13. Rozmowy

54 11 52
                                    

Cześć! 

Dzisiaj krótszy rozdział. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Dajcie znać pod #movingonwatt 

Miłego!

Charlie Nygard

— Na pewno wszystko dobrze?

Sophie chyba po raz piętnasty tego dnia mnie o to zapytała.

Była sobota po południu. Minęło kilkanaście godzin od mojej rozmowy z nią i Thomasem, kiedy przyznałem się do tego, co chciałem zrobić. Nie było to łatwe, szczególnie, gdy kobieta wybuchnęła głośnym płaczem, a mężczyzna zbladł tak bardzo, jakby zobaczył ducha. Byłem sobie winny. Przez moją głupotę, mogłem doprowadzić do poważniejszych konsekwencji.

— Tak — wymarotałem, nie patrząc jej w oczy, tylko stukając palcami o bok kubka. Siedziałem w salonie. Przed momentem skończyliśmy jeść obiad. Thomas wyszedł na chwilę do garażu. — Sophie, nie musisz obok mnie skakać. Naprawdę.

Kobieta zatrzymała się gwałtownie przy zlewie.

— Nie skakam koło ciebie — powiedziała na pozór normalnym tonem. — Po prostu chcę wiedzieć czy się dobrze czujesz, Charlie. To jest ważne.

— Wiem — odparłem. — Przepraszam jeszcze raz. Naprawdę tego nie chciałem. Chyba...

Pokręciłem bezradnie głową.

Sam nie wiedziałem czego chcę. Wczoraj to był impuls. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Przez moment rozważałem czy mam zażyć te tabletki i zostawić to, ale potem dotarło do mnie, że taki krok to nie jest wyjście. Miałem pozbyć się tych rzeczy, jednak pojawił się Rhett.

I prawdopodobnie dzięki niemu całkowicie zrezygnowałem z tego pomysłu. Widząc go, zapłakanego i gotowego, skoczyć za mną w ogień, zrozumiałem że mam po co być na tym świecie. Poza tym byli jeszcze Thomas i Sophie. Wychowywali mnie, zapewnili dach nad głową. Kochali mnie jak własne dziecko. Nigdy się na nic skarżyli. Sprawiałem im tylko problemy. Cholernie tego żałowałem.

Rhett, Sophie, Thomas to moja prawdziwa rodzina.

Teraz do mnie dotarło, że nie wyobrażam sobie życia bez nich.

— Przepraszam — powtórzyłem kolejny raz, wstając od stołu i podchodząc do Sophie. — Nie chciałem tego, ale to było dla mnie za wiele.

Jasne oczy kobiety zlustrowały moją twarz. Dostrzegałem w nich ogromny smutek, ale i też troskę. Dotknęła dłonią mojego policzka.

— Razem się ze wszystkim uporamy — obiecała. — Zapiszę cię do psychologa. Potrzebujesz rozmowy z kimś, kto ci pomoże. Dobrze?

Pokiwałem głową. Potrzebowałem tego. Może wtedy uda mi się stanąć na nogach i zmierzyć z problemami. Może i Martin pewnego dnia zniknie ze szkoły, ale doskonale wiedziałem, że czekało mnie dużo pracy nad sobą. Prawdopodobnie przez długi czas będę musiał walczyć z chęcią zamknięcia się w sobie. Ale nie mogłem się poddać. Nie mogłem zostawić moich bliskich. Musiałem to zrobić przede wszystkim dla siebie, ale również i dla nich.

— Dziękuję — szepnąłem, przytulając ją. — Nie chciałem sprawiać wam tylu problemów.

Sophie poklepała mnie lekko po plecach.

— Nie sprawiasz nam problemów, Charlie. Nigdy tego nie robiłeś. I nie jesteśmy na ciebie źli. Po prostu dla nas to był szok.

Odsunąłem się od niej.

— Dziękuję. Muszę nad sobą popracować. Pozbyć się tego uczucia beznadziejności.

Sophie pokiwała smutno głową.

Moving onحيث تعيش القصص. اكتشف الآن