~rozdział piąty~

145 13 0
                                    

[Marka]

        Obudził mnie huk. Wstałem z łóżka jak poparzony i poszedłem do kuchni. Tam zobaczyłem moje koty, a wszędzie dookoła była rozsypana kocia karma.

      — Ja pierdole.. — chwyciłem się za głowę i popatrzyłem na futrzaki z dezaprobatą. — Co wy tutaj, tak właściwie, odjebaliście?

        Gdy tylko Loki usłyszał mój głos, podszedł mi pod nogi i zaczął się łasić.

      — Jestem w szoku, że te dwa diobły ciebie w to wciągnęły. — westchnąłem przytulając futrzanego, czarnego grubasa. — No i co ja mam z tym teraz zrobić, co? — zapytałem patrząc w zielone oczy Lokiego. — Ta.. najlepiej powiedzieć... "człowiek, weź spierdalaj, rusz dupe i to posprzątaj". — prychnąłem. — Ale ty jesteś ciężki, grubasie. — zaśmiałem się.

        Odłożyłem kota na podłogę i popatrzyłem na zegar. Jasny chuj! Jest już jedenasta! Cholera, zaspałem! Dobra, i tak już mi się nie opłaca iść do tej szkoły.. Posprzątam ten syf i idę spać dalej. To jest plan..

***

        Usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem z łóżka i poszedłem otworzyć niezapowiedzianemu gościowi drzwi. Osobą stojącą za drzwiami mojego mieszkania, okazał się być Marcin.

      — Oh.. d-dzień dobry. — przywitałem się lekko speszony, w końcu stoje przed swoim wychowawcą w samej koszulce i bokserkach.

      — Cześć. Widzę, żeee... tak jakby cię obudziłem. — on także się speszył

      — Ta.. I tak, zauważyłem, zaspałem. Wiem, jest piętnasta. — westchnąłem, gdy zamknąłem drzwi od mieszkania. — Gdyby nie koty zapewne nie wstawałbym w południe i teraz byłbym w szoku, że przespałem wszystkie lekcje.

      — Co takiego zrobiły?

      — Wyjebały worek z chrupkami i karma była rozwalona po całej kuchni, oraz przedpokoju.

      — Pff.. to ci roboty narobiły.

      — Ja do tej pory nie mam pojęcia jak to zrobili. Trójca przenajświętsza, kurwa.. No co się gapicie, gamonie jedne? Stary musiał spędzić godzinę na sprzątanie tego, co wy rozpieprzyliście. Gdybym tego nie posprzątał-- gadałem do kotów, lecz mój jakże "interesujący" monolog został przerwany przez profesora.

      — Bylibyście grubsi, niż jesteście

      — Oni nie są grubi!

      — Fajny żart. — roześmiał się Jabłoński.

      — Dobra, chcesz kawy?

      — A napiłbym się.

      — Mhm..

      — Mam dobre wieści. — przerwał ciszę, jaka nastała, Marcin.

      — Hm? Jakie?

      — Nowak został zwolniony.

      — To dobrze. Wreszcie ten dzień nastpił..

***

        Nareszcie sobota. Dzień wolny od wszytkiego. Dziś umówiłem się z Marcinem na kawę i korepetycje. Serio polubiłem spędzać z nim czas. On jako jedyny mnie rozumie. Do tego moje koty go pokochały.

        Apropo kochania.. jednak Olga i Klaus mieli racje. Zakochałem się w Marcinie, chyba nawet bardziej, niż moje koty.

        Właśnie gram sobie na gitarze w swoim pokoju. Nudzi mi się, więc brzdynkole byle co.

      — Drzwi się zamyka, wiesz? — usłyszałem głos Marcina, przez co gwałtownie obróciłem się w jego stronę.

      — Nie strasz mnie tak. — mruknąłem pod nosem.

      — A co ty taki bez humoru? Coś się stało? — spytał zaniepokojony.

      — Niee, po prostu dzisiaj wstałem lewą nogą i wszystko mnie drażni... — westchnąłem.

      — Napijemy się kawy, pogadamy i ci się humor poprawi.

      — Miejmy taką nadzieję. — powiedziałem odkładając gitarę na swoje miejsce.

      — Wiesz co? Proponuje szybką kawę w kawiarni i spacer. Przystajesz na propozycję?

      — Umm... szybka kawa w domu i spacer. To mi odpowiada bardziej.

      — Okej. — uśmiechnął się.

***

        Spacerujemy sobie w ciszy już od kilkunastu minut. Dzisiejsza pogoda jest nawet fajna, co jest jedynym plusem tego dnia.

      — To dowiem się, co jest dzisiaj z tobą nie tak? — zapytał Marcin po długiej ciszy.

        Przez chwilę milczałem.

      — Chyba.. się zakochałem. — odpowiedziałem nie pewnie.

      — Ooo, to fajnie. Ale.. co w tym złego?

      — Nie mam u niego szans, jest w stu procentach hetero i skończy się na friendzonie.

      — Skąd wiesz, że jest hetero?

      — No bo... jakoś nie zauważyłem, żeby oglądał się za chłopakami.

      — A wie o twojej orientacji?

      — Ta.

      — Mhm.. to współczuję.

      — Masz jakąś radę, jak załatwić to szybko i bezboleśnie?

      — W sensie... co załatwić szybko i bezboleśnie..? — zaniepokoił się.

      — No, wjebanie... przepraszam... wkopanie się w friendzone.

      — Czyli chcesz mu powiedzieć?

      — No, tylko sęk w tym, że nie wiem jak.

      — Ja akurat nie jestem typem Alvaro, który z łatwością umie wyznać miłość drugiej osobie i raczej się na tym nie znam.... aczkolwiek najlepiej, żebyś albo powiedział mu to prosto z mostu, albo nie wiem.. zaproś go na kawę, czy coś i porozmawiaj z nim, wyjaśnij mu to na spokojnie, a jak okaże się, że faktycznie tego nie czuje, to po prostu upewnij się, czy będzie tak jak wcześniej.

      — Mhm.. dzięki za radę..

      — Zawsze do usług.

      — A czy dobrym pomysłem będzie... pocałowanie go zamiast użycia słów? Czy raczej chujowym?

      — Yy.. zrób to tak, jak uważasz za słuszne.

      — Czyli to będzie chujowe posunięcie..

      — Nie, jeśli tak będzie ci prościej, to zawsze warto spróbować.

      — Zobaczę jeszcze, czy w ogóle będę w stanie mu to wyznać..

      — Dasz radę. — uśmiechnął się roztrzepując mi włosy.

***

/06/07/2022/

dojrzały gówniarz /zakończoneWhere stories live. Discover now