[Marcin]
— Wreszcie mogę odpocząć. — jęknął Baumann rzucając się na swoje łóżko.
Właśnie wróciliśmy do domku letniskowego. Mark przez cały czas narzekał, a jakoś w połowie drogi źle sobie stanął i uszkodził kostkę. Nie ukrywam, kiedy Antek wziął Marka na barana, byłem zazdrosny, przyznaję się bez bicia. Ale co ja mogłem?
— Jak kostka? — zapytałem siadając obok niebieskookiego.
— Nadal boli jak cholera.. — mruknął podnosząc się do siadu. — A tobie co? Jakoś umilkłeś od momentu, jak się wyjebałem, co jest? — zapytał patrząc na mnie z uniesioną brwią.
— Nic..
—Czyżby Cinek był zazdrosny? — mruknął kładąc dłonie na moich policzkach.
— Co? Nie, wydaję ci się.
— No nie sądzę, zazdrośniku ty mój. — zaśmiał się mocno mnie przytulając. — To urocze, że jesteś o mnie zazdrosny.
— Hmf.. nie jestem zazdrosny, ja tylko--
— A, a, a, aaa, tylko winny się tłumaczy.
— Dobra, jestem trochę zazdrosny. Ale tylko trochę. — przewróciłem oczami.
— Uroczoo.
— Dobra, opatrzę ci kostkę i musimy iść na obiad.
— A zaniesiesz mnieee? — zapytał Mark.
— Dobrze wiesz, że nie mogę. Ewentualnie mogę ci pomóc iść.
— Meehh, ale w sumie, lepsze to, niż iść samemu. — westchnął. — A na naszą randeczkę mnie zaniesiesz? Hmm..?
— No raczej. — oznajmiłem otwierając apteczkę.
Po opatrzeniu kostki rudowłosego, musieliśmy iść na obiad.
***
[Mark]
Jest osiemnasta. Powoli zaczyna się ściemniać. Aktualnie ja i Marcin leżymy sobie w wyru, rozmawiamy na temat planów na następne dni wycieczki i nie tylko.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
— Ja pójdę. — oznajmił zaspanym głosem Marcin.
Dosłownie chwilę po wyjściu Marcinka z pomieszczenia, usłyszałem głos Tymka.
— Dobry wieczór, ja do Marka.
— Yy.. wejdź.
Kurwa mać. Muszę wymyślić jakąś wymówkę na temat tego, co robiłem w pokoju Jabłońskiego..
Wstałem z łóżka, szybko poprawiłem włosy i kuśtykając wyszedłem z pokoju wychowawcy.
— O, cześć, Tymek. — przywitałem się.
— Um... hej, masz czas teraz zaraz?
— Yyy... nie za bardzo, a co?
— Aa, bo gramy z chłopakami w butelkę i z grzeczności chciałem zapytać, czy się dołączysz.
— To sory, mordo, ale nie dzisiaj. Może następnym razem.
— Spoko, to na razie.
— Ta, cześć. — pożegnałem się, po czym Tymoteusz wyszedł z domku letniskowego. — Jutro czeka mnie w chuuuj tłumaczenia się. — zaśmiałem się.
![](https://img.wattpad.com/cover/315290452-288-k854301.jpg)
YOU ARE READING
dojrzały gówniarz /zakończone
RomanceMark chodzi do drugiej klasy liceum w Gdańsku. Pewnego dnia wychowawca jego klasy zostaje zwolniony, a na jego miejsce przychodzi początkujący nauczyciel języka hiszpańskiego i wos'u. Czy ten mężczyzna choć trochę zmieni życie Marka? A jeśli, to na...