𝗡𝗜𝗡𝗘𝗧𝗘𝗘𝗡;

842 55 12
                                    

POV. Elizabeth 」

Już w chuj długo tutaj siedzimy, a Spadino przychodzi tutaj codziennie i pokazuje nam, jak zakshot wesoło robi sobie napady.

Czułam się z tego powodu okropnie, ale jednak coś mi nie pasowało. Oni nie robiliby tylu napadów w tak szybkim czasie. To nie tak, że nie wierze w ich możliwości. Po prostu przez ten czas, kiedy z nimi przebywałam, dowiedziałam się, że ostatnio przestali robić tak często napady. Plus stroje na zdjęciach z napadu są jakieś cringe, a mówili także, że będą ubierać się na nie lepiej. Bardziej "oficjalnie", aby lepiej wyglądać na zdjęciach.

Na samą myśl o tym wspomnieniu wywróciłam oczami.

Aby lepiej wyglądać na zdjęciach.

Zdjęcia jak zdjęcia! I tak nikt ich nie będzie oglądał codziennie! No chyba, że oni sami...

Akurat, gdy do naszego pokoju wszedł Spadino, rozbrzmiał się jakiś alarm czy coś do niego podobnego.

- Ktoś nas hakuje! - usłyszałam krzyk Śmietany.

Spadino jak na zawołanie wybiegł z naszego pokoju, a ja spojrzałam się na Ivo.

- Kto ich hakuje? - spytał chłopak, na co ja wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem. Mają wiele wrogów - zrobiłam chwilę przerwy - tak samo jak sojuszników... - mruknęłam cicho pod nosem, czego chłopak już na szczęście nie usłyszał.

Przymknęłam na chwilę oczy, po czym szybko je otworzyłam, gdy usłyszałam jakieś szmery obok. Mój wzrok skierował się na chłopaka.

- Co Ty robisz? - spytałam zdezorientowana.

- Próbuje się rozwiązać.

- Teraz? Gdy mają atak?

- Tak, teraz.

- A jeśli ktoś zaraz tu wbije? Bo ten atak hakerski był tylko dla odwrócenia uwagi?!

- No to nas uratuje! - powiedział, uwalniając swoje ręce ze sznura - W końcu wolne!

Podszedł do mnie i również mnie uwolnił.

- A co jeśli to jacyś wrogowie? Którzy nam nie pomogą? - spojrzałam na niego.

- No to trudno...

- Ja już wolę być u Spadino - wywróciłam oczami.

POV. Erwin 」

- Wiesz co robisz? - spytał Carbonara, patrząc na komputer który hakuje.

- Nie - odpowiedziałem szczerze - ale to się samo robi - wzruszyłem ramionami.

- Samo? Nic się nie robi samo, debilu - powiedział zły David - wiesz, że jeśli to nie wyjdzie to już nigdy ich nie odzyskamy? Czekaliśmy w chuj długo, aby zrealizować ten plan i jeśli on nie wyjdzie to już nigdy, ale to nigdy nie zobaczymy Ivo oraz Elizabeth! - krzyknął zły.

Nagle do pomieszczenia wszedł Kui.

- Landrynki, Dia oraz kilka innych osób właśnie weszło do środka. Odzyskają ich.

- My też tam jedziemy - powiedziałem, wstając z krzesła.

- Co? Tego nie było w planie! - krzyknął chińczyk, ale ja ani Carbo się go nie posłuchaliśmy.

Tak naprawdę to idę tam tylko ze względu na Carbonare. Wiem, że on prędzej czy później i tak sam by do nich dołączył tylko dlatego, aby uratować swojego brata, a ja nie chce, aby coś mu się stało.

𝐌𝐀𝐅𝐈𝐀 ;; 𝗲𝗿𝘄𝗶𝗻 𝗸𝗻𝘂𝗰𝗸𝗹𝗲𝘀Where stories live. Discover now