~rozdział dziewiętnasty~

70 7 0
                                    

[Marcin]

        Dziś siedemnaste urodziny Marka. Kompletnie nie wiem, co mu dać. A co najlepsze on nawet nie pamięta o swoich urodzinach. Zapewne w szkole Górniak mu przypomni..

        Dobra, muszę coś wymyślić. Mark kończy dzisiaj lekcje o czternastej, a ja mam wolne, więc mam w sumie sporo czasu.

        Gdzie byśmy mogli iść? Kino? Nie, zbyt oklepane. Kawiarnia? Debilu, on pracuje w kawiarni i spędza tam prawie wszystkie dni w tygodniu. Teatr? Nienawidzę teatrów. Nie wiem, kurwa. Lodowisko? W ostateczności..

        Napewno kwiaty.. kurwa, co? Yyy... to nastolatek, nie nastolatka, pacanie jeden.

        Kurwa, miałem wiele drugich połówek, ale nigdy nie miałem takiego dylematu, jak dziś..

        Dobra, jebać to, idziemy na lodowisko. Tylko teraz pytanie.. co zrobić, jak Mark nie umie jeździć na łyżwach? Chuj, nauczę go.

        Okeej, punkt pierwszy odhaczony. Teraz jakaś kolacja.. zamówię sushi.. albo nie. Zrobimy razem sushi. Będzie.. zabawnie. Może uda mi się jeszcze torta upiec.. O, przedłużę nieobecność Marka w mieszkaniu tym, żeby kupił składniki do sushi.

        Prezent jeszcze. Cholibka, z tym może być problem. Ostatnio Edward narzekał, że struny w gitarze mu się zerwały.. dobra, struny dodatkowo do prezentu.. Co dalej? Może faktycznie te kwiaty? Struny i kwiaty, to nadal trochę mało. Zegarków nie nosi.. łańcuszki lubi. Oke, git.

        Podsumowując.. muszę jechać do jakiegoś supermarketu, sklepu muzycznego i jubilera. Jeszcze tylko ogarnąć lodowisko, później upiec torta i będzie gitara.

***

        Wreszcie. Skończyłem. Zajebiście, tylko jeszcze teraz czekać na Marka i połowa misji zakończona.

***

      — Wróciłem! — usłyszałem głos Marka, po czym wszedłem do przedpokoju.

      — Hej, co tam w szkole? — przywitałem się.

      — A dobrze, nawet.
 
      — To dobrze, że dobrze. — wyszczerzyłem się i poszedłem po tort.

      — Co ty kombinujesz dzisiaj? — zapytał podejrzliwie.

      — Najlepszego. — uśmiechnąłem się wracając do Edwarda z tortem.

      — Nie gadaj, że piekłeś? — zapytał, gdy zdmuchnął świeczki.

      — Nudziło mi się, to upiekłem.

      — Zakupy były pretekstem, żebyś się wyrobił?

      — Ależ ty jesteś domyślny. — zaśmiałam się całując Marka w policzek. — Ale to nie wszystko.

      — Ej, bo mi teraz głupio, że się tak starasz. — westchnął odbierając ode mnie prezent.

      — Przyzwyczajaj się. Jest wiele okazji, gdy będę ci robić niespodzianki.

      — O, struny. Właśnie dzisiaj miałem w planach je sobie kupić.

      — Jestem jasnowidzem.

      — Pewnie tak. — zaśmiał się. — Dziękuję, nie trzeba było. — powiedział przytulając mnie.

      — Wiesz, że to nadal nie wszystko?
 
      — ..żartujesz?

      — Nie, przebierz się w coś wygodnego, bo na łyżwy jedziemy.

dojrzały gówniarz /zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz