~rozdział dziesiąty~

88 9 0
                                    

[Mark]

        Dzisiaj jedziemy na kilkudniową wycieczkę szkolną w góry. Może wreszcie coś zacznie się dziać.

        Z harmonogramu wycieczki wnioskuje, że to będzie ciekawy tydzień. Co prawda dziwię się, że dają nam samowolkę w postaci tego, że kto chce iść na wycieczki, czy coś, ten idzie, a ten kto nie chce, to nie idzie, ale w sumie też się z tego cieszę. Cóż.. takie standarty tej szkoły.

***

        Aktualnie znajdujemy się przed domkami letniskowymi i zajmujemy się sprawami organizacyjnymi typu rozdawanie kluczy.

      — Ze względu na to, że te domki są czteroosobowe, a jesteście nieparzyści, jeden z was może zająć chatkę ze mną, albo jakoś się dogadać, żeby zająć domek w pięć osób. — oznajmił Marcin.

      — No stary. — zaśmiał się Tymek. — Chyba jesteś skazany na profesora. — dodał klepiąc mnie po plecach.

      — Ty tak na serio?

      — Ja idę z Krystkiem, Antkiem i Oliwierem do pokoju, a reszta też już się dobrała.

        To zajebiście, bardzo mi się to podoba.

      — Kurwa, seriooo? — udawałem oburzenie.

      — Nom, a my cię do pokoju nie weźmiemy.

      — Ty chamie.

      — No to ten.. idź do Jabłońskiego, że nie masz pary, a nikt cię nie chce przyjąć. Ja idę do chłopaków, baaaj. — powiedział z uśmiechem i udał się w kierunku białowłosego.

        Głośno westchnąłem, po czym podszedłem do Marcina.

      — Too.. ja zostałem bez grupy i nie mam się do kogo dołączyć.

      — Okej. — mruknął z lekkim uśmiechem, ktory próbował zamaskować, lecz i tak wkradł mu się na usta. — Dobrze, w takim razie zaraz rozdam wam klucze i możecie się rozchodzić. O dwudziestej robimy zbiórkę w jadalni, tam będziemy kontynuować sprawy organizacyjne, oraz przedstawię wam zasady. A i postarajcie się nie spóźniać, bo powtarzać regulaminu w nieskończoność nie mam zamiaru.

***

      — Widzę, że Tymek cię wystawił. — zaśmiał się Marcin, gdy weszliśmy do naszego domku.

      — Haniebne posunięcie z jego strony, nie ukrywam. — prychnąłem. — Ja idę spać, obudź mnie za jakieś.. hm.. trzy godziny... — oznajmiłem rzucając się na łóżko.

      — A twoja torba sama się rozpakuje?

      — Mhmm..

      — Spałeś całą drogę tutaj.

      — Ale się nie wyspałem.

      — To się w nocy wyśpisz, wstawaj i się rozpakuj, bo wieczorem raczej nie będziesz mieć czasu.

      — A co? Coś planujesz?
 
      — Dowiesz się później.

      — Mam się bać?

      — ..mamy zaplanowane ognisko, no i rzecz jasna, domyślam się, o czym pomyślałeś.

      — Oo.. aa.. ahaaa.. dlatego poleciłeś mi zabrać gitarę.

      — No shit, Sherlock.

***

        Dotarliśmy na stołówkę. Przyszliśmy tu dziesięć minut przed czasem, bo tak sobie Marcin zażyczył.

      — Ciężko będzie się ukrywać. — westchnąłem wykładając się na całej długości ławki.

      — Ta.. — mruknął czytając jakieś tam papierki. — A tobie to nie za wygodnie?

      — Twardo tak jak w--

      — Mark, miało nie być zboczonych i sprośnych żartów.

      — Ale Marcinnnn.

      — A teraz dasz już spokój z takim żartami? — zapytał po pocałunku, jaki złożył na moich ustach.

