojechać?- Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami. Nie miałam jakiś specjalnych marzeń.
-Bali jest kuszące, ale wszędzie będzie super. Na pewno snowboard!- Uwielbiałam zawsze zimę i jazdę na snowboardzie.
-O tak. Koniecznie musimy wybrać się na snowboard.- Przyszły nasze dania. Uraczyłam się bezalkoholowym mohito. P. od razu zabrała się za martini. To było bardzo miła kolacja
i cały wieczór. Odwiozłyśmy panów do hotelu,
a same wróciłyśmy do apartamentu. Ciężko było się rozstać, ale dobrze nam to zrobi. Ten weekend był ważny dla Lewisa. Zależało mu na zwycięstwie, szczególnie że jest to domowy wyścig Maxa. Holandia zdecydowanie była cała pomarańczowa, a kibice chętnie ubrali czapki
i koszulki z numerem 33. Praktycznie od razu położyłyśmy się spać, aby jutro wstać rano
i spędzić więcej czasów czy to na torze, czy gdziekolwiek indziej.

Poranek był bardzo przyjemny. Pogoda była zaskakująco dobra. Wzięłam poranny prysznic, a potem narzuciłam na siebie delikatna czarna sukienkę z jedwabnego materiału. Wyprostowałam włosy, nałożyłam makijaż
i zabierając skórzana kurtkę w stylu motocyklowy i moją klasyczna torebkę, która jest ze mną wszędzie i zawsze, wyszłam
z pokoju. P. jeszcze spała. Zrobiłam sobie kawę o dziwi w ekspresie. To był bardzo dobrze wyposażony apartament. Dostałam zdjęcie Lewisa z jego porannego treningu z A. Codziennie ciężko było w to uwierzyć, że tak dobrze nam się układa. Może wyczerpaliśmy limit nieszczęść w naszej relacji? Gdy już praktycznie wypiłam kawę pojawiła się P. Miała na sobie beżowy garnitur z większą oversize'ową marynarką. Wyglądała świetnie.
-A dla mnie kawa?- Zaśmiała się, a ja wskazałam na blat.
-Nie wiem czy ciepła. Troszkę kazałaś na siebie czekać.- Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która siedziała już naprzeciwko mnie przy stole.- Idziemy na śniadanie?
-O tak. Jestem bardzo głodna.- Zerknęłam
w telefon, aby wyszukać jakiś miejsce,
w którym warto coś zjeść. Znalazłam restaurację, która była niecały kilometr od naszego apartamentu. Postanowiłyśmy się przejść. Spacer był idealny, zajrzałyśmy jeszcze na plaże. Słońce już idealnie ogrzewało piasek. Wiele ludzi korzystało z tych ostatnich letnich tygodni. Na śniadanie zamówiłyśmy sałatkę
i sok, a po nim postanowiłyśmy skusić się na lody. Równowaga w żywieniu została zachowana. Przed udaniem się na tor, wróciłyśmy jeszcze do naszego apartamentu.

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz