[Mark]
Dzisiaj jedziemy na kilkudniową wycieczkę szkolną w góry. Może wreszcie coś zacznie się dziać.
Z harmonogramu wycieczki wnioskuje, że to będzie ciekawy tydzień. Co prawda dziwię się, że dają nam samowolkę w postaci tego, że kto chce iść na wycieczki, czy coś, ten idzie, a ten kto nie chce, to nie idzie, ale w sumie też się z tego cieszę. Cóż.. takie standarty tej szkoły.
***
Aktualnie znajdujemy się przed domkami letniskowymi i zajmujemy się sprawami organizacyjnymi typu rozdawanie kluczy.
— Ze względu na to, że te domki są czteroosobowe, a jesteście nieparzyści, jeden z was może zająć chatkę ze mną, albo jakoś się dogadać, żeby zająć domek w pięć osób. — oznajmił Marcin.
— No stary. — zaśmiał się Tymek. — Chyba jesteś skazany na profesora. — dodał klepiąc mnie po plecach.
— Ty tak na serio?
— Ja idę z Krystkiem, Antkiem i Oliwierem do pokoju, a reszta też już się dobrała.
To zajebiście, bardzo mi się to podoba.
— Kurwa, seriooo? — udawałem oburzenie.
— Nom, a my cię do pokoju nie weźmiemy.
— Ty chamie.
— No to ten.. idź do Jabłońskiego, że nie masz pary, a nikt cię nie chce przyjąć. Ja idę do chłopaków, baaaj. — powiedział z uśmiechem i udał się w kierunku białowłosego.
Głośno westchnąłem, po czym podszedłem do Marcina.
— Too.. ja zostałem bez grupy i nie mam się do kogo dołączyć.
— Okej. — mruknął z lekkim uśmiechem, ktory próbował zamaskować, lecz i tak wkradł mu się na usta. — Dobrze, w takim razie zaraz rozdam wam klucze i możecie się rozchodzić. O dwudziestej robimy zbiórkę w jadalni, tam będziemy kontynuować sprawy organizacyjne, oraz przedstawię wam zasady. A i postarajcie się nie spóźniać, bo powtarzać regulaminu w nieskończoność nie mam zamiaru.
***
— Widzę, że Tymek cię wystawił. — zaśmiał się Marcin, gdy weszliśmy do naszego domku.
— Haniebne posunięcie z jego strony, nie ukrywam. — prychnąłem. — Ja idę spać, obudź mnie za jakieś.. hm.. trzy godziny... — oznajmiłem rzucając się na łóżko.
— A twoja torba sama się rozpakuje?
— Mhmm..
— Spałeś całą drogę tutaj.
— Ale się nie wyspałem.
— To się w nocy wyśpisz, wstawaj i się rozpakuj, bo wieczorem raczej nie będziesz mieć czasu.
— A co? Coś planujesz?
— Dowiesz się później.— Mam się bać?
— ..mamy zaplanowane ognisko, no i rzecz jasna, domyślam się, o czym pomyślałeś.
— Oo.. aa.. ahaaa.. dlatego poleciłeś mi zabrać gitarę.
— No shit, Sherlock.
***
Dotarliśmy na stołówkę. Przyszliśmy tu dziesięć minut przed czasem, bo tak sobie Marcin zażyczył.
— Ciężko będzie się ukrywać. — westchnąłem wykładając się na całej długości ławki.
— Ta.. — mruknął czytając jakieś tam papierki. — A tobie to nie za wygodnie?
— Twardo tak jak w--
— Mark, miało nie być zboczonych i sprośnych żartów.
— Ale Marcinnnn.
— A teraz dasz już spokój z takim żartami? — zapytał po pocałunku, jaki złożył na moich ustach.
— Nooo... nie wiem na jak długo to wystarczy. — wyszczerzyłem się, co wywołało na twarzy Marcina dezaprobatę. — Eh.. okeej.. ale jak wrócimy z ogniska, to na pewno jakiś taki żarcik się znajdzie...