      — Nooo... nie wiem na jak długo to wystarczy. — wyszczerzyłem się, co wywołało na twarzy Marcina dezaprobatę. — Eh.. okeej.. ale jak wrócimy z ogniska, to na pewno jakiś taki żarcik się znajdzie...

      — Co ja z tobą mam.. — westchnął, a dosłownie chwilę później na stołówkę przyszli Tymek i Krystian. — Mark, usiądź jak człowiek. — upomniał mnie.

      — Mhm.. dobrze, Panie profesorze. — mruknąłem przewracając oczami.

        Po jakiś pięciu minutach, na stołówce byli już wszyscy.

      — Dobrze, więc.. widzę, że wszyscy dotarli. Nawet kilka minut przed czasem, fajnie. — skomentował okazując aprobatę. — Przejdźmy może do zasad.. punkty harmonogramu, jakich musicie się trzymać są każde posiłki. Może przypomnę godziny, jakby ktoś nie wiedział.. śniadanie jest o ósmej, obiad o czternastej, a kolacja o osiemnastej. — wyjaśnił. — Każde zbiórki, jakie zapowiem, są obowiązkowe, no chyba, że ktoś będzie źle się czuł, lub ja zadecyduje kto ma przyjść, a kto nie. Żadnego alkoholu, papierosów, a tym bardziej narkotyków. — wyrecytował. — No i oczywiście żarty.. — powiedział, wyraźnie akcentując owe zdanie, i popatrzył w moją stronę. — Mamy w grupie pewnego żartownisia, który już na starcie postanowił podkładać diabełki pod dywan. Panie Baumann, następnym razem może skończyć się to obniżeniem oceny z zachowania, lub uwagą. — zwrócił się do mnie. — Więc.. jak już możecie wywnioskować, żarty starajcie się robić tak, abym ja o nich nie wiedział, albo nie róbcie ich wcale. Pamiętajcie, że ja też mam swój limit cierpliwości i wytrzymałości. — oznajmił. — Dalej.. wycieczki i różne wydarzenia nie są obowiązkowe, lecz fajnie byłoby, gdybyście na nie chodzili, bo może być naprawdę ciekawie, z tego co mi wiadomo.. Żadnych bójek, oczywiście, cisza nocna zaczyna się o dwudziestej trzeciej, a kończy o siódmej rano. Radziłbym być cicho w czasie ciszy nocnej, ponieważ w domkach większość odgłosów słychać.. No i to chyba tyle, z tych takich ważnych rzeczy. Dzisiaj, w ramach kolacji, zapraszam na ognisko o dwudziestej pierwszej. Jesteśmy jedyną grupą na tej wycieczce, która będzie mieć ognisko, dlatego miło by było, gdyby byli wszyscy.

      — Jak to jedyną?

      — Że tak powiem.. stwierdziłem, że lepiej będzie posiedzieć przy ognisku, zintegrować się, porozmawiać, a nie tylko siedzieć w stołówkach w atmosferze jakiegoś obozu koncentracyjnego. Wiem, jacy są inni wychowawcy. Gdybym tylko mógł to zaprosiłbym wszystkie grupy na to ognisko, ale po rozmowach z resztą wychowawców, nic z tego dobrego nie wynikło. — westchnął. — Dobrze, to chyba na tyle.. można się rozejść, zostać na stołówce, iść się przejść, nie wiem, na co tam macie chęci, ale ja już muszę iść. Do zobaczenia na ognisku. — pożegnał się i wyszedł.

      — Kurwa, ale zajebisty on jest. — odezwał się do mnie Tymek.

      — No.. — mruknąłem, przyglądając się, jak Marcin wraca do domku letniskowego.

        Ehh... nie dość, że jest inteligenty, miły i przyjazny, to do tego jest jeszcze okropnie przystojny..

*"*

janwmcotusiedziejelmfao

wgl to smacznego jaja

ale jaja

/08/04/2023/

dojrzały gówniarz /zakończoneWhere stories live. Discover now