Rozdział 21 | Tak idealnie udawał beztroskiego.. |

370 30 6
                                    

Pov. Peter Parker

Minął już tydzień. Choć nie jestem pewien. A może to dopiero  3 dni? Nie wiem. Nie obchodziło mnie to. Straciłem rachubę czasu. Co chwilę byłem gwałcony lub bity. Dźgany nożem lub przypalany papierosem. Chciałem tylko umrzeć. Za każdym razem gdy ktoś wchodził do mojego pokoju oznaczało jedno - będzie boleć. A ja tylko modliłem się w myślach, aby tym razem deadpool albo pan Thomas przesadzili i mnie zabili.

Jednak tak się nie stało. Za każdym razem była ta jebana złudna nadzieja.

Tylko oni we dwójkę robili mi krzywdę. Ale było ich tu wszystkich o wiele więcej. Co jakiś czas wchodził tu inny człowiek i robił jakiejś badania. Czasami bardziej bolące, czasami mniej. Chcieli najpewniej zbadać moje moce.  I tak te badania były najprzyjemniejszym czasem tu. Choć raz ktoś zaczął wbijać nóż w mi w rękę. Po chwili moje ramię wyglądało jak ser  z dziurami.

Nie liczyłem nawet na to, że pan Stark czy Avengersi mnie znajdą. Doskonale wiem, że na rękę im to było, że zniknąłem. Pewnie nawet nie zaczęli szukać! Deadpool i pan Thomas nie mówiliby ciągle tego, gdyby to nie była prawda, tak? Ale nie miałem tego za złe Mścicielom. Zasługiwałem na taki los. Zasługiwałem na takie traktowanie. Bo byłem tylko zabawką. Byłem nikim oprócz tego. W końcu się na coś mogę przydać, a ja jeszcze narzekam!

Przeszedł mnie dreszcz, gdy znów usłyszałem otwieranie drzwi. Westchnąłem głęboko powoli podnosząc wzrok. Deadpool. Czyli bez gwałtu. To lepiej.. Nienawidziłem tego jak pan Thomas się mną zaspokajał. Z każdym jego ruchem coraz bardziej brzydziłem się samego siebie. Dlatego wolałem najemnika. Choć dźganie nożem i przypalanie papierosów o moje ciało nie było najmilsze.. to na pewno było lepsze od tego jebanego gwałtu.

Czasem zapominam, że mam tylko 15 lat.

— Cześć Petey — przechodzą mnie dreszcze na to "zdrobnienie". — Wiesz.. miałem dziś nieudany dzień.  A wiesz co mi poprawia humor? — najemnik wyjął nóż zza pleców. — Twój ból.

Mężczyzna zaczął się głośno i psychopatycznie śmiać. Ja tylko rozszerzyłem oczy widząc idealnie naostrzony nóż. Nerwowo przełknąłem ślinę. Nagle poczułem palący ból pod żebrem. Przeraźliwie krzyknąłem, czując jak najemnik wkłada ostrze jeszcze głębiej w moje ciało. Po kilku sekundach tortur, starszy gwałtownie wyjął nóż z mojego ciało, na co mój krzyk stał się jeszcze głośniejszy.

I tak zaczęła się 10 minutowa "zabawa" deadpoola, polegająca na wbijaniu mi ostrza w najbardziej bolące miejsca. Błagałem go, aby mnie zabił, jednak on z chorą satysfakcją torturował mnie w okropny sposób. Po pół godzinie zemdlałem znów z bólu i wycieńczenia.

I tak wyglądają moje dni tutaj.

Pov. Tony Stark

— Nie kurwa! To jest priorytetowa sprawa! — krzyknąłem wściekle do mojego rozmówcy, czyli Nicka Furiego. Uporczywie chciał abyśmy z drużyną przestali ścigać Deadpoola i zajęli się inną misją. — Nikt z Avengersów nie pójdzie na twoją pierdoloną misje! Niech Tarcza sobie sama z tym poradzi! Spierdalaj!

