41.

326 22 2
                                    

W poniedziałek rano polecieliśmy już do Arabii Saudyjskiej, aby Lewis przygotował się do kolejnego wyścigu. Spędziliśmy tą podróż razem
z Valtterim i Tiffany. Mimo, że było dość wcześnie rano, to dobrze było razem z nimi pogadać i spędzić razem czas. Po przyjeździe do hotelu umówiliśmy się razem na kolacje. Lubię z nimi spędzać czas. W pokoju hotelowym, a raczej apartamencie czekał na nas, a raczej na mnie wielki bukiet czerwonych róż i szampan, z pozdrowieniami od dyrekcji hotelu.
-Zbędny wydatek.- Spojrzałam na bukiet i uśmiechnęłam się. Mimo, że jest to miłe nie zależy mi na lepszym traktowaniu. Jestem takim samym gościem jak inni.- To miłe, ale zbędne.
-To bardzo miłe. Za niecałą godzinę idę na trening.
-Dobrze. Ja muszę popracować. Mam konferencje o czternastej.- Każde z nas rozeszło się w swoją stronę. Lewis na trening i spotkanie z sponsorem, a ja do swoich zajęć. Zupełnie normalne życie, nic nadzwyczajnego. Zobaczyliśmy się dopiero po południu, gdy szykowałam się na kolacje, a Lu wrócił po wielu spotkaniach.
-Szaleje za tobą, gdy tęsknie wiesz?
-Wiem.- Uśmiechnęłam się do lustra, bo właśnie poprawiałam na szybko makijaż. Ubrałam prosty biały t-shirt, jeansy i sportowe buty za kostkę. Było to raczej luźne wyjście na kolacje.
-A co jutro robimy?
-A co jutro robimy?- Obróciłam się w jego stronę i dane było mi zobaczyć moment zarycia jego klatki piersiowej przez koszulkę, która na plecach miała białe logo jednego z domów mody.
-Pytam na serio.- Uśmiechnął się i skradł pocałunek z moich ust.
-Idę na spotkanie biznesowe, a potem nie wiem...- Zabrałam torebkę z krzesła i stanęłam przy drzwiach.
-Okej. To nic nie planuj.- Rzucił w moją stronę swoją kurtkę, którą udało mi się złapać i zaczął wiązać buty. Czasem zdarza się, że ubieramy to samo i dzisiaj był właśnie taki dzień, bo oboje postanowiliśmy ubrać te same buty.
-Okej.- Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się w stronę windy. Gdy do niej weszliśmy postanowiłam zrobić nam zdjęcie i dodać w internetowy świat.
-Robimy zdjęcie?- Spojrzał w lustro i przejechał artystycznie dłonią po swoim zaroście. Fajnie robiło się temu zdjęcie, bo zawsze jak tak robi jest prze bardzo przystojny. Dodałam zdjęcie,
a raczej czekałam aż się doda, bo zasięg w windzie był żaden. Zjechaliśmy na parking i udaliśmy się do auta.- Dzisiaj jestem twoim szoferem.
-Bardzo miło.- Wsiadłam do auta, a drzwi delikatnie zostały zamknięte przez mojego szofera. Gdy wsiadł, po wpisaniu lokalizacji w nawigację udaliśmy się na kolacje. Kolory miasta mieszały się z zachodem słońca i już delikatnie oświetlonymi budynkami. Nie przepadam za krajami w tej części świata, ale dobrze że jesteśmy tylko kilka razy w roku. Gdy dojechaliśmy do miejsca, gdzie jest restauracja było dość spokojnie, ale było też dużo zaparkowanych aut. Szofer otworzył moje drzwi i udaliśmy się do środka. Nasi współtowarzysze już czekali i raczyli się przepysznymi napojami, przynajmniej na takie wyglądały.
-Cześć.- Przywitaliśmy się i od razu obok nas pojawił się kelner z kartą. Zamówiliśmy jedzenie, Lewis wodę z cytryną, a ja postawiłam na szampana. Dawno nie piłam, a miałam ochotę na coś delikatnego. Między jedzeniem, a drinkami można było słyszeć nasz śmiech. Na prawdę dobrze bawiliśmy się w swoim towarzystwie. Gdy patrzyłam na uśmiechniętego i żartującego Lu było mi prze miło na sercu, bo wiem że przeżywa nie najlepszy okres w swoim sportowym życiu. Wracaliśmy do hotelu późno, bo koło dwudziestej drugiej. W windzie byłam dość mocno senna, a doskonale wiedziałam, że muszę jutro wcześnie wstać, aby przygotować się na spotkanie. Oparłam się o ramię mojego towarzysza i przymknęłam powieki. Idealnie.
-Nie zaśnij.- Uśmiechnęłam się słysząc jego melodyjny głos. Gdy drzwi windy się otworzyły poczułam, że mój towarzysz bierze mnie na ręce i niesie w stronę drzwi do naszego pokoju. Otworzył drzwi i poradził sobie całkiem nieźle trzymając ciężar w postaci mnie, ale umówmy się ma dość duże doświadczenie w takich sprawach. Zostałam odstawiona do samego łóżka. Zrzuciłam z siebie ubranie i wskoczyłam pod bardzo szybki prysznic, a z niego do łóżka. Sen przyszedł tak szybko, że nie wiedziałam nawet kiedy.


