Rozdział 13 | Kiedy on zrozumie, że nigdy nim nie będzie... |

393 25 2
                                    

Pov. Tony Stark

Czułem jak się we mnie gotuje. Nie byłem zły na Petera. Byłem zły na tego, kto dal mu narkotyki. Jak można dać prochy 15-sto latkowi wiedząc w jakiej rozsypce życiowej jest?! Nawet nie musiał z nim rozmawiać! To widać po nim!

— Kto ci je dal? — spytałem gniewnie przybliżając się do blatu, który nas rozdzielał.

— J-ja... o-on..n-nie w-wiem.. n-naprawdę.. n-nie.. z-znam.. g-go.. — widziałem jak chłopiec pląta się w słowach.

— Nie znałeś?! — krzyknąłem, na co młodszy od razu się skulił i zacisnął mocno powieki, czekając na cios. W tym momencie zdałem sobie sprawę co zrobiłem.

— N-nie.. p-przepraszam..p-panie..S-stark.. p-przepraszam, t-tak.. b-bardzo p-przepraszam — widziałem jak jego drobne ciało skula się jeszcze bardziej i zaczyna łapczywie brać powietrze.

— Nie przepraszaj mnie — powiedziałem łagodnie. — Przepraszam, że krzyknąłem Peter. Nie powinienem na ciebie krzyczeć. To nie twoja wina. — widziałem jak chłopak zaczyna się dusić powietrzem. Momentalnie do niego podszedłem i go przytuliłem. Nastolatek się mocno wzdrygnął. — Spokojnie Pete. Oddychaj. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Powtarzaj za man. Dobrze, świetnie ci idzie. — chłopak po chwili zaczął łapać powietrze. — Jesteś bezpieczny. Przepraszam, że się zezłościłem, ale nie jestem zły na ciebie. Jestem zły na tego kto ci dal narkotyki.

— N-nie jest pan na mnie zły? — spojrzał się na mnie swoimi oczami, które były przepełnione bólem.

— Nie jestem — posłałem do niego lekko uśmiech. Poczułem jak chłopak powoli puszcza mnie z uścisku. Zrobiłem to samo i złapałem go lekko za ramiona. — Nie mam o co być na ciebie zły. Myślę, że nie jedna osoba sięgnęłaby po narkotyki w takiej sytuacji. — potargałem go za włosy odchodząc na co zesztywniał. — wszystko dobrze, Pete? — stanąłem po drugiej stronie blatu wpatrując się w oniemiałego nastolatka.

— T-tak.. — odpowiedział po chwili. — Po prostu coś sobie.. p-przypominałem..

— Jasne — stwierdziłem nie dążyć tematu. Wiedziałem, że na razie chłopak mi nie powie o co chodzi. — Co byś chciał do jedzenia?

— N-nie..j-jestem jakoś bardzo głodny — powiedział wpatrując się w podłogę. Wiedziałem, że kłamał. Była to dla niego nowa sytuacja i na pewno nie chciał być problemem.

Kiedy on zrozumie, że nigdy nim nie będzie...

— Musisz coś zjeść dzieciaku — westchnąłem cicho. — Zrobię ci kanapki — stwierdziłem po chwili ciszy wiedząc, że chłopak nie zadecyduje.

Pospiesznie zrobiłem dwie kanapki nakładając na nie niedużą ilość masła, szynkę i ser. Nalałem sok pomarańczowy do szklanki i podstawiłem chłopakowi posiłek pod praktycznie sam nos.

— Dziękuje, panie Stark — powiedział po chwili nastolatek, na co się lekko uśmiechnąłem. Peter westchnął i wziął do ręki jedną ze zrobionych przeze mnie kanapek i zaczął ją powoli jeść. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się ogromny i szczery uśmiech.

Obróciłem się na pięcie i zacząłem sprzątać składniki wyjęte z lodówki. Po szybkim ogarnięciu kuchni znów obróciłem się w stronę nastolatka. Widziałem, że kończy ostatnią kanapkę. W ciszy wpatrywał się w blat po skończeniu jedzenia.

— Jesteś jeszcze głodny? — zapytałem powoli podchodząc do nastolatka. Ten jednak tylko przecząco pokiwał głową na co cicho westchnąłem. Najważniejsze, że cokolwiek zjadł. Usiadłem obok nastolatka i też zacząłem się wpatrywać  w blat. — Pete, opowiedziałbyś mi skąd wziąłeś narkotyki? — zapytałem najłagodniej jak potrafiłem. — Nie będę zły, obiecuję.

Jeszcze Będzie Pięknie | Irondad | Spiderson | ZAWIESZONE NA STAŁE Where stories live. Discover now