Natychmiastowo rozłączyłem się z dyrektorem Tarczy. Czułem jak moja twarz robi się cała czerwona ze złości. Miałem ochotę coś rozwalić albo kogoś. Po prostu uderzać na oślep bez konsekwencji. Jednak wiedziałem, że nie mogę, będąc wokół Avengersów, którzy skupiali na mnie swój wzrok. Więc powstrzymałem się tylko do głośnego westchnięcia i opadnięcia na fotel.

— Fury chce, żebyśmy odpuścili Petera i zrobili coś innego? — zapytała Natasha. Jedyne co to pokręciłem głową, aby potwierdzić jej przypuszczenia.

— Po moim trupie — warknął Sam.

— Nie odpuścimy sobie dzieciaka — stwierdził Rogers, skupiając wzrok na widoku, który znajdował się za oknem.

— Dałem mu to do zrozumienia — westchnąłem. — Co oni od niego chcą?

— Chcą go pewnie zrobić na kolejnego najemnika, wiedzą, że Peter jest nadczłowiekiem —  powiedział beznamiętnie zimowy żołnierz.

— Pewnie go teraz torturują, Pete by się nie złamał, żeby krzywdzić innych. Wolałby sam umrzeć — odparł Sam  na co ja się cały spiąłem. Oni nie mogą męczyć mojego dzieciaka.. po prostu.. nie mogą.

— Musimy go znaleźć — walnąłem pięścią w stolik, powstrzymując łzy. Pospiesznie wstałem z kanapy i skierowałem się do mojego warsztatu. Bezczynne siedzenie w salonie nie znajdzie Petera!

Zatrzasnąłem drzwi od mojego ukochanego warsztatu. Avengersi się nawet nie wzruszyli. Robię tak przynajmniej 3 razy dziennie podczas naszych obrad w sprawie pajączka. Po prostu nie chcę, żeby widzieli moją słabość. Co z tego, że oni i tak dobrze wiedzą co robię w warsztacie. Ocierając pojedyncze łzy szukam mojego dzieciaka.

Mojego..

Za często go nazywam moim. Parkera znam od 3 lat. I od początku czułem, że jest mój. Uwielbiałem jego śmiech, choć mówiłem, że mnie irytuje. Lubiłem jego fascynacje projektami, choć mówiłem, że to żenujące. Kochałem jego beztroskę, choć mówiłem, że powinien dorosnąć.

Ale teraz zdaje sobie sprawę, że on za szybko dorósł..

Gdybym wiedział o tym wszystkim od początku, od razu bym go zgarnął do wieży. Bylem oschły bo nie chciałem, aby stał się miękki. A może to ja nie chciałem stać się miękki?

Już się stałem. Tak bardzo mi zależy na tym dzieciaku. Mógłbym zrobić dla niego wszystko, jak zresztą cała drużyna. Od początku mi na nim zależało.

To czemu mu nie pomogłem?

Czemu nie zwróciłem uwagi na noszenie bluzy w upał? Przecież to było oczywiste! Podejrzewałem, że chłopak coś kręci z inaczej działającą temperaturą, ale nie sądziłem, że o to chodzi. Przecież on był tak beztroski!

Tak idealnie udawał beztroskiego..

Czemu nie zwróciłem uwagi jak drastycznie schudł? Przecież widziałem jak żebra wystają mu spod stroju! Nie był już tak silny jak kiedyś.

Czemu nie zwróciłem uwagi, że coś może być nie tak skoro sięgnął po papierosy? Przecież od tak nikt nie sięga po używki w tym wieku! A na pewno nie Spider-man..

Ten chłopiec przeżył tyle złego i dalej jest dobry..

Jeszcze Będzie Pięknie | Irondad | Spiderson | ZAWIESZONE NA STAŁE Where stories live. Discover now