「 POV. Elizabeth 」
Gdy w końcu dojechałyśmy, szybko wysiadłam z samochodu i weszłam do zakonu. Ciagle nie mogłam zapomnieć o tym chłopaku. Skoro znał moje dane, to oznaczało by, że jego przyjaciele też je znają?... Jeśli tak, jestem w dupie.
Nikt nie miał prawa dowiedzieć się o moim prawdziwym nazwisku, a już na pewno nie jakieś randomowe osoby. Sam Pisicela o tym nie wie...
Czasami myślę, aby mu o tym powiedzieć, ale zupełnie nie wiem jak...
"Hej. Ogólnie to jestem Twoją siostrą."
No raczej nie...
- Halooo? - ktoś pomachał mi przed twarzą - Żyjesz?
Spojrzałam na osobę, która to mówiła.
Ivo.
- Musiałam się zamyślić, przepraszam - mruknęłam.
Rozejrzałam się po osobach w tym pomieszczeniu, każdy się na mnie gapił. Tylko dlaczego?
- Elizabeth... - odezwał się miło Carbonara - Co się tam stało? No wiesz, na tym "spotkaniu" z tamtym chłopakiem.
- Huh? Nic się nie stało - odpowiedziałam szybko.
- Na pewno? Dziwnie się zachowujesz od kiedy wróciłaś...
- Po prostu przestraszyłam się broni - wypaliłam szybko, co było głupie.
- Weź nie kłam - wtrącił się nagle wkurzony Erwin - wiemy przecież, że pracowałaś dla Spadino. Tam też strzelałaś z broni więc to na pewno nie chodzi o to. Mów prawdę.
Zawahałam się. Nie mogłam im przecież tego powiedzieć.
- Mów - warknął, wstając z fotela na którym siedział.
Podszedł do mnie, po czym dość agresywnie podniósł na nogi.
- Ej! - krzyknął Ivo, chcąc do nas podejść, ale uniemożliwił mu to David.
Carbonara też próbował, ale mu przeszkodził w tym Vasquez.
- Po prostu wiedział coś, czego nie powinien - powiedziałam szybko, chcąc, aby mnie puścił.
- Co takiego?
- Tego już nie mogę Wam powiedzieć - oznajmiłam poważnie.
- A to niby dlaczego?
- Skoro on nie powinien tego wiedzieć, to nikt nie powinien.
Siwy najwidoczniej zauważył, że Carbonara zaraz uwolni się od Vasquez'a, więc mnie puścił. Niezadowolony wrócił na swoje miejsce, a gdy bracia zostali wypuszczeni z rąk innych, od razu do mnie podbiegli.
- Nic Ci nie jest? - spytał młodszy, na co zaprzeczyłam.
- Czy Ciebie kompletnie pojebało? - zwrócił się Nicollo do swojego przyjaciela - Mogłeś ją udusić!
- Nie chciała powiedzieć prawdy! - odkrzyknął mu.
- Chłopaki, spokojnie... - odezwał się Kui, ale oni go nie posłuchali.
- No i co z tego?! Nie każdy zawsze chce mówić innym prawdę! - białowłosy podszedł do Erwin'a.
- Ona pracowała ze Spadino, rozumiesz?! Trzeba wyciskać z niej prawdę, ponieważ nie wiadomo co przyjdzie takiej do głowy!
- Zapomniałeś chyba, że ja też pracowałem ze Spadino - odpowiedział coraz bardziej zdenerwowany Nicollo.
- Ale Ty to Ty, a ona to ona!
- Nie! - przerwał mu - To nie ma różnicy czy ja czy ona! Oboje dla niego pracowaliśmy i oboje powinniśmy być traktowani równo - warknął, ale po chwili przybrał spokojny wyraz twarzy - Ivo... Idź z Elizabeth do mojego samochodu. Ja tam zaraz do Was przyjdę...
Młodszy wstał, złapał mnie za rękę i wyszedł z zakonu. Usłyszeliśmy jeszcze parę krzyków, ale po chwili z budynku wyszedł również Nicollo.
- Wsiadajcie - powiedział, siadając na miejsce kierowcy.
Wsiadłam na tył, co zrobił również Ivo. Gdy starszy odpalił samochód, ujrzeliśmy Erwin'a oraz David'a wybiegających z zakonu.
Siwy zapukał w szybę samochodu, wiec ten ją otworzył.
- Nie możesz teraz tak po prostu z nimi odjechać! - krzyknął siwy.
Nicollo spojrzał się na nas w lusterku, a później zwrócił swój wzrok na Erwin'a.
- A właśnie, że mogę i właśnie to robię - mówiąc to, zamknął szybę i odjechał z parkingu.
Spojrzałam na Ivo, który tak samo jak ja był zaskoczony całą tą sytuacją.
- Carbo... - odezwał się chłopak - Co Ty tak właściwie robisz?... - spytał, jakby starszy miał zaraz na niego nakrzyczeć. Tamten jednak wyglądał na zupełnie spokojnego.
- Dowiecie się za niedługo - oznajmił, skręcając w jakąś stronę.
Nie znałam tej drogi, ale miałam nadzieję, że za niedługo poznam.
YOU ARE READING
𝐌𝐀𝐅𝐈𝐀 ;; 𝗲𝗿𝘄𝗶𝗻 𝗸𝗻𝘂𝗰𝗸𝗹𝗲𝘀
Fanfiction❝ - 𝗔... 𝗔 𝘀𝗸𝗮̨𝗱 𝘇𝗻𝗮𝘀𝘇 𝗺𝗼𝗷𝗲 𝗶𝗺𝗶𝗲̨? - 𝗽𝗼𝘄𝘁𝗼́𝗿𝘇𝘆ł𝗮𝗺 𝗽𝘆𝘁𝗮𝗻𝗶𝗲. - 𝗝𝗮 𝘄𝗶𝗲𝗺 𝗼 𝗧𝗼𝗯𝗶𝗲 𝘄𝘀𝘇𝘆𝘀𝘁𝗸𝗼, 𝗘𝗹𝗶𝘇𝗮𝗯𝗲𝘁𝗵 𝗘𝘃𝗮𝗻𝘀, 𝗮 𝗺𝗼𝘇̇𝗲... 𝗘𝗹𝗶𝘇𝗮𝗯𝗲𝘁𝗵 ********?❞ _________ ׂׂૢ་༘࿐ Elizabeth to...