PROLOG

647 25 2
                                    

 2 tygodnie wcześniej

— Przestań! — szepnąłem sam do siebie przed wejściem do domu.

Mój "pajęczy dreszczyk" przez cały dzień  nie chciał mi dać spokoju. Mówi mi, że czeka mnie coś złego. Ale co mogłoby się stać skoro stoję przed wejściem do mojego ukochanego domu, gdzie czeka na mnie ciocia May  z  ciepłym obiadem?

 Choć nikt nie jest wstanie cokolwiek przewidzieć w moim życiu od zostania  Spider-manem.

— Ogarnij się Peter! — ostatni raz skarciłem się przed wejściem do domu. May  nie mogła zauważyć, że jest coś nie tak.

Nie mogla wiedzieć o tym co robię codziennie, o tym co  sprawia mi radość, na czym polega rzekomy "staż u Starka", o tym, że w każdej chwili narażam swoje życie dla innych, o tym, że co wieczór wdrapuje się na ulubiony dach w Nowym Jorku i przez kilka godzin obserwuje miasto nocą, które jest takie piękne. W skrócie - nie może wiedzieć o tym, że to ja jestem Spider-manem. Nie zrobię jej tego po śmierci wujka Bena. Ona nadal tak bardzo za nim tęskni. Widzę, że sobie nie radzi, dlatego staram się jej poświęcać mnóstwo czasu. Choć czułem, że ten jej rozczulający uśmiech, którym  zawsze mnie pocieszała był z dnia na dzień coraz bardziej sztuczny i udawany.

Ostatni raz wziąłem głęboki wdech i pociągnąłem za klamkę od mieszkania otwierając drzwi.

O dziwo, nic nie usłyszałem po wejściu do mieszkania. Zazwyczaj moje zmysły od razu wyczuwały jak ciocia May powoli wstaje i podchodzi do drzwi. Słyszę zawsze też jej bicie serca oraz oddech. Jednak teraz nic nie słyszałem. Moje moce chyba dziś świr...

Kurwa.

Wszystko zaczęło się łączyć. Może po prostu gdzieś wyszła? Próbowałem się uspokoić.

— May!! — krzyknąłem w głąb mieszkania odkładając plecak w kąt korytarza. Miałem dalszą nadzieje, że po prostu zmysły mi wariują.

Szybko obszedłem całe mieszkanie - nie ma jej. Normalnie stwierdziłbym, że wyszła na chwile do sklepu. Ale to przeczucie - te okropne myśli, które od rana nie dają mi spokoju.

Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni spodni i szybko wybrałem numer cioci.

Sygnał.

Jeszcze raz.

— Błagam May odbierz — szepnąłem rozpaczliwie do siebie samego.

W tym momencie usłyszałem męski głos w słuchawce.

— Cześć Peter, z tej strony Jack —  mężczyzna był jednym z policjantów w Queens. Często przychodził do nas na kawę. W jego głosie wyczułem współczucie —  Umm... jesteś może w domu?

— Tak, coś się stało? Gdzie jest May? — w tym momencie moje ręce zaczęły drżeć. Znałem już odpowiedzieć. Wiedziałem, że coś się stało. Coś strasznego.

— Peter twoja ciocia miała wypadek — powiedział cicho a ja poczułem jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach — rzuciła się pod pociąg — praktycznie, że to wyszeptał.

co..

Nie mogłem uwierzyć w słowa, które wypowiedział mundurowy. Moje usta się lekko rozchyliły, żeby powiedzieć cokolwiek, lecz nie potrafiłem. Stałem w miejscu i czułem jak cały mój świat się właśnie zawalił.

Jedyna osoba, którą kochałem ponad życie zabiła się. Popełniła samobójstwo. Tak po prostu rzuciła się pod pociąg. Odeszła ode mnie zostawiają mnie samego na tym, jakże paskudnym świecie. Nie chce zostawać sam. Czemu nie mogła mnie zabrać ze sobą?! Wszystkie emocje przepływały przez moją głowę. Smutek, ból, gniew i... poczucie winy. Jak mogłem nie zauważyć, że moja ukochana ciotka była na skraju?!

— Peter dosłownie za chwile moi koledzy przyjadą do mieszkania i.. muszą cie z niego zabrać — upadłem na kolana i poczułem jak ogromna fala łez spływa po moich policzkach. Nie wsłuchiwałem się w policjanta. To nie miało teraz znaczenia — Znajdziemy ci nowy dom Pete. Bedzie dobrze — westchnął głęboko. — Trzymaj się dzieciaku.

Po tych słowach mężczyzna się rozłączył, a ja zostałem sam. Kompletnie sam z moimi myślami. Tak bardzo teraz chciałbym się wtulić w ciocię May i jej ulubiony sweter przesiąknięty jej zapachem. Wypłakałbym się w jej ramionach. Wyżalić się jak tym razem nakrzyczał na mnie Pan Stark, Flash mnie uderzył lub jak bardzo tęsknie za jedynym przyjacielem, który przeprowadził się do Norwegii prawie  2 miesiące temu. Teraz te rzeczy są dla mnie tylko błahostką.

Skuliłem się przy ścianie i zacząłem płakać. Płakać? To mało powiedziane. Zacząłem krzyczeć, wrzeszczeć i głęboko szlochać. Chce zniknąć. Nie mam dla kogo tu być. May była wszystkim co miałem tym światełkiem w tunele. A teraz zostałem bez światełka.

Po prostu ja, czyli przestraszony 15-letni chłopieć, a naprzeciw brutalne życie.

Nawet temu największy  bohater nie da rady.

--------------------------------



,

Jeszcze Będzie Pięknie | Irondad | Spiderson | ZAWIESZONE NA STAŁE Where stories live. Discover now