~rozdział siódmy~

125 11 0
                                    

[Mark]

      — Wstajemyyy. — usłyszałem głos Marcina. — Śniadanie nie będzie czekać wiecznie, bo z tego co widzę koteły zainteresowane żarekiem.

      — Mhm.. nie musiałeś, ale miło. — mruknąłem w poduszkę.

      — Beh! Zostaw moją kanapkę!

      — Beeeeh, słuchaj się. — westchnąłem przewracając się na bok.

      — No i muszę jeść z tobą gofry. —zaśmiał się. — Moja kanapka z masłem orzechowym została pożarta przez pewnego potwora spod łóżka, a miało być tak pięknie..

      — Skąd ty.. masz.. masło orzechowe?

      — Uzupełniłem ci lodówkę, była praktycznie pusta. — wzruszył ramionami.

      — O której ty wstajesz, że zdążyłeś zakupy zrobić i śniadanie w dodatku też?

      — Jest dwunasta, cymbale.

      — O cholera, praca! — krzyknąłem i gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej.

      — Masz urlop. — zauważył szybko.

      — Yyy... a no faktycznie.. — zaśmiałem się. — Gofry nie uciekną, idę spać. — mruknąłem spowrotem kładąc się na łóżku.

      — Kawa ci wystygnie. Kurwa, Kiro zostaw tego gofra!

      — Koty najedzone... prawie. — westchnąłem, na nowo podnosząc się do siadu. — Loki, cho na gofra!

        Chwilę później czarny, gruby kot wyszedł spod łóżka i na nie wskoczył.

      — Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie spał pod łóżkiem? — zapytałem zrezygnowany. — Oj, kolegoo, kąpiel dzisiaj gwarantowana. — oznajmiłem dając kotu gofra.

        Na słowo kąpiel zwierzę popatrzyło na mnie z wyrzutem, a jego wzrok mówił: Wiesz co człowiek? Pocałuj mnie w moją futrzastą dupę.

      — Kąpiel cię nie ominie, brudasie. A ty pomożesz mi go umyć. — zwróciłem się do Jabłońskiego. — Sam se z nim nie dam rady. Loki podczas kąpieli jest agresywny, jak kurczak z rożna.

      — Ty i te twoje teksty.

      — Ostatnio skończyłem z całymi podrapanymi rękami i przeciętą wargą.

      — Oh.. a taki spokojny się wydaje.

      — Gdy w grę wchodzi woda, to odpala mu się tryb bronienia swojej godności.

      — Koty są zmienne.

      — Otóż to.

***

      — Jeden umyty.. jeszcze nam dwa demony zostały.

      — Łatwo poszło. — stwierdził Marcin.

      — Kiro akurat uwielbia wodę... w przeciwieństwie do nich.. — burknąłem.

      — Pierwszy raz myje koty.

      — Nie wiele to się różni od mycia psa. Jest tylko jedna różnica. Koty nienawidzą wody i ciężko jest je utrzymać w wannie.

***

        Aktualnie jesteśmy po myciu tych brudasów. Mycie Lokiego i Beh'a było męczące. Te dwa skurczybyki uciekły z wanny kilka razy przez co musieliśmy za nimi gonić po całym mieszkaniu. Myślałem, że to tylko w łazience będzie powódź stulecia, ale nie. Praktycznie w całym mieszkaniu było choć trochę nalane. Ja i Marcin byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Samo mycie tych pomiotów szatana było długotrwałe, a co dopiero sprzątanie mieszkania. Dlatego też..

      — Jedziemy do mnie? — zaproponował.

      — Mam szkołę.

      — Rano mogę cię odwieźć.

      — Co z kotami?

      — A jak dają radę, kiedy ty jesteś w szkole?

      — Dobraa, wygrałeś. — zaśmiałem się.

***

      — Ej, wstawaj bo się spóźnimy. — usłyszałem przy uchu głos Marcina.

      — Mmmm.. napisz mi zwolnienieee.. głowa mnie bolii..

      — Mówiłem ci wczoraj, żebyś nie pił? Mówiłem, więc nie narzekaj i idziesz do szkoły.

      — Skarbie, nooo.. Nie mam żadnych kartkówek, ani sprawdzianów.

      — Oo, to niech ci klasa podziekuje, bo zrobię wam kartkówkę z zagadnień. Widzisz? Masz już powód, aby iść.

      — Mhh.... — mruknąłem niezadowolony i przytuliłem się do Marcina. — Darmowa ocena z hiszpana.. kuszące, nie powiem.

      — Oj nie.

      — Umiem to, więc mogę iść i męczyć się przez siedem godzin w tym schronisku dla zjebów..

      — No to wstajemy.

      — Hm... ja mam dzisiaj na dziewiątą.

      — ...faktycznie.

      — No więc spokojnie, możesz jechać, dam sobie radę.

      — Jak nie przyjdziesz, to..

      — Przyjdę, a jak nie przyjdę na drugą lekcje, to na trzecią, bo wtedy mamy tą kartkóweczkę, którą, jak będziesz oceniać, to się załamiesz, bo wszyscy obleją. Te pajace nic nie umią. — zaśmiałem się. — Myślą, że jako jedyny nauczyciel dasz im fory.

      — No to się przeliczyli.. dobra, dosyć pogaduch muszę się zbierać. Przyjdź za chwilę do kuchni na śniadanie.

      — Nie, zróbmy inaczej. Ty się na spokojnie ogranij, a ja śniadanie zrobię. — ziewnąłem. — Pan profesor życzy sobie jakieś drugie śniadanie?

      — Nie musisz..

      — Ale chcę. — wyszczerzyłem się.

***

/23/07/2022/

dojrzały gówniarz /zakończoneWhere stories live. Discover now