18. Kulturowa klatka

58 10 35
                                    

Miłego!

tt: #movingonwatt 

Rhett Collins 

Całkiem dobrze mieszkało mi się z mamą. 

Wyrobiliśmy sobie codzienną rutynę i nie zaburzaliśmy swojego porządku. Mama nie zachowywała się jak pracoholiczka, miała dla mnie czas, wychodziliśmy do kina czy po prostu dużo rozmawialiśmy. Zrobiłem też zdjęcia jej salonu sukien ślubnych, które później obrobiłem i wrzuciłem na stronę. Całkiem nieźle mi to wyszło, podobnie jak ulepszenie witryny.

Jeszcze bardziej polubiłem Bruce'a. Zajmował się branżą muzyczną, więc mieliśmy sporo tematów do rozmów, poza tym był fanem Poego i pomagał mi z zadaniem na angielski. Nie było między nami niezręczności. Czułem się, jakbym gadał z dużo starszym dobrym znajomym, a nie dorosłą, ustatkowaną osobą. Nie wywyższał się, nie twierdził że nastolatki to debile. Po prostu nas rozumiał, co było zdecydowanie na plus. Poza tym miał zabrać mnie i Charliego na koncert do klubu Hollow. Byłem tym cholernie podekscytowany. Tam grały naprawdę znane już zespoły, nie byle kto. I przede wszystkim nikt nie robił burdy, bo za dużo wypił. Nie mogłem się doczekać.

Ojciec napisał tylko jedną wiadomość i na tym się skończyło. Jakoś nad tym nie ubolewałem. Posłuchałem rady Charliego i odpuściłem. Nie martwiłem się całym tym syfem. On mógł sobie żyć po swojemu, więc ja też mogę. W tym czasie dużo się uczyłem i nadrobiłem książki, które chciałem przeczytać już od dawna. I jakoś to leciało. Bez kłótni, mamrotania pod nosem. Przynajmniej przez chwilę panował spokój. Chciałbym, aby tak zostało już do końca albo chociaż do zakończenia liceum. Prawdopodobnie nie idę na studia, mimo wysokich ocen. Muszę zrobić sobie rok przerwy, żeby tak naprawdę od tego odetchnąć.

— Młody, nie zapomnij, że jutro jedziemy na koncert — rzucił Bruce przy śniadaniu.

Uśmiechnąłem się do niego szeroko.

— Ta data wisi mi nad łóżkiem, więc na pewno nie zapomnę — obiecałem.

Bruce roześmiał się cicho.

Mama pokręciła głową z niedowierzaniem.

— Może jeszcze przemyślisz to zostanie gwiazdą rocka, co? — zapytała znad filiżanki z herbatą.

— Nah — odparłem. — Mam słuch, jakby słoń nadepnął mi na ucho, a głos przypomina szuranie paznokciami po tablicy.

Bruce przymknął oczy i głośno parsknął.

Mama uniosła ciemne brwi.

— Więc zostaje mi tylko słuchanie i przeżywanie koncertów albo tras moich ulubionych zespołów — dodałem z miną niewiniątka.

— Oczywiście, synu — przytaknęła mama. — Najlepiej jak zostaniesz pisarzem, bo twoje metafory są bardzo ciekawe.

O tym jeszcze nie myślałem, ale raczej to też odpada. Musiałbym mieć pomysł na jakąś książkę, żeby nie pisać byle czego i na odpieprz. Bardziej przemawia do mnie robienie zdjęć, obróbka, jakaś grafika. Pisanie można przekształcić w jakieś tworzenie sloganów reklamowych. To mógłbym robić w życiu. I pewnie na takie studia pójdę, jednak przez ten rok planuję jeszcze pracować, aby odciążyć matkę. Obiecała, że da mi pieniądze, jednak nie chcę aż tak jej tym obarczać. Skoro mogę pójść do pracy, to tak zrobię. Nic mi się nie stanie, a chociaż nazbieram niewielką część. W przyszłości bardziej to docenię niż jakbym otrzymał wszystko na tacy. Pogadałem jeszcze chwilę z Brucem i mamą, po czym posprzątałem po śniadaniu, zabrałem rzeczy i pojechałem do szkoły.

Moving onWhere stories live. Discover now