Rano czułam się tak fatalnie, że zaspałam. Musiałam bardzo szybko doprowadzić się do wyglądu i w miarę tchnąć w siebie życie. Ubierałam się i przeglądałam dokumenty.
-Cześć.- Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam Lu po treningu.
-Hej.- Do tuszowałam rzęsy i zabrawszy resztę dokumentów ze stołu, łóżka, krzesła włożyłam je do torby.- Jak trening?
-Dobrze. Jak się czujesz? Nie wyglądasz dobrze.
-To chyba te dni...- Usiadłam na krześle i ubrałam szpilki. Stanęłam i poprawiłam spodnie
i marynarkę. Zdecydowanie wole pracę online w domu i w dresie.
-Wyglądasz pięknie. Dzisiaj odpoczywamy jak wrócisz.
-Kocham Ciebie.- Pocałowałam go i zabrałam torbę z dokumentami, torebkę i wyszłam. Powiadomienie w telefonie wskazało, że czeka na mnie kierowca. Miałam wrażenie, że czuje się coraz gorzej. Na spotkaniu czułam, że chce tylko przetrwać. Gdy omawiałam prezentacje zapomniałam o bólu, ale już po wrócił z podwójną siłą. Teraz czułam, że coś jest bardzo nie tak.


-Sara? Wszystko dobrze?
-Bardzo źle się czuje.- Tata zabrał ode mnie rzeczy. Miałam ochotę ściągnąć te cholerne szpilki
i położyć się. Tata wykonał gdzieś kilka telefonów, ja już nie kontaktowałam. Załatwił mi wizytę
u lekarza. Nie chciałam tam iść, ale byłam tak zmęczona że nie chciało mi się protestować. Klinika do której trafiłam na wizytę, która prawdopodobnie nic nie wniesie do mojego życia była sterylnie biało- marmurowa, z szklanymi elementami. Bez kolejki od razu zostałam zaproszona na badania krwi, a potem multum innych badań. Leżałam w pokoju zabiegowym i czekałam na werdykt. Delikatne pukanie do drzwi wskazuje, że zaraz będę coś wiedzieć.
-Hej.- Zobaczyłam w drzwiach Lewisa. Wyglądał słodko, dobrze było go zobaczyć. W rękach trzymał mój dres i sportowe buty. Odłożył rzeczy na stolik i poczułam jego usta na swoim czole.- Jak się czujesz?
-Kiepsko. Czekam na lekarza, ale dali mi leki na ból.
-Dobrze. Poczekam z tobą.- Usiadł na krześle obok łóżka i mocno złapał mnie za rękę. Gładził kciukiem wierzch mojej dłoni i było to zdecydowanie kojące. Lekarz przyszedł po kilku minutach. Był super miłym człowiekiem.
-Mąż?
-Narzeczony, ale może wszystko wiedzieć.- Lekarz uśmiechnął się i usiadł.
-No dobrze. Jedna informacja jest taka, że musi pani zostać z nami w szpitalu...- Nie ukrywam, że nie byłam zadowolona, nie marzyłam o szpitalnym życiu w tym ani żadnym innym tygodniu.
-Druga informacja jest taka, że jest pani w ciąży.- Nie mogłam momentalnie złapać oddechu. Spojrzałam na Lewisa, a on jeszcze mocniej zacisnął moją dłoń i zobaczyłam na jego twarzy uśmiech. Jego reakcja wywołała we mnie tą samą, ale czułam dziwny niepokój patrząc na lekarza. - Ciąża jest w tygodniu 6 i niestety nie będzie mogła być donoszona, ponieważ jest ciążą pozamaciczną.- Lewis momentalnie zmienił swój wyraz twarzy, a ja czułam, że mam oczy pełne łez. Nie wiedziałam co mam myśleć.- Zostawię was samych, pojawię się za kilka chwil.- Lekarz wyszedł a ja po prostu płakałam.

-Sara... Nie płacz. Proszę...

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz