2. Ostatnie dni wakacji

171 18 54
                                    

Witam!

Oto drugi rozdział. Jestem ciekawa waszych opinii. 

#movingonwatt 

Rhett Collins 

Do rozpoczęcia ostatniej klasy zostały trzy dni.

Niezbyt się cieszyłem na powrót do liceum, ale przynajmniej skupię myśli na nauce, a nie na beznadziejnej sytuacji rodzinnej. Od rozwodu rodziców minęły dwa tygodnie. Przez ten czas rzadko rozmawiałem z mamą, mimo jej zapewnień, że nic się nie zmieni. Poszerzała swoją sieć salonów z sukniami ślubnymi, więc ciężko było się do niej dodzwonić. Ojciec w końcu wypuścił na rynek zaprojektowany przez niego tablet i oprogramowanie antywirusowe. Ludzie ze świata IT rozpływali się nad nim, zapraszano go na różne spotkania, gdzie opowiadał o swojej pracy i stworzonym urządzeniu. Dostał za to kupę kasy, kilka gazet wypuścił artykuły na temat jego świetnie prosperującej firmy. Rick Collins wspiął się na kolejny szczebel swojej kariery. Coś pięknego. Nie ma co. Ciekawe czy sam kiedyś osiągnę taki sukces jak on. Póki co się na to nie zapowiadało. Wiedziałem, że moje szkolne osiągnięcia go nie zadowalają. Miałem być lepszy od innych. Czasami jednak mi to nie wychodziło.

Przez te kilkanaście dni siedziałem w domu sam albo spotykałem się z Charliem. Dużo czytałem, słuchałem rockowej muzyki, paląc przy tym papierosy na balkonie. I przede wszystkim pracowałem w restauracji. Postanowiłem sobie, że to ostatnie moje dni w tym chorym miejscu. Wytrzymałem tam pół roku. Ludzie mi nie pasowali, bo ciągle się na siebie wydzierali i kłamali na swój temat. Zaczynałem mieć dość tego toksycznego miejsca. Powiedziałem szefowi o mojej decyzji. Musiałem dzisiaj przyjechać po kasę. Znajdę sobie inną pracę, bardziej przyjemniejszą, poza tym w tym roku trzeba się maksymalnie skupić na nauce. Egzaminy SAT to nie przelewki.

W piątkowy ranek wstałem dość wcześnie z zamiarem zjedzenia porządnego śniadania. Najpierw jednak poszedłem się ogarnąć do łazienki. Moje czarne kręcone włosy sterczały na wszystkie strony, brązowe oczy patrzyły zza szkieł okularów z lekkim oburzeniem, do tego blada cera, czyli na typowy wygląd kogoś z rodziny Collins. Ubrałem podkoszulek z nadrukiem Arctic Monkeys, czerwoną flanelową koszulę i czarne dżinsy. Umyłem szybko zęby, po czym zszedłem na dół.

Tata siedział przy stole w kuchni i pisał coś na telefonie. Był już gotowy do pracy. Szary dopasowany garnitur, drogi zegarek, włosy elegancko zaczesane. Obok stołu położył skórzaną teczkę.

— Cześć — odezwałem się.

Mężczyzna uniósł rękę w geście powitania.

— Co tak wcześnie, Rhett? — Odłożył komórkę na stół, przypatrując mi się uważnie.

Wzruszyłem ramionami.

— Jadę do pracy, żeby odebrać pieniądze — wyjaśniłem, nalewając kawę do niebieskiego kubka. — Mam tych ludzi serdecznie dość.

Na twarzy ojca dostrzegłem niewielki uśmiech.

— I tak wytrzymałeś tam długi czas — odparł. — Jestem pełen podziwu.

— Dziękuję. Też jestem sobą zaskoczony. — Napiłem się kawy. Była gorzka.

Złość na rodziców powoli mi przechodziła. Bardziej zmieniała się w obojętność i pogodzenie z tym faktem. Nie mówię, że przez te dwa tygodnie było super. Jeszcze kilka razy pokłóciłem się z ojcem, a później poczułem się jak rasowy dupek. Przemyślałem to wszystko. Tak się dzieje w życiu, że małżeństwa postanawiają od siebie odejść. Nie poznałem przyczyny rozpadu związku rodziców, ale jeśli ma im to wyjść na dobre, to niech będzie. Po prostu odczuwałem to zbyt mocno, mimo tego nie powinienem się tak zachowywać. Żałuję tego. Chcę mieć z nimi dobre relacje. Niedługo wyjadę na studia i kontakt się ograniczy. Po co marnować czas.

Moving onWhere stories live. Discover now