~rozdział dwudziesty~

86 9 1
                                    

[Marcin]

        Odkąd jestem na chorobowym minęło siedemnaście dni. Cholernie mi się nudzi siedząc w domu. Nienawidzę siedzieć w domu i nic nie robić.

        Od następnego tygodniu są ferie, więc przynajmniej nie będę nudzić się samemu.

***

        Wreszcie zdjęli mi ten pierdolony gips. Musiałem z nim wytrzymać z cztery tygodnie. Nie powiem, wkurwiało mnie noszenie gipsu. Nie dość, że ograniczał mi ruchy, to jeszcze Mark był.. bardzo nadopiekuńczy.

      — Wolność. — westchnąłem wchodząc do mieszkania. — Co powiesz na lodowisko?

      — Pchasz się spowrotem do gipsu. — zagroził mi lekko się przy tym podsmiechując.

      — Też cię kocham. — zaśmiałem się całując chłopaka w policzek.

        Gdy się odusnąłem, Mark przyciągnął mnie do namiętnego pocałunku.

        Zauważyłem, że im dłużej jesteśmy w związku, Mark tym bardziej zaczyna przyzwyczajać się do czułych gestów. Na początku było z tym trudno, ale to zrozumiałe, w końcu pierwszy raz jest w jakimkolwiek związku.

        Z jednego, niby niewinnego, pocałunku przenieśliśmy się do sypialni. Taki gest spowodował bardzo.. ciekawą noc.

***

      — Mark, wstawaj, bo się do pracy spóźnisz. — zacząłem budzić rudowłosego.

      — Mhhh.. daj mi jeszcze pospać..

      — Skarbie, nie chce, żeby Olga i szefowa się na ciebie uwzięły i ty chyba raczej też tego nie chcesz, dlatego lepiej wstań.

      — Tak mi się nie chce... — mruknął mocniej się we mnie wtulając.

      — Eh.. wiem.

      — Która godzina?

      — Przed jedenastą, a jeszcze musisz się okąpać, ogólnie się ogarnąć i postawić na nogi, czyli no z godzinę ci zejdzie.

      — Już jedenasta?

      — No niestety. — odpowiedziałem. — Znowu będziesz się szykować na minuty.

      — Życie. — ziewnął podnosząc się do siadu, przez co wyraźnie skrzywił się z bólu.

      — Przesadziłem? — zapytałem całując kark Marka.

      — Trochę.. ale da się przeżyć.

***

      — Na pewno wolisz jechać autobusem?

      — Nie, że wole, tylko Olga by mnie zamordowała, gdybym nie jechał z nią. Raz przyszedłem do kawiarni z buta, a później dostałem opierdol od tej wiedźmy.

      — Jakbyś dzisiaj szedł z buta, to miałbyś podwójny opierdol.

      — Wiem, wiem. Ja już idę, pa.

      — Pa.

***

[Mark]

        Wróciłem do mieszkania późnym wieczorem. W calutkim mieszkaniu panowała ciemność i słychać było tylko ciche dźwięki dochodzące z telewizora znajdującego się w salonie.

        Wszedłem do salonu i, tak jak zresztą myślałem, zastałem Marcina śpiącego na kanapie. Znowu na mnie czekał i zasnął w trakcie oglądania jakiegoś serialu.

dojrzały gówniarz /zakończoneWhere stories live. Discover now