𝗧𝗪𝗘𝗡𝗧𝗬-𝗦𝗘𝗩𝗘𝗡;

718 52 3
                                    

POV. Elizabeth 」

Obudził mnie dziś dźwięk tłuczonego szkła, przez co wstałam jak poparzona. Szybko wyszłam z łóżka i wybiegłam z pokoju.

Gdy miałam już schodzić po schodach, ktoś pociągnął mnie do tyłu. Chciałam krzyknąć, ale ktoś oczywiście zakrył mi usta.

Po jakiś dwóch minutach zdałam sobie sprawę, że to Ivo. Chłopak zaciągnął mnie do swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz.

- Co się dzieje?! - spytałam, a ten od razu mnie uciszył.

- Cicho... - szepnął - Ktoś jest na dole... Słyszałem zbite szkło...

- Carbo? - spytałam.

- Nie... Nie ma go w domu... Wyszedł do sklepu - usiadł obok mnie na podłodze.

- Myślisz, że ktoś się włamał? - spojrzałam na niego.

- To by wyjaśniało zbite szkło...

- Ktoś wybił szybę... - szepnęłam.

Dopiero wtedy do mnie doszło, że może grozić nam niebezpieczeństwo.

- Masz jakąś broń? - zapytałam chłopaka.

- Niestety nie - mruknął - Carbo nie przewidział, że ktoś nas tutaj może znaleźć...

Zaczęłam rozmyślać. Kto to mógł być? I czego tutaj szuka?!

- To jest dom w środku lasu... Kto i czego by tutaj szukał? - spytałam sama siebie.

- Może kto i KOGO by tutaj szukał...

- Myślisz, że to ktoś z Zakshot'u?

- Bardzo możliwe...

- Raczej bardzo MAŁO możliwe - wtrąciłam się - czemu by wybijali szybę? Normalnie by zapukali... A jak nikt by nie otworzył to by poczekali...

Ivo jakby zaczął myśleć nad moimi słowami, a po chwili wciągnął powietrze.

- A co jeśli to Spadino? - wypalił nagle - Lub Anonymous!

- Jeśli to Ci pierwsi... Nie musimy się za dużo martwić, jeśli jednak Ci drudzy... Mamy przejebane - oznajmiłam poważnie.

- Bardzo przejebane... - dodał.

- Naprawdę nie mamy żadnej broni? Nic? Nic? - zaczęłam panikować.

Jeśli to będzie anonymous to naprawdę możemy kopać już sobie dokłki, ale w sumie... Czego oni by szukali?

Moje przemyślenia przerwał dźwięk wiadomości. Ivo podniósł swój telefon, a po jego minie wnioskowałam, że to nie będzie nic dobrego.

- Eli... Elizabeth... Zo... Zobacz to sama... - powiedział, pokazując mi ekran.

Gdy to zobaczyłam, zaniemówiłam.

〔 POCZĄTEK CZAT'U - Braciszek 〕

Wysyła plik.

Samochody anonymous. Wiesz co to oznacza?

Bierz Elizabeth i spierdalajcie jak najdalej.

Ja postaram się odwrócić ich uwagę.

〔 KONIEC CZAT'U - Braciszek 〕

Nie zdążyłam zareagować, a chłopak już złapał mnie za rękę i zaprowadził do okna. Stanęliśmy przy ścianie.

Spojrzałam na młodego Carbonare. Ten wychylił się lekko, po czym odetchnął z ulgą.

- Nie obstawili tutaj... - mruknął, cicho otwierając okno.

- Czy to nie dziwne? Nie obstawili tyłów? - spytałam.

- Może tutaj byli, ale zauważyli Carbo i pojechali? - odezwał się.

- Możliwe...

Ivo wyszedł pierwszy, a później pomógł wyjść również mi. Rozejrzeliśmy się i postanowiliśmy, że pobiegniemy przed siebie. W sumie to nie mamy innego wyjścia, ponieważ z przodu nadal mogą stać.

Gdy byliśmy już w miarę daleko, postanowiliśmy zrobić sobie małą przerwę. Ivo znów wyjął telefon i jego mina ZNÓW nie wyglądała na zadowoloną.

Zajrzałam mu w telefon i od razu wiedziałam o co chodzi.

〔 POCZĄTEK CZAT'U - Braciszek 」


Już mnie nie ścigają, także luz

Ale wiedzą o Was

Musicie mieć się na baczności

Najlepiej dajcie mi gps'a i ruszcie dalej.

Znajdziemy się po drodze.

Wysyłasz gps.

〔 KONIEC CZAT'U - Braciszek 〕

Chłopak złapał mnie za nadgarstek i ruszył dalej w las, jednak nie na długo. Po jakiś pięciu minutach usłyszeliśmy jakiś szelest. Nie zdążyliśmy się odwrócić, a już do naszych głów zostały przyłożone pistolety.

- Mamy ich szefie.

𝐌𝐀𝐅𝐈𝐀 ;; 𝗲𝗿𝘄𝗶𝗻 𝗸𝗻𝘂𝗰𝗸𝗹𝗲𝘀Where stories live. Discover now