Rozdział 2 | Ale jednak nadal się martwię |

421 21 1
                                    

Pov. Peter Parker

Obróciłem głowę w stronę ulicy, gdzie przejeżdżało kilka samochodów zatrzymując się w małym korku. Nagle zamarłem. Czarne ferrari z bardzo dobrze rozpoznawalną tablicą rejestracyjną, który pokazywał nazwisko mojego mentora, czyli "STARK".

Samochód po chwili przejechał. Modliłem się, aby pan Stark mnie nie zauważył.

 Pierdolnij się w łeb Peter zatrzymał się w korku, akurat z idealnym widokiem na ciebie.

Zaciągnąłem się mocniej, aby złagodzić stres. W tym momencie zauważyłem, że tak naprawdę paliłem filtr. Wyrzuciłem niedopałek na chodnik i wyjąłem kolejnego. Szybko odpaliłem.

W tym momencie poczułem wibracje z bocznej kieszeni w dresach. Błagałem tylko, żeby to nie był on.

Pan Stark: 18 masz być u mnie. Musimy pogadać.

— Kurwa — mruknąłem wypuszczając dym z ust, który przez gorąc wydawał się nad wymiar gęsty.

-SKIP TIME: 9 GODZIN-

Jestem niedaleko wieży Stark Tower. Jest dopiero 17:30. Nie chciałem się spóźnić, jeszcze bardziej bym sobie przechlapał u mentora. Wiedziałem, że pan Stark najpewniej da mi długi wywód.

Tak bardzo się stresowałem. Cały się trząsłem, czego nie mogłem opanować. Zastanawiałem się czy zapalenie przed wejściem to dobry pomysł. Wiem, o czym mężczyzna chce ze mną rozmawiać. Jak będę śmierdział papierosami może być jeszcze gorzej. Jednak nie moglem wejść tam cały roztrzęsiony. Wpadłem na pomysł.

Zdejmę bluzę na czas palenia, będę się odsuwał od dymu i nie będę śmierdział! Jestem genialny.

Przystąpiłem do realizacji mojego planu. Odpaliłem papierosa i zacząłem się wpatrywać w moje pocięte ręce. To wyglądało naprawdę okropnie. Mocniej zaciągnąłem się używką, przez co lekko kaszlnąłem.

A co jeśli Stark wywali mnie z wieży? Wiem, że złamałem niewypowiedzianą zasadę starszego. Czeka mnie za to kara, prawda? Boje się. Boje się, że iron man mnie uderzy. To chyba normalne, co nie? Nie będę smutny, nie będę zły ani nawet zaskoczony. Bo jestem przyzwyczajony.

Co ty mi zrobiłeś z psychiką Thomas..

Całą drogę do wierzy myślałem nad tym co zrobi mentor. Spojrzałem na godzinę 17:51 - idealnie, żeby być przed warsztatem mężczyzny o równo 18. Zestresowany wjechałem windą na 30 piętro, czyli w umówionym miejscu z panem Starkiem.

Wyszedłem z windy. Przed drzwiami do jego biura czekał na mnie. On na mnie czekał. To się nigdy nie zdarzało. Zazwyczaj szatyn zapominał o spotkaniu, pukałem w drzwi a on tylko cicho mówił "a no tak".

— D-dzień.. d-dobry... p-panie.. Stark  — starałem się zachować spokój jednak gniewny wzrok jaki na mnie zawiesił dodatkowo przyprawiał mnie o olbrzymi stres.

— Wchodź i siadaj — mruknął gniewnie.

Pospiesznie zająłem swoje miejsce i przycisnąłem do siebie plecak. Nie patrzyłem się na pana Starka, bo przecież, nie mogę, inaczej złamie zasadę.

Ogarnij się Peter, to nie pan Thomas.

Jednak coś mnie powstrzymuje przed normalnym popatrzeniem się na niego.. Opiekun wytrenował mnie jak psa. A pies w każdej okazji musi wykonywać polecenia?

— Czy ty jesteś normalny dzieciaku?! Palisz w tym wieku?! Kto ci sprzedał te fajki?! — krzyknął bardzo głośno, na co się odruchowo skuliłem na fotelu. — Co ty sobie wyobrażasz?! Że będziesz robił co ci się podoba bo masz lepszą regeneracje niż inni?! — starałem się z całych sił by nie poleciały łzy z moich oczu, choć tak bardzo chciały. — Zawiodłeś mnie! Zawiodłeś mnie kolejny raz! — pan Stark  gwałtowanie wstał z fotela naprzeciw. Wiedziałem co mnie czeka. Przycisnąłem powieki i skuliłem się już całkowicie na niewielkim fotelu.

Pov. Tony Stark

— Zawiodłeś mnie! Zawiodłeś mnie kolejny raz! — wstałem z fotela tracą powoli kontrolę nad gniewem. Jednak uważnie przyjrzałem się chłopcu. Zacisnął bardzo mocno powieki i skulił się chroniąc swój brzuch. Spojrzałem na niego zdziwiony.

— M-mógłby.. p-pan.. n-nie.. c-celować.. w.. b-brzuch..? — zapytał się tak niepewnym i  przestraszonym głosem jakiego nigdy u niego nie słyszałem. Zaraz czy on myślał, że ja go uderzę?

—Peter... przecież nigdy bym cię nie uderzył — moje podejście się diametralnie zmieniło widząc reakcje chłopca. Nagle się.. zmartwiłem? — Pete spójrz na mnie — powiedziałem surowo, jednak ściszyłem ton.

— A-ale.. p-przecież.. n-nie.. m-mogę.. — był wpatrzony w podłogę. O co mu chodziło?

— Co? — spytałem tym razem  bardziej oschle — Pogorszył ci się wzrok, Pete? Mam powiadomić May? — na te słowa chłopak nagle zesztywniał. — Halo? Ziemia do Parkera!

— M-muszę.. iść — powiedział bardzo cicho. Nim zdążyłem odpowiedzieć chłopak już wyszedł z biura i wsiadł do windy.

— Co się z nim dzieje — szepnąłem sam do siebie zastanawiając się nad reakcją chłopaka.

Najpierw chodzi przygnębiony, spóźnia się i mało mówi, potem przyłapuje go z papierosem, a teraz.. nawet nie wiem jak to określić... jest.. przestraszony?

Nie.

 Pewnie chłopak ma jakiejś "nastoletnie problemy" jak kłótnia z przyjacielem, czy dostał z czegoś 1, zakochał się i dziewczyna go odrzuciła? Właśnie tak, więc powinno to po mnie spłynąć.

Ale jednak nadal się martwię.

Może powinienem zadzwonić do May? Zapytać się jak tam u niej i czy coś się stało Peterowi. Ostatnio rozmawialiśmy jakiś miesiąc temu. Nie wiem sam czy wspomniałbym o papierosach. Ostatnio jak z nią gadałem mówiła, że nie czuje się najlepiej, ale nie chce martwić młodszego. Może właśnie w tym jest problem? Może jego ciotka przyznała, że coś jest nie tak, a Peter się teraz martwi?

— Panie Stark, Nick Fury prosi aby pan zszedł do salonu. Podobno trwa raport z ostatniego tygodnia — powiedział Jarvis, czyli sztuczna inteligencja, wyrywając mnie z rozmyśleń nad losem rodziny Parkerów.

— Powiedz mu, że już jadę — westchnąłem, po czym ruszyłem w stronę windy.





Jeszcze Będzie Pięknie | Irondad | Spiderson | ZAWIESZONE NA STAŁE Where stories live. Discover now