Rozdział 8 | Nie zdąży |

408 22 1
                                    

Pov. Peter Parker

Nie przeżyje tego drugi raz.. a co dopiero 4 razy..

Gdy kolejny mężczyzna zrobił to samo co poprzedni wiedziałem, że już się nie doczekam bicia ze strony pana Thomasa. Nie dam rady dłużej. Mógłbym przeżyć wszystko.. ale nie to. Po prostu nie. Wiedziałem, że dziś zakończę koszmar trwający od prawie miesiąca.

Dzisiejsza noc jest ta nocą, po której oficjalnie spider-man, nigdy nie pojawi się na ulicach Quuens.

Po około 20 minutach, gdy 4 mężczyzna nie znajdował się już w moim ciele, odetchnąłem lekko z ulgą.

— Dzięki malutki — wysłał mi całusa mężczyzna, który rozpoczął mój koszmar.

Wzdrygnąłem na jego słowa. Po chwili usłyszałem oddalające się kroki i śmiechy. Szybko nałożyłem dolną część ubioru i skuliłem się w kącie przy kontenerze. Zacząłem cicho szlochać przyciągając kolana do mojej klatki piersiowej.

To tak bardzo bolało...

I nadal boli.. dalej czuje ich w sobie. Dalej czuje rękę na mojej twarzy zasłaniająca mi usta. Dalej czuje dotyk ich rąk na moich włosach i lekkie szarpnięcia za nie. Dalej słyszę ich odgłosy cichego pojękiwania. I nadal czuje tamten okropny ból. Z sekundy na sekundę czuje większe obrzydzenie do siebie.

Po kilku minutach wciąż drżącymi rękami odpaliłem papierosa. Pospiesznie i mocno się nim zaciągnąłem. Patrzyłem się tępo w ścianę. Nie płakałem, nie szlochałem - po prostu łzy leciały z moich oczu. Czułem obrzydzenie. Obrzydzenie do siebie i swojego ciała.  Nie chciałem na nie już nigdy patrzeć. Już nigdy nie chciałem czuć nikogo dotyku.

Narkotyki.

Potrzebuje ich. Teraz. Musze wziąć. A najlepiej trochę za dużo. Później odpalić papierosa i naćpany się powiesić. Tak. To jest genialny pomysł.

Powoli wstałem podtrzymując się kontenera obok mnie. Wyrzuciłem niedopałek i nagle moje nogi stały się jak z waty.

Dalej czułem jakby on tam był..

Po chwili zacząłem powoli iść  w stronę "domu". Droga tam ciągnęła się w nieskończoność. Co chwilę przed oczami miałem momenty z wydarzenia, które stało się 30 minut temu. Nie.. to się nie mogło wydarzyć. Nie..

Dlaczego? Dlaczego jeszcze to?

Mam dopiero 15 lat do cholery! Dlaczego tyle okrutnych rzeczy musiało mnie spotkać!

Może po prostu na to zasługuje? Tak, zasługiwałem na to. Przez to, że zabiłem tą dziewczynkę i.. ciocię May. To wszystko moja wina! Zasługiwałem na najgorszą karę! I oto ona...

Teraz będę żyć z świadomością tego do końca swojego życia.

Czyli jakąś godzinkę, może trochę mniej.

Wszedłem na 4 piętro powolnym krokiem. Schodek po schodku. Nie tak jak zawsze — szybko, co trzeci  schodek i w pośpiechu. Po co miałem się spieszyć? Skoro i tak to moje ostatnie wejście po schodach? Po co skoro i tak wszystko zostało mi odebrane?

I tak nikt się nie przejmie tym, że mnie nie ma. Każdy będzie się cieszył. Nikogo już nie zawiodę. Nie zawiodę już pana Starka.

Gdy wszedłem do mojego miejsca zamieszkania od razu skierowałem się w stronę górnego piętra. Zadrżałem, gdy ujrzałem je ponownie.

Ten ostatni raz.

Wziąłem z niego gruby, stary sznur. Uśmiechnąłem się na widok wizji w mojej głowie. Ostatni raz zerknąłem pogardliwie na ściany i podłogę, która była cała brudna we krwi. Mojej krwi. Zatrzasnąłem drzwi i zszedłem do mojego pokoju.

Jeszcze Będzie Pięknie | Irondad | Spiderson | ZAWIESZONE NA STAŁE Where stories live. Discover now