— Co ja z tobą mam.. — westchnął, a dosłownie chwilę później na stołówkę przyszli Tymek i Krystian. — Mark, usiądź jak człowiek. — upomniał mnie.
— Mhm.. dobrze, Panie profesorze. — mruknąłem przewracając oczami.
Po jakiś pięciu minutach, na stołówce byli już wszyscy.
— Dobrze, więc.. widzę, że wszyscy dotarli. Nawet kilka minut przed czasem, fajnie. — skomentował okazując aprobatę. — Przejdźmy może do zasad.. punkty harmonogramu, jakich musicie się trzymać są każde posiłki. Może przypomnę godziny, jakby ktoś nie wiedział.. śniadanie jest o ósmej, obiad o czternastej, a kolacja o osiemnastej. — wyjaśnił. — Każde zbiórki, jakie zapowiem, są obowiązkowe, no chyba, że ktoś będzie źle się czuł, lub ja zadecyduje kto ma przyjść, a kto nie. Żadnego alkoholu, papierosów, a tym bardziej narkotyków. — wyrecytował. — No i oczywiście żarty.. — powiedział, wyraźnie akcentując owe zdanie, i popatrzył w moją stronę. — Mamy w grupie pewnego żartownisia, który już na starcie postanowił podkładać diabełki pod dywan. Panie Baumann, następnym razem może skończyć się to obniżeniem oceny z zachowania, lub uwagą. — zwrócił się do mnie. — Więc.. jak już możecie wywnioskować, żarty starajcie się robić tak, abym ja o nich nie wiedział, albo nie róbcie ich wcale. Pamiętajcie, że ja też mam swój limit cierpliwości i wytrzymałości. — oznajmił. — Dalej.. wycieczki i różne wydarzenia nie są obowiązkowe, lecz fajnie byłoby, gdybyście na nie chodzili, bo może być naprawdę ciekawie, z tego co mi wiadomo.. Żadnych bójek, oczywiście, cisza nocna zaczyna się o dwudziestej trzeciej, a kończy o siódmej rano. Radziłbym być cicho w czasie ciszy nocnej, ponieważ w domkach większość odgłosów słychać.. No i to chyba tyle, z tych takich ważnych rzeczy. Dzisiaj, w ramach kolacji, zapraszam na ognisko o dwudziestej pierwszej. Jesteśmy jedyną grupą na tej wycieczce, która będzie mieć ognisko, dlatego miło by było, gdyby byli wszyscy.
— Jak to jedyną?
— Że tak powiem.. stwierdziłem, że lepiej będzie posiedzieć przy ognisku, zintegrować się, porozmawiać, a nie tylko siedzieć w stołówkach w atmosferze jakiegoś obozu koncentracyjnego. Wiem, jacy są inni wychowawcy. Gdybym tylko mógł to zaprosiłbym wszystkie grupy na to ognisko, ale po rozmowach z resztą wychowawców, nic z tego dobrego nie wynikło. — westchnął. — Dobrze, to chyba na tyle.. można się rozejść, zostać na stołówce, iść się przejść, nie wiem, na co tam macie chęci, ale ja już muszę iść. Do zobaczenia na ognisku. — pożegnał się i wyszedł.
— Kurwa, ale zajebisty on jest. — odezwał się do mnie Tymek.
— No.. — mruknąłem, przyglądając się, jak Marcin wraca do domku letniskowego.
Ehh... nie dość, że jest inteligenty, miły i przyjazny, to do tego jest jeszcze okropnie przystojny..
*"*
janwmcotusiedziejelmfao
wgl to smacznego jaja
ale jaja
/08/04/2023/
YOU ARE READING
dojrzały gówniarz /zakończone
RomanceMark chodzi do drugiej klasy liceum w Gdańsku. Pewnego dnia wychowawca jego klasy zostaje zwolniony, a na jego miejsce przychodzi początkujący nauczyciel języka hiszpańskiego i wos'u. Czy ten mężczyzna choć trochę zmieni życie Marka? A jeśli, to na...