20. Lepsza przyszłość

114 12 38
                                    

Cześć ponownie!

I historia Rhetta dobiegła końca. 

Dziękuję moim stałym czytelnikom za ich obecność i wsparcie. Gdyby nie wy, to pewnie bym żadnego opowiadania nie skończyła. Jesteście top. 

Do następnego!

tt: #movingonwatt 

A boy of anguish now, he's a man of soul,

Traded in his misery for the lonely life of the road.

Asking Alexandria, Moving on 

Rhett Collins

Od rozmowy z ojcem nasze relacje zdecydowanie się polepszyły.

Może nie były jakieś cudowne, bo nadal mieliśmy różne zdania i takie tam, ale obaj się staraliśmy nie kłócić i żyć w zgodzie. Przez te kilka dni jeszcze ze sobą porozmawialiśmy, wyjaśniając resztę spraw. Zabrałem od niego rzeczy, na dobre przeprowadzając się do mamy. Ojciec nie komentował tego. Powiedział, że jeśli będę czegoś potrzebować mam dać mu znać. Z mamą też rozmawiał. Nie zostaną chyba przyjaciółmi, jednak w razie czego mogą na siebie liczyć.

I jakoś tak mi się żyło przez ten czas. Uczyłem się, spędzałem czas z Charliem, robiłem zdjęcia tworząc portfolio. Nie myślałem za bardzo o tym co będzie po szkole. Po prostu cieszyłem się małymi rzeczami. Z Brucem pojechaliśmy jeszcze na dwa koncerty, ale nie w klubie Hollow. Stwierdził, że musi nas pilnować, ale domyśliłem się o co chodzi. Chciał znaleźć jakieś nowe zespoły do wytwórni swojego przyjaciela. Nie narzekałem jednak. Dobrze się z nim bawiłem. Z Ally też się bardziej zaprzyjaźniliśmy. W jakiś dzień do mnie zadzwoniła z pytaniem czy możemy gdzieś z nią jechać. Razem z Charliem zabraliśmy ją na przejażdżkę po mieście, żeby się trochę rozluźniła. Pewnie rodzina dała jej w kość. Nie musiała nic mówić, tylko przez kilka godzin krążyliśmy z miejsca na miejsce.

Wielkimi krokami zbliżało się też Święto Dziękczynienia.

Razem z mamą szykowaliśmy jedzenie. Bruce pojechał po resztę zakupów. Miałem ubrany zielony fartuch, już poplamiony mąką. Ja i wyrób ciast to jest lekkie nieporozumienie, dlatego mama się za to zabrała, a mnie kazała kroić warzywa.

— Może zaprosisz Nygardów? — zapytała mama.

— W sumie to dobry pomysł — zgodziłem się. — Chyba nikt do nich nie przyjeżdża.

Mama myła właśnie części od miksera.

— Dzwoniłam do Ricka, ale wziął sobie wolne i pojechał do siostry, więc nie będzie siedział sam. Chociaż tyle.

Pokiwałem głową.

Też o tym z nim rozmawiałem. Ojciec pojechał do swojej siostry, żeby i z nią się pogodzić. Ich ostatnia wizyta nie wypadła najlepiej, poza tym przeczuwałem, że chciał na chwilę opuścić Baltimore. Nie dziwiłem się. To miasto czasami ssie. Napisałem do Atticusa, żeby miał oko na ojca. Jakoś tak po prostu. Nie był dzieckiem, jednak czasami się o niego martwiłem.

— To może pojadę do Charliego, co? — zasugerowałem z niewinnym uśmieszkiem. — I tak skończyłem moje bojowe zadanie.

Mama popatrzyła na mnie spod uniesionych brwi.

— Niech ci będzie — zgodziła się. — Ale tylko na chwilę.

— Masz to jak w banku, droga matko. — Pocałowałem ją szybko w policzek.

Moving onWhere stories live. Discover now