~rozdział trzeci~

157 14 1
                                    

[Mark]

        Obudził mnie mój ukochany budzik. Loki i jego lizanie mnie po policzku, bądź innej części twarzy, o godzinie szóstej rano.

        Wstałem, ubrałem się, wypiłem szybką kawunie i o siódmej poszedłem na autobus.

***

        Trwa lekcja. Nie należę do wzorowych i słuchających uczniów, dlatego też tylko siedzę i bawię się ołówkiem.

      — Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. — nagle do klasy wszedł Tymek.

      — Każdemu może się zdarzyć. Usiądź, jesteśmy na stronie sto dwudziestej w podręczniku. Wracając do lekcji..

***

      — Dobrze, koniec na dzisiaj, a ciebie, Mark, proszę o zostanie w klasie.

        Gdy wszyscy wyszli z sali i zostałem sam z Jabłońskim, spojrzałem na mężczyznę zmęczonym i znudzonym wzrokiem.

      — Wszystko z tobą okej?

      — Mhm.. tylko trochę się nie wyspałem.

      — Tyle to zauważyłem. — prychnął unosząc swój wzrok z nad swoich notatek.

      — Cóż.. jakoś trzeba zarabiać na życie. Pieniądze z nieba nie spadają, zresztą.. sam pan wie.

      — Tak, racja... a-a moja propozycja jest cały czas aktualna. — przypomniał mi.

      — Moje zdanie jest cały czas takie samo. Oczywiście.. doceniam Pana zapał do pomocy, ale moje zdanie jest niezmienne. Nie chce panu robić kłopotów i sam nie chce sobie ich dokładać.

        Nagle mój telefon zaczął dzwonić.

      — Mogę odebrać? — zapytałem, gdy zobaczyłem, że dzwoni Olga.

      — Ym.. tak, jeżeli to ważne.

      — Halo, Olga, co chcesz? W szkole jestem.

      — Jest problem, młody.

      — ..coś z kotami?

      — Nie, sęk w tym, że nie przyszłam do kotów. Mamy w chuj klientów, a jeszcze policja była w kawiarni.

      — I co ja mam do tego?

      — Pytali o ciebie. Z tego co się dowiedziałam jesteś poszukiwany od kilku lat.

      — Scheiße... żartujesz sobie ze mnie?

      — No właśnie nie.

      — Cholera... Powiedziałaś im coś?

      — Nie.

      — To dobrze.. przynajmniej tyle.. dobra, zadzwonię później.

      — Dobra, to na razie.

      — Ta, cześć. — westchnąłem i odłożyłem telefon.

      — Coś się stało? — zapytał niepewnie nauczyciel, gdy schowałem telefon do tylniej kieszeni spodni.

      — Najprawdopodobniej jestem odcięty od źródła zarobku. — oznajmiłem.

      — Dlaczego?

      — Od kilku lat jestem poszukiwany i dowiedziałem się o tym dopiero teraz. Policja była w kawiarni i pewnego, pięknego dnia mogą mnie znaleźć i transportować z powrotem do Niemiec.

dojrzały gówniarz /zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz